środa, 18 maja 2022

Siedzę na starym moście

Siedzę na starym, nieczynnym już moście kolejowym. Wspieram się po bokach wyprostowanymi rękoma, nogi zwisają swobodnie nad rozlewiskiem. Kiedyś jeździła tędy kolejka wąskotorowa, ludzie dojeżdżali do pracy. Teraz, poza rolnikami, już chyba tylko ja tu przyjeżdżam. Siedzę i patrzę w dal na łąki i rozlewiska między starorzeczem i nowym korytem Nidy.  Wiosna w tym roku jest bardzo kapryśna, ale dzisiejszy dzień pozwala mi cieszyć się popołudniem w samotności. Za mną bardzo trudny tydzień pracy- pierwszy po dwuletniej przerwie. Na start naczelnik zarzucił mnie sprawami, z których nie wygrzebię się przez kilka lat. Samo ustalenie właścicieli i ich spadkobierców to długi i mozolny proces, że o ich skutecznym zawiadomieniu nie wspomnę. „Ciężka” atmosfera w pracy nie sprzyjała powrotowi. Wielu kolegów przeszło na emerytury, kilku zmieniło wydziały na zdecydowanie spokojniejsze. Zatrudniono nowych ludzi. Nasza stara paczka przestała istnieć, co chyba było dla mnie najtrudniejsze do zaakceptowania.

Przyjechałam tu, żeby odpocząć, złapać oddech. Dzieci zostały z babcią, która przyjechała na kilka dni. Wzięłam ze sobą aparaty, bo miejsce sprzyja fotografii. Człowiek ma ochotę uwalniać spust migawki tak często, na ile sprzęt pozwoli. Malowniczość miejsca pozostaje znana zaledwie garstce ze względu na swoja niedostępność. Skręcenie w niewłaściwą dróżkę może narazić na utonięcie w stawie lub ugrzęźniecie w bagnisku. Lubię tu wracać, cieszyć się tym miejscem, chłonąć jego atmosferę, napawać się głośnością ciszy i okalającej je przyrody.

Leżę na torach, próbuje sfotografować żurawia na tle zachodzącego słońca. Kucasz obok i szepczesz powitanie.

- Cześć Mała.

- Cześć Z. Co tu robisz? Nie miałeś siedzieć na zasadzce?

- Myślałem, że ucieszysz się na mój widok.

- Czekaj, czekaj, czekaj… Dobra mam drania.

- Jakiego znowu drania?

- Żurawia na słońcu.

- Matko, ale masz pomysły. Daj rękę, pomogę ci wstać- podajesz mi dłoń.

- Cześć Kochanie- pocałowałam cię delikatnie. Chodźmy z przeprawy nim się ściemni, bo po zmroku jest tu niebezpiecznie. Nie mam ochoty wpaść w tą breję pod nami.

- Wracamy do domu czy gdzieś jeszcze jedziemy?

- A masz jakiś pomysł?

- A może kolacja w aucie?

- Masz coś dobrego?

- Same smakołyki i oranżadę.

- No tak, wina nie możemy, bo jak wrócimy z tego odludzia do domu- uśmiechamy się do siebie.

Schodzimy z nasypu. Zupełnie bezwiednie nasze dłonie wędrują ku sobie. Lubię, kiedy delikatnie splatasz palce z moimi. Idziemy tak blisko siebie, czuje twoje ciepło. Zatrzymuję się, staje przed tobą, uśmiecham się i patrzę ci prosto w oczy. Obejmujesz mnie i całujesz czule. Zatapiam się w smaku twoich ust. Lubię ich słodycz.

Kiedy minęło te 6 lat od kiedy nasze drogi skrzyżowały się na nowo i zaplotły tak mocno, że już nie potrafią iść każda w swoja stronę? Jak to się stało, że przekroczyliśmy granicę służbowych kontaktów, a uśmiechy stały się tak mało profesjonalne? Pamiętam nasze pierwsze spotkanie po latach. Nie pamiętaliśmy się, ale chyba podświadomie czuliśmy, że coś jest na rzeczy.

 

Ileż takich miejsc odkryliśmy razem...

Otwierasz klapę bagażnika, w środku na kocu i starym obrusie leżą smakołyki. Z kosza wystaje termos i butelka z lemoniadą. Siadam na brzegu i zachwycam się niespodzianką.

- Kiedy to przygotowałeś?

- Pomyślałem, że będzie miło zjeść razem kolacje w terenie.

- Ale kiedy?

- A co za różnica? Mam nadzieję, że jesteś głodna?

- Jestem. Nie jadłam od południa.

- Dlaczego?

- Jakoś nie było czasu.

- Jak to nie było czasu? - pytasz wyraźnie poirytowany.

- Oj daj spokój z połajanką- wstaje i obejmuje cię przepraszająco. Zjedzmy razem, tak smacznie to wszystko wygląda.

- Dzisiaj ci odpuszczę, ale od jutra będę cię nękał, żebyś jadła regularnie. Wolisz kawę czy herbatę?

- Herbatę. Kawy napijemy się rano- puszczam ci oczko.

Siadamy, nalewasz mi herbaty. Jest miło. Tęskniłam za chwilą we dwoje. Chłonę ją całą sobą. Rozmawiamy o wszystkim i o niczym. Sielankowy obraz. Brakuje nam czasu i sił, by tak częściej uciekać. A i możliwości są ograniczone, bo nie zawsze mamy z kim zostawić najmłodsze dziecko. Widzę jaką przyjemność sprawia i tobie ta chwila.

- Kiedy kolejna kolacja przy zachodzie słońca? - pytasz, wkładając pojemniki z resztkami do kosza.

- Nie wiem, jak długo mama u nas zostanie.

- Jak się czujesz z tym wszystkim? Dotarło to już do Ciebie? 

- Chyba jeszcze nie do końca. Zamknęłam już formalności, papiery o rentę też poszły. Ale jest mi tak jakoś dziwnie.

- Dziwnie?

- W chwilach jak ta, kiedy nie pędzę, zdaję sobie sprawę, że jego już nigdy nie będzie. I nie ważne jak wyglądały nasze ostatnie lata. Był w moim życiu i znaczył tak dużo. Trudno pogodzić się z tym, że odszedł w tak straszny sposób. A najgorsze jest to, że dziwnie mnie to nie boli. Przeraża mnie to uczucie ulgi. Jest tylko smutek.

- Mała- przyciągasz mnie do siebie. Kryję się w twoich ramionach.

- Czy jeszcze będzie taki czas, że poczuję się z tym normalnie?

- Będzie. Zobaczysz. Tylko daj sobie na to czas.

- A ty? Będziesz wtedy ze mną?

- Ja będę już zawsze.

- Nie jest łatwo otrząsnąć się po stracie kogoś bliskiego, po stracie kogoś, kto przez tyle lat stanowił ogromną część twojego życia. Nie wiem jak to lepiej opisać.

- Wiem. Mała, ja będę. Zrobię wszystko, abyś znów poczuła się bezpiecznie.


Wracaliśmy do miasta. Na ostatnim rondzie każde z nas wjechało w inny zjazd. Patrząc we wsteczne lusterko, widziałam, jak światła twojego auta powoli się oddalały, aż znikły zupełnie. Mimo, że byłeś blisko, czułam się bardzo samotna. Poczucie pustki narastało, kiedy zamykałam drzwi mieszkania. Osunęłam się powoli na podłogę. Nie miałam pojęcia jak ogarnąć to wszystko. Za kilka dni moja mama wyjedzie, a ja zostanę sama z dziećmi. Siedząc na podłodze i ukrywając twarz w dłoniach, czułam, że będzie mi cholernie ciężko. 

- Chodź, zrobiłam herbatę.

- Mamo. Jak mam to udźwignąć? Jak ja sobie poradzę?

- Masz w sobie więcej siły niż myślisz. Jesteś cholernie silna i wiem, że dasz radę. Tylko uwierz w siebie.

- Mamo...- szepnęłam oszołomiona jej szczerością.

- Jak będzie bardzo ciężko, to przyjadę i ile będę mogła, to ci pomogę. Ale przez większość czasu będziesz sama.

- Wiem.

- Jutro uporządkujemy szafę w sypialni i na korytarzu. Mam już kartony.

- Ale...

- Nie ma żadnego "ale". Musisz zamknąć ten rozdział. Ja rozumiem szok, rozumiem depresję, ale masz dzieci i musisz pokazać im, że po ciężkich daniach, nadchodzą lepsze.

- Dziękuję...

 




c.d.n.




(przypominam, że jest to fikcja literacka, a wszelka zbieżność osób, wydarzeń i miejsc jest przypadkowa!)

 

środa, 4 maja 2022

Mali wredni Wikingowie

Wikingowie, to skandynawscy wojownicy, znani mniej więcej od VIII wieku. Podejmowali dalekie wyprawy (na wschód i południe od własnej ojczyzny), głównie o charakterze kupieckim i rabunkowym, niekiedy osadniczym. Wikingowie dotarli do Ameryki Północnej na długo przed Kolumbem, o czym rzadko wspominają nauczyciele historii. Ale co wiemy o dzieciach tych podróżujących wojów? Pora poznać Fangę, Tracha i ich przyjaciół...
Mali wredni Wikingowie, Francesca Simon
 
Kilka danych technicznych:
Tytuł: Mali wredni Wikingowie
Tytuł oryginału: Two Terrible Vikings
Autor: Francesca Simon
Ilustracje: Steve May
Tłumaczenie: Maria Makuch
Oprawa: miękka
Rok wydania: 2022
Wydawca: Wydawnictwo Znak Emotikon
Liczba stron: 176
Format: 13,5 x 20,7 cm
Cena wydawcy: 34,99 zł

 Duża czcionka ułatwia dziecku samodzielne czytanie
 
Pierwsze wrażenie
Autorka opowieści o koszmarnym Karolku tworzy o małych Wikingach? Musieliśmy przeczytać tą książkę i przyznam szczerze, że wiele obie po tym tytule obiecywaliśmy z Synkiem. Nie da się ukryć, że okładka wywołuje uśmiech. Format bardzo poręczny, miękka okładka i kremowy papier. Dość duża czcionka. Świetne ilustracje- czarno- białe, a więc jeśli macie chęć, można je pokolorować wedle własnego uznania, co dodatkowo zaangażuje dzieci.

Zabawny tekst uzupełniają czarno- białe ilustracje
 
O czym jest książka?
O "trudnym" życiu małych Wikingów. Książka to 3 opowieści o życiu wikińskich dzieci. Czytając poznajemy ich zwyczaje, ale i ciekawostki z nordyckiej mitologii. Przekazane w zabawny sposób, pozwalają przyswoić wiedzę, a dziecko może zabłysnąć na lekcji. Co należy do obowiązków małych Wikingów? Czy ich zabawy przypominają te, które znają nasze dzieci? Jak często się myją? Czy mają przyjęcia urodzinowe? Co lubią i co wypada aby lubili?


 
 Ilustracje są zabawne i oddają "charakterki" bohaterów
 
Co sądzę o książce?
Uśmiałam się do łez. Książka jest lekka w odbiorze i swej "prostocie". Ilustracje doskonale oddają charakterki głównych bohaterów. Opowiadania są średniej długości, ale dzięki dużej czcionce czyta się je dość szybko. Czytanie ma sprawiać radość. "Mali wredni Wikingowie" to książka dla dziewczynek i dla chłopców. Zachowania prezentowane przez Fangę i Tracha oczywiście nie powinny być bezpośrednio przekładane na codzienność naszych Pociech. Nie zmienia to jednak faktu, że bawią i uczą. Dzieci chcą by rodzice byli z nich dumni. Czy czegoś to wam nie przypomina? Bawcie się dobrze!


POLECAM!!!
 
Kolejne przygody wrednych "Wikingątek" w drugim tomie :)