środa, 11 sierpnia 2021

Zmiany

Upały. Temperatury nie malały już od wielu dni. Oczywiście na naszej komendzie był remont, więc o klimatyzacji mogliśmy tylko pomarzyć. W takie dni tak bardzo doceniałam pracę na kryminalnym. Dwa wiatraki dawały nam minimum chłodu w naszym pokoju.
- Dobra, zrywamy się- wstałam z krzesła, zamykając laptop.
- Gdzie?- zapytał Z, zerkając znad papierów.
- Nie wiem, ale na pewno coś wypatrzymy po drodze. Mam przeczucie.
- Ty i te twoje przeczucia. Znowu wejdziemy w sam środek zasadzki?
- Nie, wszyscy dziś na miejscu.
- No to jedziemy. Prowadź. Ale ty załatwiasz u Starego.
- Luzik, mi nie odmówi- puściłam mu oczko.
- Nigdy się nie dowiem jak to robisz.
- Przecież nie mógłby się oprzeć mojemu urokowi.
- Mała, nie prowokuj.
Uwielbiałam, kiedy jechaliśmy w teren.
 
Po kilku minutach siedzieliśmy w naszej "Kijance". Nakreśliłam mu gdzie ma jechać. Po zjechaniu z "ekspresówki", skręciliśmy w kierunku nieczynnego od lat kamieniołomu. Część zarosła już drzewami, droga też była coraz słabiej widoczna.
- Kogo tu szukasz?
- Dzieciaki lubią tu przychodzić.
- I?
- I chcę zapytać grzecznie czy wiedzą co za świństwo krąży ostatnio w okolicy.
- Grzecznie?
- Postaram się. Zatrzymaj się, dalej nie pojedziemy, tu droga się kończy.
- Nie, zobacz, dalej też jest.
- Trawa jest wysoka i nie widzisz co masz przed autem. Za dwa metry wjedziesz w dół głęboki na półtora i szeroki na pół metra. Powodzenia.
- Skąd to wiesz?
- Uchol mi powiedział. Tak odstraszają nieproszonych gości. Skutecznie zdaje się.
Niestety tym razem nie mieliśmy szczęścia. Kamieniołom był pusty. Usiadłam na krawędzi i spojrzałam w dół. Lubiłam tam siadać. Miałam wrażenie, że wzrokiem obejmuję cały teren. Usiadł obok i patrzył przed siebie. Mieliśmy chwilę tylko dla nas. Chwila to dobre określenie, bo zdążyłam o tym pomyśleć, a służbowy telefon skutecznie przerwał panującą ciszę.
- Cholera, Stary. Muszę odebrać- mruknęłam niechętnie.- Tak komendancie? W terenie. Pół godzinki, do czterdziestu minut. Tak jest. Za pół godziny mamy być na sali odpraw- zakomunikowałam Z.
- Po co?
- Nie powiedział. Mamy kwadrans dla siebie. Co robimy? Leżymy czy jedziemy na szamę?- uśmiechnęłam się.
- Głodna jesteś?
- Nie.
- To masz odpowiedź- odgarnął mi włosy z twarzy.
Przechyliłam głowę i oparłam ją na jego ramieniu. Ukrył moją dłoń w swojej i pocałował delikatnie, powoli. Lubiłam te czule gesty. 

Swobodnym, lekkim wręcz krokiem weszliśmy do sali. Prawie wszyscy już byli. Usiedliśmy z tyłu, ja przy oknie. Żartowaliśmy z kolegami, sala zapełniła się, czekaliśmy już tylko na szefa.
- Dzień dobry koledzy i koleżanko- uśmiechnął się i spojrzał na mnie wymownie.
- Dzień dobry- odpowiadaliśmy.
- Zaraz przedstawię wam nowego pracownika.
- Co się stało, że robi to osobiście?- szepnęłam do Z.
- Nie wróży to nic dobrego.
- Kto jest najstarszy stażem?
- Ja komendancie- przyznał się Z.
- A stopniem?
- Ja- odpowiedziałam zdziwiona.- A co się dzieje?
- Pewnie zostaniecie poproszeni o zdanie raportu zbiorczego. O jest już wasz naczelnik.
- Będzie grubo, zobaczysz Mała.
- Skoro już wszyscy są, to zapraszam do nas Kamila Jasińskiego. To państwa nowy naczelnik.
- O kur...- szepnęłam.
- Mówiłem?
- Tego się nie spodziewałam
Komendant wyszedł po chwili razem z naszym byłym już naczelnikiem. My lekko zszokowani zostaliśmy z nowym szefem. Przedstawił się, powiedział kilka słów o sobie. Wszyscy słuchaliśmy lekko zszokowani. Poprosił, abyśmy przychodzili do niego kolejno na rozmowę.

- Proszę usiąść- wskazał mi fotel.
- Dziękuję naczelniku- odpowiedziałam i usiadłam.
- Czemu tak oficjalnie? Może przejdziemy "na ty"?- zaproponował i wyciągnął do mnie dłoń nad biurkiem.
- Patrycja- podałam mu dłoń.
- Kamil. Cieszę się. Wreszcie poznaję słynną panią nadinspektor- uśmiechnął się.
- Chyba już nie panią, ponoć przeszliśmy "na ty"?
- Ach, faktycznie.
- Słynną?- zdziwiłam się.
- Niewiele kobiet służy w wydziale kryminalnym i odnosi sukcesy. No i historię z atakiem nożowniczki poznał chyba cały kraj. Widzę, że doszłaś już do siebie.
- Prawie. Co trzy miesiące mam rehabilitację. Sprawa już zamknięta.
- A to prawda, że twoim partnerem jest jej mąż i że to akt zazdrości?
-Tak, to jej mąż. Ale to świetny partner.
- Rozumiem- coś notował, a ja zdałam sobie sprawę, że bezpiecznie będzie miarkować słowa.
- Wszyscy tu pracują na wysokich obrotach.
- Nie wątpię. Czy nie myślałaś żeby przenieść się do wojewódzkiej?
- Nie, tu mam wystarczająco dużo pracy.
- W wojewódzkiej mogłabyś koordynować powiaty.
- Nie muszę, tu spełniam ważną rolę- uśmiechnęłam się delikatnie.
- Zastanawiam się kogo ci przydzielić.
- Jak to?
- Chcę zrobić niewielkie roszady. Nie wydaje mi się, aby wasza para była dobrym rozwiązaniem po ty, co zaszło. Zbyt duże ryzyko.
- Nie wydaje mi się. W tej pracy muszę bezwarunkowo ufać partnerowi, a to zaufanie wypracowuje się latami. Jak upadam do tyłu, to wiem, że on będzie tam stał.
- Tak, tak. Jednak doszły mnie słuchy, że łączy was coś więcej.
- To pomówienie. To, że się przyjaźnimy prywatnie, nie oznacza, że...- wyjaśniałam.
- Spokojnie- przerwał mi.- Opowiedz mi dokładnie o zakresie twoich obowiązków.

- Zrób mi kawę- usiadłam na biurku.
- Co jest Mała?
- Nie wiem. Niby zadawał pytania, ale miałam wrażenie, ze wszystko wie, tylko mnie sprawdza, co mu powiem.
- Żartujesz?
- Nie i to mnie martwi. Mam przeczucie, że mamy kreta. Wątpię żeby Arek wszystko mu opowiedział.
- Z, nowy naczelnik cię wzywa- Mariusz zajrzał do nas, uchylając lekko drzwi.
- Zalejesz sobie kawę?
- Jasne. Idź, bo podpadniesz pierwszego dnia.
- Pędzę naczelniku!- krzyczał, wychodząc z pokoju.

Wrócił zły.  Usiadł i zaczął nerwowo uderzać w klawiaturę. Na szczęście nasza zmiana miała trwać jeszcze pół godziny. Nazajutrz zastałam go nad kartonem. 
- Co jest grane?
- Pakowanko- odpowiedział zdawkowo, wrzucając kolejną teczkę do pudła.
- To czekaj, zaraz to ogarniemy.
- Nie Mała, tylko ja.
- Nie rozumiem.
- Zostajesz tu sama.
- Dalej nie rozumiem. Czymś podpadliśmy?
- Ponoć chodzi o takt i że nie wypada, bo wiesz...
- Co za brednie? Tylko mi nie mów, że chodzi o to, że jestem kobietą.
- Yhy.
- To już ten wydział ma chyba przepracowane?
- Mnie to mówisz?
- Przenoszę się z tobą.
- Nie możesz. Dostałem chyba schowek na szczotki, ledwo sam się tam mieszczę.
- Przecież to jakiś absurd.
Trzasnęłam drzwiami wchodząc do naczelnika.
- Próbowałam ją zatrzymać panie naczelniku- wpadła za mną wystraszona sekretarka.
- Spokojnie- dał jej znak dłonią do odwrotu.
- O ci chodzi? Dlaczego Z się pakuje?
- Spokojnie. Uznałem, że tak będzie lepiej. Chodzą różne plotki, nie chcę powtórki z rozrywki.
- Przecież to mój partner. Pracujemy razem. 
- Zastanów się co się wydarzyło. Chcesz jeszcze raz oberwać? Inni nie komentują waszego partnerstwa?
- Ten wydział ma to już przerobione.  
- Nie jestem tego taki pewien. Jeśli mi to udowodnicie przez miesiąc, Z wróci do pokoju. To moja ostateczna decyzja.
- Do widzenia naczelniku- trzasnęłam drzwiami na pożegnanie.

Wpadłam do pokoju i szybko otworzyłam szafę pancerną. Sprawdziłam broń, ściągnęłam pas i trzasnęłam drzwiczkami. 
- Spakowany?
- Tak. Został tylko komp, ale informatyk powiedział, żeby nie zabierać tego, bo ma dla mnie inny. Ten ma tu zostać, zgrywam wszystko na pendrive.
- Dużo ci zostało?
- 10 minut.
- Idę wypisać kwity na auto. Szykuje się, jedziemy w teren. Za kwadrans hieny ruszają przy zalewie.
- Skąd wiesz?- nie ukrywał zaskoczenia.
- Mam ochotę komuś dokopać. Wchodzisz w to?
- Pisz kwity. Zamknę pokój. Za chwilę będę.

To była szybka akcja. Zostawiliśmy auto przy lokalnym sklepiku. Do zalewu mieliśmy jakieś 200 metrów. Między drzewami widziałam grupkę 6 mężczyzn w strojach moro. Jeden z nich trzymał mapę i tłumaczył coś pozostałym. Powoli, najciszej jak się dało, podeszliśmy na odległość ok 10 metrów. Czekaliśmy, musieliśmy ich złapać na gorącym uczynku. Po chwili wzięli wykrywacze i ruszyli wzdłuż zbiornika. Kiedy weszli w las wiedziałam, że to będzie udana akcja. Zaledwie kilka minut czekałam na pierwszy okrzyk.
- Chłopaki mam coś. Piszczy jak szalony- pozostali podbiegli do wołającego.
- Dobra, sprawdźmy czy punktowo czy to coś większego.
- Cholera, mamy to. Wskaźniki szaleją. Kopiemy- na to właśnie czekałam.
- Dzień dobry panowie, policja!- krzyknęłam, kiedy wbili już łopaty.
- Nie radzę uciekać, łapy w górę- dodał spokojnie, ale stanowczo Z.
- A co tu się wyprawia? Co to za zabawki?- wskazałam głową wykrywacze.
- Przecież wiesz, to po co pytasz- odburknął "dowódca".
- Grzeczniej! Nie umiesz się odezwać do kobiety?
- Siadać pod drzewem i dokumenty proszę. Pozwolenie jak mniemam jest?
- Nie ma.
- Słucham? Nie dosłyszałam. Jak z tym pozwoleniem? Mam wydzwaniać WKZeta?
- Nie ma.
- Więc co panowie tu robicie?
- Szczęścia szukamy pani władzo- próbował żartować jeden z poszukiwaczy.
- To szczegóły ustalimy na komendzie. Wydzwoń mi dyżurnego. Mamy 6 osób, potrzebne wsparcie.


(przypominam, że jest to fikcja literacka, a wszelka zbieżność osób, wydarzeń i miejsc jest przypadkowa!)

środa, 4 sierpnia 2021

Sześć miesięcy za nami

Jest sierpień, siedzę obok łóżeczka mojej Córeczki i patrzę jak oddycha. Jutro będzie miała sześć miesięcy. Sześć miesięcy, które zmieniły nasze życie, naszą codzienność i naszą rodzinę. Dzięki Niej nauczyliśmy się jeszcze bardziej doceniać codzienność, każdą chwilę. Zmieniła nas wszystkich, zmieniła mnie...
Z moją Księżniczką
Jak taka maleńka Istotka może zmienić człowieka? Może i zmienia. Nagle okazuje się, że są rzeczy ważne i ważniejsze, pilne i pilniejsze. Trzeba w ułamku sekundy przeprowadzić analizę i podjąć decyzje, które mogą zaważyć na każdym kolejnym dniu. Przez te pół roku poznałam lekarzy, o których istnieniu wolałabym nie wiedzieć. Przekonałam się jak kruchy i ułomny jest system opieki zdrowotnej w Polsce i że jak się nie ma pieniędzy na prywatne leczenie, to jest się skazanym na łaskę i niełaskę lekarzy. Wiem już jak to jest czekać w długiej kolejce, aby usłyszeć na koniec, że numerki skończyły się właśnie przed tobą. Wiem jak to jest dzwonić co tydzień i pytać czy nikt nie zrezygnował, bo Dziecko powinno mieć badanie w sierpniu, a nie pod koniec października i za każdym razem słyszeć, że jeśli chcę przyspieszyć, to mogę pójść prywatnie. Wiem też jak to jest wywalczyć najszybszy możliwy termin i z uśmiechem powiedzieć w domu: "Mamy to- wizyta za 11 miesięcy, 2 tygodnie i 3 dni". Brzmi absurdalnie prawda? A mnie ucieszyło, że to nie dwa lata.
 Początki były bardzo trudne, pobyt w szpitalu nas wykończył
Lubię patrzeć jak śpi, jak się uśmiecha i jak przygląda się światu. Lubię pochylać się nad Jej buzią i pozwalać, żeby dotykała, głaskała moją twarz. Lubię kiedy po przebudzeniu nie płacze, tylko uśmiecha się do mnie. Lubię kiedy trzyma mnie mocno za bluzkę lub ściska mój palec. Lubię kiedy uspakaja Ją mój głos. Lubię śpiewać Jej kołysanki i przytulać Ją do siebie.
 Patrzy na mnie i słucha z takim zainteresowaniem
Nie wiedziałam ile mam w sobie sił, dopóki nie pojawiła się w moim życiu. Bardzo się bałam (i dalej się boję), że nie dam sobie rady w dbaniem o niemowlaka- dziewczynkę, że nie będę potrafiła wychować właściwie dziewczynki. Nie chcę jednak tego roztrząsać. Cieszę się Jej uśmiechem, ogromnym apetytem na życie i ciepłem, które daje mi z każdym przytuleniem. Cieszę się pięknymi sukienkami, lalkami i tym, że już we czwórkę będziemy poznawać nowe piękne zakątki świata.
 Jej uśmiech dodaje mi sił każdego dnia
Pół roku minęło nam niczym mrugnięcie okiem. Nigdy się nie martw Córeczko- będę zawsze przy Tobie. Kocham Cię miłością tak wielką, że nie potrafię jej ogarnąć mym sercem i rozumem. Zrobię wszystko żebyś była zdrowa i szczęśliwa!