środa, 23 grudnia 2020

Boże Narodzenie 2020

 Kochani, te Święta Bożego Narodzenia będą inne niż zazwyczaj. Większość z nas spędzi je w niewielkim gronie najbliższych osób. Na zewnątrz brak śniegu, co również nie nastraja do celebrowania tych grudniowych Świąt. 

U mnie też dużo zmian. Dla tych, którzy obserwują mnie na Instagramie lub Facebooku, wiedzą, że jestem w ciąży i czekam na mojego Okruszka. Dawno mnie nie było tu na blogu, ponieważ to trudna ciąża, dlatego też nie chwaliłam się nią wcześniej. Walczymy o każdy dzień i spędzam je w łóżku, u  lekarzy, na terapii, badaniach, diagnostyce. Posypałam się, ale najważniejsze, że przekroczyliśmy już magiczny 30 tydzień. Teraz walka o kolejne miesiące, tygodnie i dni. Trzymajcie za nas kciuki!

Nasza choinka z 2019 roku

Życzę nam i Wam, aby te Święta były wyjątkowe mimo wszystko. Niechaj przy wigilijnym stole nie zabraknie najważniejszych w Waszym życiu osób. Talerze niech wypełnią się przysmakami, które lubicie i na które czekacie cały rok, bo nawet przygotowane w innym czasie, nie smakują tak dobrze, jak w ten magiczny wieczór. Światełka choinki, niech odnajdą bliźniaczy błysk w oczach osób zgromadzonych wokół niej. Prezenty oby były trafione, a jeśli nawet nie, to nie martwcie się- zawsze można je oddać na aukcję charytatywną. 😉 Pamiętajcie, że Wasze Święta nie muszą spełniać oczekiwań innych i jeśli nie lubicie karpia czy makowca, to nie muszą znaleźć się na Waszym stole. Niech tradycje będą Wasze, bo nikt nie przeżyje Świąt za Was i nikt nie będzie ich za Was wspominał. To Wasze Święta, tradycje i wspomnienia!

Dla wierzących ślę życzenia wielu łask bożych. Niechaj Nowonarodzony Chrystus przyniesie radość, która zagości w Waszych sercach. Niechaj wypełni je łaską i nadzieją. Zaufajcie Mu i oddajcie się w Jego ręce, a wtedy wszystko stanie się znośniejsze. Niech będzie ukojeniem i radością.

Wszystkiego co piękne! Cieszcie się sobą i doceniajcie każdą chwilę razem. Dobra i miłości!

Otoczcie się magią Świąt, bo ona rozpala cudowne ciepło w ludzkich sercach...

środa, 4 listopada 2020

Dobranoc, Trefliki na noc

Wychylają głowy z okopów zabawek, by ujrzeć wroga, który chce ich przepędzić i skazać na sen. Jak straszny to wróg wiedzą tylko dzielni żołnierze, których wysyła się na "tortury" sprzątania, zdrowej kolacji, mycia, a co gorsze- mycia zębów i wreszcie... snu... Tak właśnie można by opisać większość wieczorów w wielu domach gdzie są dzieci. Dzielni żołnierze to oczywiście maluchy, a rodzice to całe to zło, które zmusza ich do pójścia spać. Wydawnictwo Trefl postanowiło pomóc rodzicom w usypianiu dzieci. Przed Wami książka "Dobranoc, Trefliki na noc".

Dobranoc, Trefliki na noc

Kilka danych technicznych:
Tytuł: Dobranoc, Trefliki na noc
Autorzy: Liliana Fabisińska, Patrycja Wojtkowiak- Skóra, Martyna Jelonek
Ilustracje: KAZstudio S.A., Wydawnictwo Trefl Sp. z o.o.
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2020
Wydawca: Wydawnictwo Trefl Sp. z o.o.
Liczba stron: 248
Format: 15 x 21 cm
Cena wydawcy: 34,99 zł

Poznajmy naszych bohaterów...

Książka wydana bardzo ładnie. Estetyka zachowana na najwyższym poziomie. Twarda oprawa, to coś co docenią opiekunowie młodszych dzieci, bo dzięki temu, książka zdecydowanie "przeżyje" dużo dłużej.  W środku kredowy papier, przez co było mi trudno zrobić zdjęcia do recenzji- wybaczcie "prześwietlenia". Tekst z pewnością nie do samodzielnego czytania nawet przez 6-7-latki, ponieważ czcionka jest dość mała, a dodatkowo czytanie utrudnia różowe "cieniowanie" stron. Dzieci na pewno ucieszy duża ilość ilustracji, które są doskonale dobrane do opowieści. Kolory wyraźne, ale nie jaskrawe, nie męczą podczas czytania. Każda strona numerowana na dole. Tyle danych technicznych.

Do Rodziców słów kilka...

Co więc zawiera książka o przyjaźnie brzmiącym tytule? Otóż składa się ona z trzech części. Pierwsza jest skierowana do dzieci i rodziców, aby wskazać w czym właściwie może im pomóc. Zawiera też propozycje, które pozwolą zmienić wieczór w dobrą zabawę. Kolejno omawia się 10 rytuałów: oglądanie bajki, sprzątanie zabawek, wieczorna zabawa, przygotowanie pokoiku do snu, kolacja, kąpiel, mycie zębów, przebieranie w piżamkę, wieczorne wygibasy i czytanie książeczki- nawiązanie do kolejnej części. Po nich mamy już część przeznaczoną dla dzieci. Zawiera ona 15 krótkich opowiadań z życia tytułowej rodziny Treflików. Rozpoczyna się opowiadaniem "Wieczór pełen przygód", które pomaga pokazać dziecku, że wieczorem każdy ma swoje obowiązki- mama szykuje kolację, tata kąpiel, a dzieci muszą posprzątać pokój i umyć zęby. Po obowiązkach kolej na przyjemności- przytulanie i bajkę czytaną przez rodziców. Po opowiastkach dla dzieci znów mamy część "wspólną" z opisem kolejnych wieczornych rytuałów: plan na jutro, przytulanie, kołysanka i gaszenie światła.

Rytuały omawiane są dla dzieci i rodziców- część wyróżniona kolorowym paskiem po lewej stronie tekstu

Dlaczego uważam, że książka jest wartościowa, kiedy na rynku znajdziemy masę poradników, jak poradzić sobie wieczorem z dziećmi? Dlatego, ze nie jest to typowy poradnik. Bardzo podoba mi się omówienie rytuałów wieczornych, które przeznaczone jest dla dzieci i rodziców, z tym, że część dla opiekunów wyróżniona jest poprzez oznaczenie pionowym paskiem. Tak na prawdę nie podoba mi się w niej tylko punkt pierwszy, czyli oglądanie bajki. Nawet słowem nie wspomina się, że punkt ten można pominąć, a przecież oglądanie bajek nie jest niezbędne. Owszem podkreślone jest aby była to krótka bajka ok. 8-minutowa i nie później niż dwie godziny przed snem. Uważam jednak, że punkt ten można spokojnie pominąć. Następne punkty uważam za bardzo trafione, zwłaszcza punkt 10- czytanie książeczki. U nas jest to punkt, którego absolutnie nie można pominąć. Warto pamiętać, żeby to były krótkie opowiadania lub kolejne rozdziały w książce, tak aby nasza Pociecha niczego "nie przegapiła". Tu zabrakło mi uwagi, że powinno się czytać dzieciom codziennie przez minimum 20 minut. Książka "Dobranoc, Trefliki na noc" zawiera króciutkie ok. 5-minutowe bajki i wprawionego słuchacza na pewno jedna nie zadowoli. Ja musiałam przeczytać 4, aby podczas ostatniej usłyszeć przeciągłe ziewanie mojego Syna. Oczywiście jeśli nie czytaliście do tej pory Waszym dzieciom, to taka jedna treflikowa bajka na początek wystarczy. Bajki zdecydowanie pozwalają się dziecku wyciszyć. Warto więc zadbać, aby w jego pokoju nie byłą włączonych sprzętów typu radio czy telewizor, a telefon opiekuna, co chwila alarmujący o nowym powiadomieniu, powinien zostać w salonie lub jego gabinecie. Podoba mi się, że autorki dopuszczają słuchanie z dzieckiem audiobooków. Prawdą jest, że czasami rodzic po całym dniu pracy jest bardzo zmęczony, zwłaszcza jeśli część pracy wykonuje przed monitorem. Takie wspólne słuchanie pozwala na dodatkowe przytulanie, a więc mamy dzięki temu większą dawkę czułości i bliskości, której dzieciom bardzo brakuje.


Książka jest pięknie ilustrowana. Ilustracje są duże i zajmują większą część strony

"Dobranoc, Trefliki na noc" to książka, która pomoże rodzinom zadbać o wieczorne rytuały i umili ten czas. Z pewnością wskazuje kierunki i podpowiada wiele rozwiązań. Należy pamiętać, że są to wskazówki, a nie sztywne zasady. Słowa odnoście rytuałów kierowane do dzieci, pozwalają poczuć im, że one są ważne i współtworzą wieczorną atmosferę. Okazuje się, że to nie tylko decyzje rodzica, ale i dzieci są istotne i podejmując je wspólnie, tworzymy ciepło rodzinnych chwil. A po takim wieczorze wszyscy zasypiają z uśmiechem...

Dobrze zorganizowany wieczór, może stać się świetną przygodą

Dobranoc, Trefliki na noc....

niedziela, 25 października 2020

Baletnice. Przyjaciółki i rywalki. Francuski bestseller już w Polsce

Małe dziewczynki i nastolatki mają marzenia odnośnie swojej przyszłości. Najmłodsze chcą zostać księżniczkami. Po tych wszystkich falbankach i koronach przychodzą inne zawody i nasze małe księżniczki chcą zostać piosenkarkami, aktorkami, modelkami lub... baletnicami. Te ostatnie chcą zagrać w "Jeziorze łabędzim", godzinami chodzą na paluszkach i trenują piruety. Często zapisywane są więc na lekcje tańca, baletu. Te, które wytrwają w swoich marzeniach, starają się dostać do elitarnych szkół. Jedną z nich jest Szkoła Tańca Opery Paryskiej, która w stolicy Francji, mieści się przy Alei Tańca 20. Obowiązują tam bardzo surowe reguły, a poza "normalnymi" lekcjami, dzieci uczęszczające do tej szkoły mają zajęcia z tańca klasycznego i ludowego, pantomimy czy muzyki. Znaczna część z nich mieszka w szkolnym internacie, który staje się ich drugim domem, a współuczniowie rodziną, przyjaciółmi. I to właśnie tam poznajemy tytułowe baletnice.
Baletnice. Przyjaciółki i rywalki.
Kilka danych technicznych:
Tytuł: Baletnice. Przyjaciółki i rywalki
Tytuł oryginału: 20, ellée de la Danse. Amies et rivales
Autor: Elizabeth Barféty
Ilustracje: Magalie Foutrier
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2020
Wydawca: Znak emotikon
Liczba stron: 160
Format: 15 x 21 cm
Cena wydawcy: 36,99 zł 
 
"Baletnice" to opowieść o nauce w elitarnej paryskiej szkole baletu. To historia rywalizacji między przyjaciółkami w wewnątrzszkolnym konkursie, który ma zakończyć się dla najlepszych uczennic występem na scenie opery paryskiej z największymi gwiazdami baletu. Poznajemy perfekcyjną Constance, spóźnialską i nieprzewidywalną Zoyę, blondwłosą Włoszkę- Sofię i pochodzącą z Martyniki Mayę. Do paczki należą również dwaj chłopcy- Bruno i Colin. Chłopcy kibicują dziewczynkom, z których tylko Zoya niekoniecznie chce walczyć o występ w operze.
Każdy rozdział "zaczyna" rysunek baletek
Podczas "walki" o występ, dziewczyny przeżywają wiele "życiowych problemów". Poznają nowe emocje, z którymi niekoniecznie dobrze sobie radzą. Odkrywają "sekrety" innych mieszkańców internatu i te, które siedziały w nich głęboko, a z których nie do końca zawały sobie sprawę.
Czasami tak trudno poradzić sobie z emocjami...
Tak na prawdę jest to opowieść Mayi, która jest bardzo pozytywnie nastawioną do życia dziewczynką. Stara się wszystkim pomagać i wspierać w trudnych chwilach. Niestety ma poczucie, że jest gorsza od innych, że lepiej ustąpić innym, który przecież są "lepsi" i zasługują na wszystko bardziej niż ona sama. W pewnym momencie nie wytrzymuje od nadmiaru emocji i wybucha. Po policzkach mimowolnie płyną łzy...
My pokolorowaliśmy naszą książkę, to pomogło nam oddać nasze emocje z nią związane, pokazało też jak odbieramy przeżycia młodych baletnic.
Jak zakończy się przygoda baletnic? Która z dziewczyn zdobędzie wymarzoną rolę? Czy Maya podda się i wróci do domu, rezygnując z marzeń? Czy przyjaźń przetrwa ten burzliwy czas? Wszystkie odpowiedzi znajdziecie w książce Elizabeth Barféty. To pierwszy tom bestsellerowej francuskiej serii "Baletnice". Książka w pięknej twardej oprawie- takie lubię najbardziej, bo gwarantują większą żywotność książki. Na różowej okładce ilustratorka przedstawiła nam całą paczkę głównych bohaterów. W środku znajdziemy lekko szarawe kartki z dość dużą czcionką, która ułatwia czytanie młodemu czytelnikowi. Całość podzielona jest na 10 rozdziałów bez tytułów. Treść uzupełniają czarno- białe ilustracje, które my standardowo pokolorowaliśmy. Nadało to naszym bohaterom wyrazistości, a naszą książkę spersonalizowało. Tak, wiem, dla niektórych to świętokradztwo, ale nas takie kolorowanie bardzo cieszy, a książka staje się jakby "bardziej nasza". 
"Baletnice" uczą, że o własne marzenia trzeba walczyć do końca!
"Baletnice" w piękny sposób przedstawiają relacje miedzy dziećmi, nastolatkami. Pokazują jak można poradzić sobie w wielu trudnych sytuacjach. Najbardziej podoba mi się to, że autorka pokazuje, że warto walczyć o siebie i swoje marzenia. Warto być dobrym dla siebie, dbać o własne uczucia, starać się je zrozumieć. Warto być przyjacielem dla samego siebie. Książka jest ogromną wartością nie tylko dla dziewczynek, ale i dla chłopców. Zawarte w niej uniwersalne przesłanie, powinniśmy jak najczęściej przekazywać naszym dzieciom. Z niecierpliwością wyczekuję, czy też raczej wyczekujemy, drugiego tomu. Chcemy poznać kolejne przygody baletnic i otrzymać kolejne wskazówki, które pokażą, że emocje dziecka, nastolatka są tak ważne i mają wpływ na to jakimi dorosłymi się staną. Piękna książka. Polecam każdemu- dzieciom, nastolatkom i dorosłym!

sobota, 17 października 2020

Króliczek Alilo

Pewnego dnia nad naszym domem zawisły czarne chmury. Nie mogłam uspokoić mojego Synka, który nagle stracił przyjaciela. Jak do tego doszło? Ktoś bestialsko wykradł go z szatni przedszkola. I wiecie, o ile nie zdziwiło by mnie, że jakieś dziecko zapragnęło mieć tego króliczka, o tyle nie rozumiem do dziś jego rodziców, którzy musieli zauważyć "nową" zabawkę swojej pociechy. Wystarczyło króliczka podrzucić, ale przedsiębiorczy opiekunowie tego nie zrobili. Mam tylko nadzieję, że po dziś dzień wasze dziecko cieszy nasz królik... Na szczęście sytuację uratowała Ciocia Ania Steć, która podarowała Piotrusiowi nowego Króliczka. Szczęśliwy, nie wypuszczał go z rączek przez kilka dni, nawet podczas kąpieli Alilo musiał stać i obserwować Smyka. Kiedy Piotruś zastanawiał się jaką klatkę zrobić dla króliczka, żeby nikt go znów nie porwał, Ciocia Ania znów rozgromiła smutek i Piotruś dostał niebieski króliczkowy plecaczek, dzięki któremu mógł go mieć zawsze przy sobie. Serce mojego Syna zasnęło tego dnia bez lęku. ANIU JESTEŚ WIELKA!!!
Przyjaciele od lat- Piotruś i króliczek Alilo

Co takiego ma w sobie ten króliczek? Dlaczego Alilo to dla nas zabawka na medal? Dlaczego króliczek Alilo jest z nami już tyle lat? Zacznijmy od krótkiego opisu.

Alilo Honey Bunny G6

Nasz królik Alilo, to Alilo Honey Bunny G6. Sam producent określa go jako zabawkę edukacyjną, która rośnie razem z naszym dzieckiem. Alilo = muzyka + bajki + zabawa + nauka. Króliczek opowiada bajki, a także śpiewa piosenki i kołysanki w kilku językach. Zdziwić Was może, że Wasze dziecko wybierze jako ulubioną piękną azjatycką kołysankę. Nagrywa głos i dźwięki. Jest lampką nocną, która nie razi dziecka, dzięki świecącym uszkom. 

Króliczek posiada gniazdo karty pamięci Micro SD z możliwością odtwarzania uprzednio zapisanych plików MP3 i dzięki temu może przechować wiele utworów muzycznych lub opowiadań. Możesz też wgrać tzw. biały szum, który pomoże ukoić najmłodsze dzieci. W zestawie dostajecie kartę pamięci i kabel USB, więc możecie aktualizować to, czego słucha Wasza pociecha, wgrać ulubione zestawy piosenek, kołysanek, "uspokajaczy". Dzięki funkcji nagrywania dźwięków, możesz nagrać bajkę dla Twojego Maluszka i dzięki temu łatwiej zaśnie, kiedy Ty nie będziesz mogła/ mógł być przy nim. A dzięki specjalnie zaprojektowanemu 52 milimetrowemu podwójnemu głośnikowi dźwięk będzie odtwarzany w bardzo wysokiej jakości. 

Alilo, to dobrze wychowany króliczek- sam się Wam przedstawia w instrukcji 😉

Króliczek Alilo  jest całkowicie bezpieczny dla małych użytkowników. Co najważniejsze, nie ma żadnych ostrych krawędzi i jest odporny na wstrząsy i upadki, których doświadcza każda dziecięca zabawka. Jako lampka sprawdza się idealnie, bo nie nagrzewa się, więc nie poparzy dziecka i nie stanowi zagrożenia pożarem. Ponadto miękkie silikonowe uszka wykonane ze specjalnego materiału, który jest zgodny ze standardami RoHS, a więc jest bezpieczny dla niemowląt i dzieci kiedy zapragną wgryźć się w świecące uszy. Idealnie zatem sprawdzi się przy ząbkowaniu. Króliczek jest bardzo łatwy w obsłudze, a uwierzcie, że dzieci szybko łapią co i jak i sami zdziwicie się, jak szybko Wasze dziecko zacznie samo przełączać na ulubione kołysanki lub bajki. Alilo ma ogonek w kształcie słodkiej kuleczki, który został specjalnie zaprojektowany dla małych rącze. To dzięki ogonkowi włączamy, wyłączamy i regulujemy głośność naszej zabawki. Królik ma blokadę, aby dziecko nie mogło bawić się przyciskami, ale jeśli przez przypadek wyłączy dźwięk, ratuje nas funkcja wznawiania, która pozwala na odtwarzanie w miejscu zatrzymania (wyłącza się po 30-tu minutach odtwarzania).

Słodki ogonek- pokrętełko i okrągły głośnik

Króliczek Alilo jest przyjazny dla środowiska. Nie musicie wciąż kupować i zmieniać baterii, ponieważ posiada bardzo wydajny litowo-polimerowy akumulator o dużej pojemności. Działa ok 5 godzin. Ponadto, możecie odtwarzać bajki lub używać króliczka jako lampki podczas ładowania, co czasami pozwoli uniknąć wieczornych łez, kiedy zapomnicie naładować akumulator w ciągu dnia. Za to posunięcie kłaniam się Twórcom nisko w pas. Oczywiście wtedy bezwzględnie powinniście czuwać przy dziecku, aż nie zaśnie. Nie zapominajmy, że to w takim przypadku zabawka w połączeniu z prądem.

Króliczka nie może zabraknąć wieczorem w łóżku Piotrusia

Dla dociekliwych napiszę tylko, że Alilo spełnia wszystkie wymogi europejskiej normy bezpieczeństwa, która określa jednolite wymagania techniczne dotyczące bezpieczeństwa artykułów dla niemowląt i małych dzieci oraz procedurę kontroli w całej Europie. Posiada również wiele nagród, wyróżnień i nominacji. Alilo to Zabawka Roku 2015, posiada Znak Jakości KIDZONE 2017, a także wyróżnienie  w Konkursie Świat Przyjazny Dziecku Komitetu Ochrony Praw Dziecka. Posiada też miano Najlepszej Zabawki Edukacyjnej Po prostu MAMA, którą przyznajemy króliczkowi Alilo wraz z Piotrusiem.

Królik Alilo jest z nami zawsze i praktycznie wszędzie. Ułatwia to króliczkowy plecak.

Piotruś wszędzie zabiera swojego ukochanego króliczka Alilo. Alilo zwiedza z nami, poznaje nowe miejsca i ludzi, pomaga uspokoić inne maluszki, urządza z nami mini dyskoteki, odwiedza muzea. Przeżył już wiele podróży, uderzeń i upadków, a wciąż jest jak nowy. Raz nawet udało się Młodemu prawie włożyć uszka do środka. Jak widzicie na zdjęciach, bez problemu wróciły na swoje miejsce. 

Dla mnie Alilo to wybawienie w te wieczory, kiedy padam na twarz. Opowiada wtedy za mnie ulubione bajki i utula do snu Piotrusia Jego ulubionymi kołysankami.

Alilo sprawdził się i sprawdza, kiedy muszę wyjechać np. na konferencję lub do pracy na dłużej niż na 1 dzień. Wtedy Piotruś słucha opowiadań, które dla Niego nagrywam. Mnie też uspakaja myśl, że słucha mojego głosu czytającego kolejny rozdział z książki, która leży przy łóżku, a nie obcej pani z internetu.

Podoba mi się też fakt, że mogę wgrać coś więcej niż to co dał nam na karcie producent. Piotruś lubi piosenki po angielsku i rosyjsku, a także rosyjskie bajki i opowiadania. Dzięki kablowi USB, sama decyduję czego może słuchać. To ciekawa opcja, która pomaga w nauce języków.

Alilo sprawdził się nam też jako DJ na imprezie dla dzieci. My spokojnie piliśmy kawę, a dzieci wybierając ulubione piosenki zrobiły sobie niezłą imprezkę. Widok dzieci tańczących przed królikiem "Kaczuchy" jest nie do przebicia. 😉

Decyzja oczywiście należy do Was, ale my z czystymi sercami i sumieniami POLECAMY!!!

Na koniec zobaczcie jakie kolory mają uszy Alilo, kiedy włączycie opcje lampki.








środa, 14 października 2020

Październik 2020- trudny czas

Ostatni czas jest dla nas wszystkich pewną nowością. Nie możemy wyjść z domu i swobodnie oddychając pójść na spacer. Nie możemy spokojnie, bez pośpiechu zrobić zakupów. Trudno, a będzie coraz trudniej, spotkać się ze znajomymi. Nikt nie chce narażać drugiej osoby, jeśli ma objawy przeziębienia, bo może to oznaczać, że dorwał go ten podstępny wirus. 
Czasami czuję się tak, jakby założono mi kajdany

Ze względu na moje zdrowie, jestem obecnie na zwolnieniu lekarskim. Praktycznie nie wychodzę z domu. Moje wyjścia związane są tylko z obowiązkami, których nie mam jak z siebie "zrzucić". Niestety nie mamy rodziny w Kielcach, która mogłaby pomóc nam w zaprowadzaniu i odbieraniu Piotrusia ze szkoły. Zgodnie z zaleceniami lekarza mierzę każdy krok i nasza wyprawa trwa zamiast 7, ok. 20-25 minut. Nie mogę też zaniechać wizyt u lekarzy i zleconych badań. Oraz bardzo podstawowych zakupów- chleb, kilka warzyw i owoców, coś na kanapki i na obiad. Są to niewielkie zakupy, bo nie wolno mi dźwigać. W sklepie spędzam dosłownie 10-15 minut. W moim przypadku to wyjścia wyższej konieczności. Nie chodzę na spacery, do kina, na shopping w galerii. Nie spędzam z Synem czasu na placach zabaw, w bawialniach czy innych tego typu miejscach. 

Obecnie w Kielcach obowiązują zasady strefy czerwonej. Codzienność stała się jeszcze trudniejsza. Jako, że w obecnej sytuacji zdrowotnej mam problemy z oddychaniem, mam zaświadczenie od lekarza, że nie powinnam zasłaniać ust i nosa. Ale zakładam przyłbicę. Też trudno mi się w niej oddycha, ale chcę dawać przykład mojemu Synkowi, że należy szanować zalecenia, przepisy i obostrzenia. Nie jestem wirusologiem i nie wypowiadam się o wirusach, bo moja wiedza i kompetencje w tym zakresie nie są na poziomie, na jakim mogłabym zabierać odpowiedzialnie głos w publicznej dyskusji. Nie zmienia to faktu, że cholernie denerwuje mnie, że nie mogę dostać się do lekarza, bo on boi się zakażenia, mimo, że mam aktualny wynik, który potwierdza, że jestem "COVID-UJEMNA". Wkurza mnie, że konsultacja dermatologiczna odbyła się przez telefon. Yyyyy? Jakim cudem lekarz ocenił moje zmiany skórne? Wkurza mnie, że wszystkim dzieciom z katarem i kaszlem, przepisuje się antybiotyk, bez osłuchania dziecka. Przez telefon stawiane są diagnozy! I to jest dla mnie skandal!!! Na domiar złego, ci sami lekarze bez ograniczeń przyjmują w swoich prywatnych gabinetach. Tam wirus już nie zaraża. Tam są już bezpieczni, bo chroni ich 200 zł z portfela pacjenta. W takim razie proszę zwrócić moje składki na nfz, bo "na fundusz" mnie nie chcecie przyjąć. Wtedy będzie mnie stać na wizyty prywatne u tych co prywatnie leczyć się nie boją...

Wkurzają mnie godziny dla seniorów, których ja muszę przestrzegać, ale oni już nie. I latają dziesięć ray w ciągu dnia do pobliskiego sklepu po bułeczkę, serek, pomidorka, masełko, 5 plasterków wędliny. Osoby z grupy podwyższonego ryzyka nie potrafią zrozumieć, że pewne zasady są dla ich bezpieczeństwa. Nikomu źle nie życzę, ale nie chciałabym, żeby lekarz stał przed decyzją komu dać respirator- staruszce, która być może walczyła o wolność tego kraju czy młodej osobie, która teraz swoją pracą walczy o jego rozwój.

Nie wrzeszcz na policjanta, który nakłada na ciebie mandat karny za niezakrywanie ust i nosa. To jest jego praca. Możesz odmówić przyjęcia mandatu, nawet nie posiadając zaświadczenia od lekarza. Wtedy sprawa jest kierowana do sądu i to on zadecyduje, czy mandat był słusznie nakładany czy nie.

Nie wrzeszcz na farmaceutów, którzy odmawiają ci sprzedaży leku, który jest wyłącznie na receptę. NIE MOGĄ! Odpowiadają za to karnie, dyscyplinarnie i finansowo. Zdajesz sobie sprawę, że dzięki recepcie płacisz za lek 5,50 zł, a bez refundacji kosztuje on 30 000 zł? Nie, to nie pomyłka. Jeśli farmaceuta sprzedałby ci ten lek, a ty nie przyniósł byś mu recepty, musi pokryć jego koszt z własnej kieszeni. To nie ich wina, że lekarze nie chcą przyjmować pacjentów. 

Nie wrzesz na sprzedawców, którzy grzecznie wypraszają cie ze sklepu, bo już przebywa w nim dopuszczalna liczba osób. Takie są przepisy i nikt nie będzie ryzykował zapłacenia wysokiej kary.


Pozwól mi mieć swoje zdanie. Nie mów mi, że to "koronaściema", że to "koronaświrus". Z tego co wiem, tez nie jesteś wirusologiem, ani nawet lekarzem internistą. Nie mów mi, że zakładam kaganiec na twarz, bo ja zasłaniam twarz zgodnie z wprowadzonymi zasadami w miejscach publicznych, tak jak powinno się robić również podczas grypy lub zakażenia innym wirusem, nie tylko koronawirusem. Jeśli jesteś taki odważny, to dlaczego nie zgłosisz się na ochotnika do pracy w DPSie lub na oddziale zakaźnym najbliższego szpitala? Tylko broń Boże nie zakładaj maseczki- przecież wirus nie istnieje, nie zarazisz się. Po co myjesz ręce po skorzystaniu z toalety? Przecież nie ma takiego obowiązku, a więc jest to sprzeczne z konstytucją. Dlaczego na wszelkich marszach zasłaniasz twarz maską, chustą, szalikiem? Nie masz wtedy problemu z oddychaniem? Nie musisz się ze mną zgadzać. Nie musimy mieć takiego samego zdania. Ja szanuję twój wybór, ale nie zmuszaj mnie, żebym przyjęła twój punkt widzenia za mój i jedyny słuszny. Pozwól mi się bać. Pozwól mi dokonać wyboru czy zakryję usta i nos. Dość mam już pseudo- celebrytów, którzy krzyczą, że maseczki to zło. Jeśli nosisz jedną i ta samą, niepraną maseczkę od marca, to masz rację- Szatan też by się jej bał. Ale możesz założyć przyłbicę- serio wirusom trudno przedostać się przez plastik. Pozwól mi zadecydować o dezynfekcji rąk. To moja decyzja, że moje Dziecko ma przypięty do plecaczka niewielki żel dezynfekujący. To moja decyzja, że podczas mycia rączek, mówi wierszyk, który sprawia, ze czynność ta trwa minimum 30 sekund. To moja decyzja, ze teraz częściej zmieniam w domu ręczniki, a ten "do rąk" co drugi dzień. To mój wybór, że unikam tłumów i większości miejsc publicznych. Twoja ideologia jest twoja, moja pozostaje moją. Ale nie mów, że jestem głupia, bo robię to, wszystko, żeby zminimalizować strach mój i mojej Rodziny. Ludzi, którzy mówili o HIV też nazywano głupcami. Ludzi, którzy mówili o prezerwatywach wyzywano od wariatów, szarlatanów, szatańskich pomiotów. Tak, tak, wiem- Ziemia jest płaska, na jej krańcach jest niekończący się wodospad, dysk dźwigają cztery słonie, a całość dryfuje we wszechświecie na skorupie wielkiego żółwia. A i jeszcze słońce krąży wokół naszej niebieskiej planety...


Dobrej nocy! Bądźcie zdrowi!!!

niedziela, 27 września 2020

Las w słoiku

Nie jestem idealną matką i oczywiście pozwalam Synowi na oglądanie bajek i granie na Xboxie. Nie może pozostawać w tyle za kolegami z grupy i uczestniczyć aktywnie w rozmowach. Staram się jednak, żeby z Synem spędzać wolny czas kreatywnie. Wymyślam różne zabawy, gry, często podpatruję je w internecie. Od jakiegoś czasu chcieliśmy mieć swój "Las w słoiku", jednak ceny w kwiaciarniach odrobinę mnie przerażały. Ucieszył mnie więc pakiet od Growitbox. Na stronie jest kilka opcji do wyboru, nam spodobał się zestaw z bluszczem i palmą. Kurier przyniósł nam go kilka dni od złożenia zamówienia. Paczka była bardzo dobrze zabezpieczona, nic nie było uszkodzone.
Skład naszego zestawu.
Co znaleźliśmy w zestawie:
- słój
- pokrywka
- drenaż
- kamienie
- piasek
- aktywny węgiel
- gotowe podłoże
- wybrane rośliny
- mech 
- instrukcja.

Instrukcję potraktowaliśmy jako wskazówki, nie trzymaliśmy się jej ściśle. Jak więc powstała nasza kompozycja? Zaczęliśmy od przygotowania naszego miejsca pracy. Na podłodze rozłożyliśmy ceratę, bo łatwo ją umyć i nic więcej się nie pobrudzi. Założyliśmy też rękawiczki. 

Etapy naszej pracy wyglądały następująco:
1. Umyliśmy i wysuszyliśmy słój.
2. Na spód słoja wysypaliśmy drenaż. W naszym zestawie był to keramzyt, czyli lekkie kruszywo z gliny. Wygląda jak małe kuleczki.

 Warstwa drenażu wylądowała na dnie słoja.
3. Na drenaż wysypaliśmy cienką warstwę ziemi. Dokładnie ją ubiliśmy.
4. Żeby nasz słój wyglądał barwnie na ziemię wysypaliśmy jasny piasek.

 Jasny piasek ma ubogacić kompozycję.
5. Na piasku Piotruś rozsypał aktywny wegiel.

 Zobaczcie jakie skupienie. Dla Dzieci takie zajęcie to ważna sprawa!
6. Ostatnią warstwą była pozostała część czarnej ziemi. Mocno całość ubiliśmy.

 Podłoże dla naszych roślinek.
7. Przyszła kolej na najmilszą część, czyli na sadzenie roślin. Stworzyliśmy naszą kompozycję. Obok palmy wsadziliśmy bluszcz, a na przodzie umieściliśmy mech, który wyjątkowo spodobał się Piotrusiowi.
8. Między roślinkami rozłożyliśmy białe kamyki.
9. Starannie ułożyliśmy bluszcz wokół palmy i na białych kamyczkach. 
10. Podlaliśmy nasz las niewielką ilością wody i zamknęliśmy słój.

Posprzątaliśmy nasze miejsce pracy i zanieśliśmy nasz słój do pokoju Piotrusia. Jako, że nie powinien być ustawiony w miejscu, gdzie nie będzie narażony na bezpośrednie działanie  promieni słonecznych, nie mogliśmy go postawić na parapecie. Będzie więc umilał naukę, bo stanął na biurku. 

Kompozycję zrosiliśmy wodą.
Zamknięty słój z naszym mini lasem.
Teraz czeka nas obserwowanie naszego "lasu". Ten mini ekosystem będzie się stabilizował. Jeśli na słoju pojawi się para lub krople wody, będzie to oznaczało, ze w środku jest jej nadmiar i  musimy lekko uchylić pokrywę. Kompozycja nie wymaga szczególnego dbania oraz częstego podlewania. Nikła jest więc szansa zniszczenia jej przez zapomnienie o podlaniu.  Obiecujemy co jakiś czas pokazywać jak ma się nasz "Las w słoiku".

Zielona kompozycja umili naukę.
Piotruś bardzo zadowolony z efektu końcowego!
Polecamy!

środa, 16 września 2020

Wihajster, czyli przewodnik po słowach pożyczonych

Czy Wy, kiedy nie możecie przypomnieć sobie nazwy jakiegoś przedmiotu nazywacie go "roboczo" wihajstrem? Czy zastanowiło Was skąd ta "nazwa"? Czy wiecie ile słów zapożyczyliśmy z innych języków? Są obecne w naszym życiu i stały się tak powszechne, że nie zwracamy już na to uwagi. A może chcielibyście zgłębić sekrety pochodzenia taki słów jak: warsztat, indyk, keks, piłka czy pomidor? Dzięki nowej książce od Wydawnictwa Znak przeżyjecie ciekawą przygodę z językiem polskim.

Wihajster, czyli przewodnik po słowach pożyczonych
 
Kilka danych technicznych:
Tytuł: Wihajster, czyli przewodnik po słowach pożyczonych
Autor: Michał Rusinek
Ilustracje: Joanna Rusinek
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2020
Wydawca: Znak emotikon
Liczba stron: 56
Format: 21 x 24 cm
Cena wydawcy: 44,99 zł

Format książki, to jeden z tych, których nie lubią rodzice, ponieważ producenci regałów nie przewidują takich rozmiarów i półki są za duże lub za małe. My robiąc regał na zamówienie, poprosiliśmy o specjalną półkę na "kwadratowe" książki. Przednią okładkę zdobią wizerunki przedstawicieli wielu nacji z różnych kontynentów. W zadziwiający sposób wszyscy są ze sobą połączeni. Z tyłu znajdziemy kilka słów od naszej noblistki, Olgi Tokarczuk. Twarda okładka zdecydowanie wydłuży żywotność książki.

Polski żurek, nie taki polski?
 
Wnętrze to 56 matowych stron. Słowa zapożyczone podzielono na 12 działów: kuchnia, jedzenie, pokój, łazienka, szkoła, podwórko, miasto, wieś, sport, medycyna, warsztat, garderoba. Są one poprzedzone krótkim wstępem. Opowieść o słowach kończy rozdział "Polskie zapożyczenia", czyli kilka przykładów słów, które inne języki zapożyczyły z języka polskiego.

Z książką Michała Rusinka świetnie się bawiliśmy. Czasami strzelaliśmy z którego języka może pochodzić dane słowo. Przydała się znajomość rosyjskiego, dzięki czemu bez problemu rozszyfrowałam, że nasz polski kabanos to zapożyczenie od naszych wschodnich sąsiadów. Wiele słów, ich pochodzenie, mocno mnie zaskoczyły. Piotruś za to zabłysnął przed wychowawczynią w szkole, wyjaśniając i pani i dzieciom, skąd pochodzą takie wyrazy jak: szkoła, tablica, lekcja czy klasa.

Ileż to słów zapożyczyliśmy z łaciny?
 
Polecam książkę dzieciom i ich opiekunom. To wspaniale podana wiedza, w bardzo przystępny i ciekawy sposób. Opowieści o słowach wzbogacone są pięknymi ilustracjami. Myślę, że "Wihajster" byłby pomocny podczas lekcji języka polskiego- świetnie by je urozmaiciła.

POLECAMY!


Najpopularniejsze w tym roku słowo "wirus" pochodzi z łaciny

wtorek, 8 września 2020

Kolorowy portret Polski. Świętokrzyskie

Kiedy zaczęłam pracować w Kielcach nie znałam zupełnie tego miasta ani regionu, którego jest stolicą. Powoli, uliczka po uliczce, miasto po miasteczku, zabytek po zabytku poznawałam Jego szczegóły. I przepadałam. Teraz dokładnie tak samo, powoli, pokazuję Świętokrzyskie mojemu Synkowi. Teraz pomoże mi w tym nowa książka z Wydawnictwa Bellona.


Kilka danych technicznych:
Tytuł: Kolorowy portret Polski. Świętokrzyskie
Seria: Kolorowy portret Polski
Autorzy: Krzysztof Wiśniewski, Barbara Kuropiejska-Przybyszewska
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2018
Wydawca: Bellona
Liczba stron: 96
Format: 23 x 31 cm
Cena wydawcy: 14,90 zł 

Książka dla dzieci „Kolorowy portret Polski – Świętokrzyskie”, przygotowana została przez Urząd Marszałkowski Województwa Świętokrzyskiego i Wydawnictwem Bellona. W przystępny sposób przybliża dzieciom historię województwa, najciekawsze miejsca, tradycje, regionalne przysmaki i ciekawostki.


Co ważne, to fakt, że do tej pory seria obejmowała polskie miasta. Województwo świętokrzyskie otwiera nową serię dotyczącą regionów, pozwala dzieciom poznać dany obszar. Całość opatrzona jest obrazkami i dostosowana do potrzeb oraz możliwości młodego odbiorcy. Na kolejnych stronach dzieci poznają miejsca, które warto odwiedzić. Warto zaznaczyć, że jest to tylko niewielki wybór z całego dobrodziejstwa, jakie oferuje Świętokrzyskie. Mali smakosze znajdą w książce kolorowanki z przysmakami lokalnej kuchni. Dzieci, które lubią nietypowe atrakcje, poznają je na rysunkach z oryginalnymi wydarzeniami, które organizuje się tylko w tym regionie. Wielbiciele mody poznają stroje ludowe, których nie trzeba kolorować- można je wyciąć i wykorzystać do zabawy.

Dzieci poznają województwo świętokrzyskie- jego historię, najciekawsze miejsca, tradycje i regionalne specjały. Książka przenosi nas m.in.: do zamków w Chęcinach czy Ujeździe (Krzyżtopór), Królewskiego miasta Sandomierz. Pociechy poznają legendę o powstaniu Kielc. 


Bardzo podoba mi się, że książka zawiera podwójny zbiór rysunków. Chcę zrobić tak, żeby Piotruś pokolorował najpierw zestaw przed zwiedzaniem konkretnych miejsc, a drugi po zwiedzaniu. Mamy zamiar na mapie województwa zaznaczać też miejsca, które odwiedzimy poza tymi pokazanymi w książce.

środa, 26 sierpnia 2020

Herosi. 20 historii o polskich olimpijczykach

"Mamy medal!!!"- najmilszy dla uszu i serc kibiców okrzyk komentatora sportowego na olimpiadzie. Kibicujecie? Macie swoich ulubieńców? A może lubicie szczególnie jedną z dyscyplin olimpijskich? A znacie ciekawostki o wspaniałych polskich olimpijczykach? Nie? Z pomocą przychodzi wspaniała książka z Wydawnictwa Znak!
Herosi. 20 historii o polskich olimpijczykach

Kilka danych technicznych:
Tytuł: Herosi. 20 historii o polskich olimpijczykach
Autor: Adam Szczepański
Ilustracje: Matteo Ciompallini
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2020
Wydawca: Znak emotikon
Liczba stron: 192
Format: 15,7 x 21,5 cm
Cena wydawcy: 44,99 zł


Kim jest heros? W mitologii był to półbóg, którego jednym z rodziców był bóg/ bogini, a drugim śmiertelnik/śmiertelniczka. Współcześnie mianem herosa określa się bohaterów, ludzi, którzy wsławili się bohaterskimi czynami. Czy możemy mówić o herosach w sporcie?
Historie olimpijskich rywalizacji okraszone są komentarzami Darka- najsłynniejszego z komentatorów sportowych
Sportowcy to niezwykli ludzie. Są wytrwali i konsekwentnie podążają w obranym kierunku. Są odważni i nieprzewidywalni. Pokonują bariery, biją rekordy. Zapisują się w naszej historii i pamięci dzięki swym niezwykłym wynikom, ale i historiom, które im towarzyszom.

Książka w moim ulubionym formacie.Twarda okładka daje mi gwarancję, że posłuży nam przez długi czas i nie zniszczy się przy pierwszym czytaniu. W środku matowe kartki w przyjemnej gramaturze. Ilustracje dość kanciaste, o wyrazistych, jaskrawych kolorach. Trudno oderwać od książki wzrok. Na początku każdego opowiadania zdjęcie herosa. Czcionka dość duża, przyjemna podczas czytania, nie męczy oczu- nawet kiedy czytacie po długim dniu pracy przed komputerem.
Pierwsza złota medalistka Halina Konopacka
Autor zaprasza nas do olimpijskiej szatni z biało- czerwoną flagą. Poznajemy 20 wspaniałych sportowców, którzy jeszcze bardziej otworzyli nasze serca na sport i emocje, które mu towarzyszom. Tym razem miałam trudny wybór. Nie wiem, które opowiadanie jest moim ulubionym. Miałam  przyjemność poznać kilkoro z polskich olimpijczyków. Pani Irena Szewińska urzekła mnie swoją skromnością i uprzejmością. Zawsze uwielbiałam Władysława Kozakiewicza za niezłomność, odwagę i walkę z cenzurą. Jego słynny gest pokazał mi w dzieciństwie Tata i wytłumaczył dlaczego był i jest tak ważny. Z przyjemnością przeczytałam więc ten rozdział
Złotowłosa Ela i historia straconego medalu
Piotrusiowi najbardziej spodobała się opowieść i dziewczynie z warkoczami? Stwierdził, że wybiera tą olimpijkę, ponieważ ma takie długie włosy jak Jego mama. O kim mowa? Oczywiście o Elżbiecie Krzesińskiej. Była 10-krotną mistrzynią Polski i 2-krotną rekordzistką świata. Na olimpiadzie w Melbourne w 1956 r. zdobyła złoty medal, a w Rzymie w 1960 r. srebrny. W Helsinkach w 1952 roku zajęła 12 miejsce mimo, że skok wydawał się być najdłuższym. Co miał z 12 miejscem wspólnego warkocz olimpijki? Dlaczego w Rzymie zajęła 2 miejsce? Ponieważ była koleżeńską i uczynna. Jak to? O tym przeczytacie w rozdziale poświęconym złotowłosej Eli.
Lista wybitnych sportowców jest imponująca
My bawiliśmy się świetnie czytając o wspaniałych Polakach- wybitnych sportowcach. Była okazja, żeby wytłumaczyć pewne wydarzenia i sytuacje historyczne. To książka, o której na pewno szybko nie zapomnicie.

Pamiętajcie, że, jak podpowiada nam wydawca: "za każdym medalem kryje się inna, niezwykła historia"...