poniedziałek, 30 października 2017

Zasnąć z brzuszkiem

Kiedy byłam w ciąży wypracowałam sposób zasypiania, który ode mnie odsunął bezsenne noce, a wg opinii mojego lekarza prowadzącego nie zaszkodził Maleństwu rosnącemu w moim brzuchu. Udało mi się również uniknąć nocnych pobudek- poza wstawaniem do toalety w ostatnim miesiącu przed rozwiązaniem (przypomnę, że Piotruś urodził się po terminie w 42tc+1d), kiedy nacisk na pęcherz bywał zbyt duży 😉

Będąc w szpitalu często widziałam jak duży był to problem dla innych mam. Oczywiście przyszłe mamy potrzebują więcej odpoczynku, bo szybciej się meczą, zwłaszcza w ostatnim trymestrze, kiedy brzuszek jest już duży. Niestety nie można wyspać się "na zapas", a u ciężarnej każda nieprzespana noc może skutkować bólami i zawrotami głowy, złym samopoczuciem, kłopotami z koncentracją. Można jednak spróbować powalczyć z bezsennością.
Kładąc się z uśmiechem na twarzy, z uśmiechem wstaniemy...
ZRELAKSUJ SIĘ
Wieczorny relaks jest bardzo istotny. Jeśli nie pada, doskonałym pomysłem będzie wieczorny spacer. Dotlenisz się, może nawet przyjemnie zmęczysz- oczywiście nie przesadź! Jeśli nie masz mdłości relaksująca kąpiel z kilkoma kroplami olejku lawendowego na pewno pozwoli Ci się wyciszyć.

SYPIALNIA
Przewietrz sypialnię przed snem. Zadbaj o to, aby w pokoju było ciemno, bo tylko wtedy w organizmie wytworzy się melatonina, która odpowiada za długi sen. Przykręć kaloryfer, zmień kołdrę na lżejszą. W chłodniejszym pomieszczeniu zaśniesz szybciej, a sen będzie głębszy niż w gorącej i dusznej sypialni.

JEDZ LEKKO
Znasz przecież zasadę, która mówi, że należy jeść ostatni posiłek na dwie godziny przed snem? Trzymaj się tego! Zwróć też uwagę na to, żeby była lekkostrawna, a wśród zjadanych produktów było białko. Wiesz co to tryptofan? To aminokwas (podwyższający poziom serotoniny), który pomoże Ci zasnąć, zrelaksować się. Znajdziesz go nie tylko w mleku, ale też w produktach sojowych i w bananach. Nie pij kawy, ani mocnej herbaty. Zastąp je melisą czy mlekiem z łyżeczką miodu. W ciąży często może Ci brakować magnezu, przez co w nocy mogą budzić Cię bolesne skurcze, zwłaszcza łydek. Zjedz wtedy na kolację coś co zawiera magnez- kilka orzechów powinno pomóc.
Mozzarella z pomidorami i wędlina drobiową to doskonałe źródło białka, potasu i witamin
PIŻAMKA TO PODSTAWA
Warto zainwestować w taką z prawdziwego zdarzenia.  Koszulki, zwłaszcza jeśli masz tendencję do wiercenia się, będą podjeżdżać pod samą brodę. To bardzo irytujące. Oczywiście jeśli lubisz koszule, jest Ci w nich wygodnie, śpij w nich. Nie musisz zmieniać swoich nawyków, jeśli jest Ci z nimi dobrze. Ważne, żeby uszyta była z bawełny, dzięki czemu nie będziesz się pocić, a Twoja skóra nie będzie podrażniona.

SIUSIU I SPAĆ
Wizyta w toalecie przed pójściem spać to zdecydowanie dobry pomysł. Przepełniony pęcherz nie obudzi Cię brutalnym uciskiem, kiedy wreszcie zaśniesz. Pójdź do toalety, nawet jeśli nie czujesz potrzeby skorzystania z niej. Postaraj się odchylić miednice lekko do tyłu. Dzięki temu maksymalnie opróżnisz pęcherz i będzie Ci się "lżej spało" 😉
Czasami trzeba stać się naleśniczkiem
TWOJA ULUBIONA POZYCJA?
Lekarze zalecają spanie na lewym boku. Dlaczego? Dlatego, ze spanie na wznak lub na prawym boku, nie wpływa dobrze na Twoje krążenie. Z rosnącym brzuszkiem, problem ten może narastać. To bardzo ważne, żeby do wszystkich narządów dopływała odpowiednia ilość krwi. Możesz wykorzystać poduszki,podkładając je pod miejsca wymagające podparcia. Teraz bez problemu dostaniesz specjalne poduszki dla ciężarnych- później przydadzą się podczas opieki nad Maluszkiem. Możesz taką poduszkę podłożyć pod brzuszek. Ja pamiętam, jak pomagało mi trzymanie poduszki między kolanami. Położne miały ubaw na sali porodowej, kiedy po 16 godzinach porodu kazałam im przełożyć poduszkę spod głowy (składając ją jeszcze na pół, aby była grubsza), i włożyć ją między moje kolana. Jaką poczułam ulgę? Mogę ją tylko porównać ze cudem znieczulenia!

Śpijcie Mamusie dobrze, niech Wasze sny będą lekkie i przyjemne. Zapewne teraz wypełniają je słodkie, uśmiechnięte bobaski. Niechaj spełnią się senne marzenia. Dobranoc!
Dobranoc

środa, 25 października 2017

Porządki (NIE)Chemiczne

       Kiedy kobieta jest w ciąży lub w domu jest Maluszek, warto zrezygnować z silnych detergentów podczas sprzątania. Można je zastąpić naturalnymi składnikami. 
Podobny obraz
Sprzątasz dom całe dnie...
       Kiedy spodziewasz się dziecka, musisz szczególnie uważać. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że nie wiesz jak chemikalia mogą wpłynąć na Ciebie i Dziecko. Nikt tego nie badał, bo byłoby to nieetyczne. Chemia domowa może podrażnić Twoją skórę i wywołać mdłości. A to chyba najdelikatniejsze z negatywnych efektów ich działania.
       Warto zwrócić się w kierunku naturalnych substancji czyszczących. Niestety są one dosyć drogie i raczej nie znajdziesz je w stacjonarnych drogeriach- dostępne są przede wszystkim w sklepach internetowych. Dlatego sama możesz przygotować przygotować substancje czyszczące z tego co masz w kuchni lub kupisz w swoim osiedlowym sklepiku czy markecie. Jeśli przeszły Ci już mdłości związane z zapachami, do tych domowych mikstur możesz dodać kilka kropelek ulubionego olejku- dom będzie pachniał tak, jak Ty tego chcesz i jak lubisz. 

      Uniwersalny płyn do mycia (wszystkich powierzchni, także szkła) przygotujesz z pół szklanki octu winnego zmieszanego z dwoma szklankami wrzątku. Z ulubionym zapachem, będzie przyjemnie pachniał. Pamiętaj żeby poczekać aż przestygnie. Wtedy możesz przelać miksturę do buteleczki ze spryskiwaczem i gotowe.
Znalezione obrazy dla zapytania lśniące meble
Każdy z nas lubi lśniące podłogi
       Chcesz umyć panele lub ukochaną drewnianą podłogę w salonie? Nic prostszego.Znów ocet- 1,5 szklanki wymieszaj w wiaderku z mniej więcej dwoma litrami ciepłej wody. Dodaj łyżeczkę ulubionego zapachu i voila!
       Sama ich nie mam, ale wiem, że w większości domów są. Co takiego? Dywany, dywaniki, dywanowe nakładki na schody... Jak je czyścić bez chemii? Tu pomoże soda oczyszczona. Po prostu rozsyp ją na zabrudzenia, wetrzyj i idź poczytać ulubiona książkę. Po kilku godzinach odkurz i podziwiaj uzyskany efekt. Pamiętaj, żeby wykonać test, bo soda może odbarwić Twój ukochany dywan, a tego jej nie wybaczysz😉 Soba pochłonie też nieprzyjemny zapach jaki może pojawić się na Twoim dywanie.
Podobny obraz
Perskie dywany są piękne, ale trudne w utrzymaniu w czystości.
       Pora na łazienkę. Przecież musisz doczyścić wannę, brodzik i umywalkę. Wymieszaj szklankę sody oczyszczonej z 2-3 łyżkami mydła w płynie. Papką przecieraj powierzchnie, będą pięknie błyszczeć.
Zdjęcie użytkownika Zakład Stolarsko-Meblowy Zbigniew Kozera.
       A jakże mogłam zapomnieć, przecież meble też muszą lśnić. Wymieszaj oliwę z oliwek z sokiem z połowy cytryny. Wcieraj miksturę w meble, po czym poleruj je suchą ściereczką. Pamiętaj, żeby wykonać test, tak jak na dywanie. Szkoda by było zniszczyć meble, a są one robione z różnych materiałów.
       Podam Wam też mój sprawdzony sposób na czyszczenie blach do ciasta i piekarnika oraz naczyń żaroodpornych. Wymieszaj sodę oczyszczoną z odrobiną soli i wody. Rozłóż równomiernie papkę na naczyniu i odczekaj pół minuty. Spryskaj octem- najlepiej buteleczką ze spryskiwaczem. Wszystko zacznie się pienić. Pocieraj lekko, opłucz letnią wodą i gotowe. Znów wszystko lśni.

wtorek, 24 października 2017

Niech zabierze mnie biel śniegu

       Siedziałam na tym tarasie już tyle razy, tyle razy patrzyłam na te szczyty. Dlaczego do tej pory nie przyjechałam tu zimą? Owinięta w śpiwór tempo wpatrywałam się w najwyższą górę. Było tak spokojnie, cicho. Z osłupienia wyrwał mnie brzęk tłuczonej porcelany- filiżanka spadła z tacy niesionej przez Matyldę. Nie miałam siły żeby do niej podbiec i pomóc zbierać fragmenty z podłogi. Otworzyła drzwi na taras i  chwilę przyglądała mi się uważnie. Trudno był nie czuć jej wzroku.
- No już wystarczy. Właźże do środka,ale już.
- Jeszcze chwilkę, zaraz zabiją dzwony na rynku.
- Już, powiedziałam- podeszła do mnie, odsunęła śpiwór i wzięła mnie pod ramię.
- Matylda, ja nie mam siły.
- Oj zaraz nabierzesz. Śniadanie czeka. I dziś dopilnuję żebyś mi wszystko zjadła. No już, Kochana, idziemy.
Westchnęłam cicho,wiedziałam, ze dalszy opór zupełnie nie ma sensu.
- Siadaj tu w fotelu. Nie tym!- ryknęła.- Tam przy kominku siadaj. Daj mi dziecko ten śpiwór, a masz ten koc- podała mi przykrycie.
- Dziękuję M.- szepnęłam z wdzięcznością, biorąc do rąk filiżankę z gorącym kakao.
- Ty mi powiesz, jak będziesz gotowa. Teraz nic nie mów dziecinko, tylko zjadaj śniadanie, bo ja się stąd nie ruszę na krok, dopiero jak taca będzie pusta- usiadła w drugim fotelu.
Bez makijażu, soczewek... Z aparatem, chustą i nadzieją... Góry moje kochane!
      Jadłam pyszności, które przygotowała, popijają ciepłym kakao. Powoli ciepło przenikało do mojego wyziębionego ciała. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak długo siedziałam na tarasie. Śpiwór śpiworem, ale było cholernie zimno. Ogień radośnie tańczył w kominku, przeskakując z polana na polano. Matylda była niesamowitą kobietą. Siedziała teraz ze mną w milczeniu i pilnowała czy zjem przygotowany przez nią posiłek. Zupełnie nie miałam ochoty na jedzenie, ale nie miałam serca odmówić.
Zabrała puste naczynia i wyszła głaskając mnie czule po twarzy. Spojrzała tylko tymi swoimi wielkimi, pełnymi ciepła, błyszczącymi oczami, uśmiechnęła się lekko i poszła.

       Siedziałam wpatrując się w ogień. Nie wiedziałam co dziś ze sobą zrobić. Nie miałam żadnych planów. Za dwa tygodnie rozpocznie się sezon zimowy i wtedy w miasteczku znów zaroi się od turystów, choć i tak w znacznie mniejszej ilości niż w bardziej znanych  miejscowościach turystycznych. Dlatego tak kocham to miejsce.
 Spokój, cisza, góry... Kocham!
       Około południa wyszłam z domu. Ciepło ubrana , z getrami pod narciarskimi spodniami. Ruszyłam w dół, w stronę Rynku, z plecakiem zaopatrzonym przez Matyldę. Szłam jakoś dziwnie bez celu. Dopiero po dwugodzinnej wędrówce zorientowałam się, że jestem na "naszym" pastwisku, przy "naszym" strumyczku, pod "naszym" samotnym drzewem. Bez sił osunęłam się na śnieg, oparłam się plecami o pień i przymknęłam oczy. Poczułam przepełniającą, przytłaczającą mnie pustkę i bezradność. Łzy same potoczyły się spod przymkniętych powiek. Nie potrafiłam nad nimi zapanować. Chyba pierwszy raz od kiedy przyjechałam tu tydzień temu, pozwoliłam sobie na takie rozklejenie się. Praktycznie nie wychodziłam z domu Matyldy. Dwa razy tylko schodziłam do Rynku, nie chcąc obciążać jej moimi serowymi zachciankami. Wszystko kręciło się wokół naszej ostatniej rozmowy z Z. Nie mogłam zapomnieć słów, które tak zapadły w moje serce, które mówił tak spokojnie... za spokojnie....
- Nie mogę pozwolić aby zabrała mi C.
- Wiem- zgodziłam się ściszając głos.
- One są dla mnie najważniejsze Mała, najważniejsze.
- Wiem i wszystko rozumiem.
- Jesteś obłędna! Dlaczego nie spotkaliśmy się, kiedy byliśmy solo?
- Tak widocznie było nam pisane. Wiesz jak cię uwielbiam, prawda?- stanęłam przed Nim i objęłam się Jego dłońmi, które poczęły czule błądzić po mojej talii.
- Jesteś cholera- szepnął z uśmiechem i przyciągnął mnie do siebie.
- Za to mnie tak lubisz- odwzajemniłam uśmiech.
- Robisz smaka.
- Na wódkę?
- Domyśl się na co.
- Powiedz.
- Na kawę.
- Ale ze śmietanką.
- Z cukrem i dużą ilością mleka.
- Wolisz kawę dłuuugo parzoną czy szybko zalewaną w kubku?
- Przestań pić kawę, bo się uzależnisz.
- Od tej na Z już się uzależniłam.
- Mała na razie odbój.
- Do kiedy?
- Nie wiem. Nie pisz, nie dzwoń. Awantura za awanturą.
- Mam uciąć zupełnie kontakt z tobą? Jak? Przecież współpracujemy na gruncie zawodowym.
- Nie wiem jak to dalej będzie.
- I co? Mam może jeszcze zwracać się do ciebie per "Panie Z"?
- Może tak byłoby lepiej?
- Jak ty sobie to wyobrażasz? Dla N to nie będzie podejrzane, jeśli nagle zupełnie zerwiemy kontakt lub nagle wrócimy do zwrotów na Pan/Pani? Ja za coś takiego chyba bym rozszarpała.
- Nie wiem. Nie wiem, Mała co robić. Jeśli cokolwiek zagraża mojej R, to usuwam to z życia.
- Tak łatwo ci to przyjdzie?
- Nie wiem, ale muszę... musimy przeczekać.
- Cóż mi pozostało? Będę się z Tobą kontaktować tylko w sprawach służbowych i tylko z telefonu stacjonarnego. W ostateczności będę dzwonić z komórki.
- Tak na razie będzie najlepiej.
- Z nie wiem czy dam radę. Nie widzieć cię, nie słyszeć, nie dotykać... Jak?
- Nie wiem Mała...
- Daj się przytulic po raz ostatni- wtuliłam się w Jego ramiona. Przez ułamek sekundy chłonęłam Jego zapach, Jego ciepło, Jego... po prostu Jego... Po czym nagle, szybko uwolniłam się z Jego objęć.- Żegnaj Z na czas jakiś- szepnęłam, spuszczając wzrok, aby stłumić chcącą wypłynąć spod powieki łzę, aby zdusić w sobie ten krzyk, który rozrywał me serce.
- Tak muszę zrobić.
- Wiem Z. Do odboju zatem- szepnęłam jeszcze ciszej.
- Do odboju Maleńka- też szeptał...
W zaspie śnieżnej...Z dala od świata- prądu zabrakło, śnieżyca zerwała linie elektro.
Siedziałam na śniegu i płakałam. Tu spędzaliśmy wakacje, przeżywaliśmy wspaniałe chwile. A teraz? Teraz byłam tu sama. Od pół roku nasz kontakt był zupełnie sporadyczny. Na początku strasznie cierpiałam, płakałam każdego wieczora. Sprawdzałam na telefon kilkanaście razy dziennie. Cisza jest najgorsza, zabija duszę. Pamiętam jak ostatni raz szeptałeś do mnie "Moja Maleńka, moja śliczna". Pamiętam ciepło Twoich dłoni i ust... Teraz tego zabrakło. Przetrwałam pół roku, ale już dłużej nie mam siły. Zapłakana wstaję i powoli wracam do mojego pokoju u Matyldy. Wiem, że pilnuje, aby w kominku zawsze palił się ogień. Powoli opadam z sił, upadam na śnieg. Jest taki biały i czysty. Czuję, że zasypiam. Może tak będzie lepiej? Niechaj mnie zabierze. Chcę zasnąć i już się nie obudzić, bo nie mam już dla kogo trwać... 

Ciepło... Powoli otwieram oczy. Jestem w moim pokoju. Matylda szybko do mnie podbiega i gładzi po policzku.
- Oj Dziecino, coś ty chciała zrobić?
- Ja?
- Ciii... Już dobrze. Jest tu i troszczy się o ciebie od 2 dni jak cię z gór przyniósł. Taką głupotę zrobić. Ale już dobrze, już dobrze...
- Kto?
- Zaraz go zawołom,czekojże.
Drzwi otworzyły się powoli... To nie Z...

niedziela, 22 października 2017

Kształt Twojego głosu, czyli tajemniczy ogród

Świecie drogi uciekam od Ciebie kolejny raz. Serce mi złamałeś i ośmieliłeś się zdeptać kolejne marzenie. W momencie kiedy poczułam, że na nowo stawiam odważnie stopy na twardym gruncie...
Sprawiasz, że uśmiecham się, nawet kiedy jest trudno...
Idę przed siebie mijając ostatnie zabudowania wioski, w której wynajęliśmy domek. Droga zmienia się z asfaltowej na utwardzoną gruntówkę, miejscami piaszczystą niczym plaża, miejscami kamienistą. Idę w stronę lasu, gdzie są trzy opuszczone gospodarstwa. W okolicy jest takich wiele. Odważnie, bez skrępowania otwieram furtę najmniejszego i kieruję się w stronę domu. Za nim stary żywopłot wyznacza granicę mojego azylu. Bez problemu znajduję bramkę i delikatnie pociągam ją do siebie. Wchodzę i przymykam oczy, aby głęboko wciągnięte powietrze wypełniło nie tylko płuca, ale i umysł, i serce. Delikatnie zamykam za sobą bramkę- za każdym razem mam wrażenie, że rozsypie mi się w dłoniach. Ściągam buty, rosa utrzymuje się tu troszkę dłużej. Idę lekko, jakby to powietrze unosiło mnie nad ziemią w głąb ogrodu.
Słońce, przestrzeń i czyste powietrze...
Przystaję przy kąciku z poziomkami- jest ich tu tak wiele, a ich słodycz cieszy mnie niezmiennie każdorazowo. Nawlekam je na źdźbła trawy i idę dalej. Siadam na wielkim, płaskim kamieniu, obok starej studni, którą już całą porósł bluszcz. Wygląda jak wyrwana z kart pięknej powieści. Konsekwentnie przysiadam w tym miejscu.. Otwieram wysłużony notatnik i... Zaczęło się...
Kwiaty lekko tu już zdziczały...
Ale nadal cieszą oczy kolorami
Przykładając stalówkę do papieru słyszę pisaną nań historię. Czuję dotyk opisywanej dłoni, zapach skóry i smak spragnionych ust. Słońce nieśmiało wychyla się zza strzechy. Przysłaniam oczy dłonią, tusz kapie na papier. Pospiesznie przykładam bibułkę i wracam do rozpoczętej pracy. Piszę... Słowa same przychodzą, myśli bezwiednie przelewam do notatnika... Jestem taka staromodna... Zamiast wystukiwać litery na klawiaturze, ja skrobię piórem... Sama tego nie pojmuję, ale zawsze wydawało mi się to większą wartością, było jakby cenniejsze. Mam moje ukochane pióro i stary notatnik w skórzanej oprawie, wiązany na rzemień. Lubię jego zapach, lubię czuć jego ciężar na moich nogach, kiedy zaczynam pisać. To daje mi poczucie prawdziwości tego, co w nim opisuję. Kiedyś to wydam. Ale jeszcze nie teraz, muszę dojrzeć do tej decyzji...

Rosa utrzymuje się tu troszkę dłużej...
Odchylam głowę do tyłu, zjadam kilka poziomek z trawkowych sznurów. Kolejny rozdział jakby sam się napisał. Słyszę Twoje kroki i skrzypnięcie bramki. Zamykam notatnik z piórem w środku, powoli okręcam go rzemieniem i ze spokojem odkładam do torby. Uśmiechasz się, patrzysz na mnie wymownie. Pomyśleć, że przewrotny los rozłączył nas na tak wiele lat. Teraz poznajemy się na nowo. Omijasz studnię, klękasz na kamieniu za mną, czule całujesz moją szyję z prawej strony. Delikatnie, nic nie mówiąc masujesz moje ramiona. Przymykam oczy, odprężam się...
- Dasz poziomkę?- szepczesz wreszcie.
- Kiedy wychodziłam jeszcze spałeś. Nie chciałam cię budzić- odwracam się z uśmiechem, powoli otwierając oczy.
- Nie boisz się tu ze mną być? Przecież tu formalnie nadal toczą się działania zbrojne- patrzysz w moje oczy, Twoje uśmiechają się delikatnie.
- Głupi jesteś żołnierzu. Nie na darmo szkoliłeś się w BKP- poszczam do Ciebie oko.
- Czytałaś moją teczkę?
- Jak pozwalam komuś jeść moje poziomki, to czytam jego teczkę. Takie mam zasady.
- Lubię takie z zasadami- uśmiechasz się i wyjadasz kolejne poziomki z mojej dłoni...
Nasza droga jest kręta i niebezpieczna, ale kroczymy nią razem!
Taka byłam, kiedy się poznaliśmy...
Jestem jak róża w "naszym" ogrodzie- czekam na Ciebie- promienie słońca, które ogrzeją me serce...

środa, 18 października 2017

Jesień

Jesień tego roku przyszła szybko, zbyt szybko, abym mogła się do tego przygotować. Lato przemknęło mi między palcami, niczym piasek na tej "mojej" mini plaży w lesie. Tyle wrażeń, tyle przeżyć... Tyle radości i uniesień... Tyle wzruszeń i zapomnienia... Tyle smutku, rozczarowań i łez... Czasami uśmiechało się do mnie słońce, czasami deszcz pozwalał ukryć łzy... A wystawiając twarz ku promykom, leniwie wyłaniającym się zza burzowych chmur, ogrzewałam nie tylko przymknięte oczy, ale przede wszystkim serce przepełnione wzruszeniami duszy...
Nawet po nieprzespanej nocy, z nadzieją wkraczam w kolejny dzień
I tak nim się obejrzałam, nim otarłam ostatnią letnią łzę, nim strąciłam ostatni letni uśmiech, poczułam zapach jesieni. Otuliła miasto mgłą. Las przepełniła zapachem grzybów, który wtargnął do mojej kuchni- uwielbiam! Drzewa otuliła kolorami- wszystkie odcienie czerwieni, brązu, żółtego i złota. Czerwień korali niezmiennie wywołała uśmiech i wzruszenie. Pamiętam jak wielokrotnie nanizałam je na nitkę. Na trawie w parku zaczęły połyskiwać brązowo perły kasztanów. To czas zrobić armię kasztaniaków.
Czy brać? A potrzebny? Nie. Ale to KASZTAN... BRAĆ!
Jesień 2017, przyniosła zmiany, wiele zmian.Wypracowane, często dzięki nieprzespanym nocom i zawalonemu życiu towarzyskiemu, ale dały ogromną satysfakcję. Zmieniło się wiele w moim życiu prywatnym oraz w pracy zawodowej- o tym Wam jeszcze opowiem, zapewne w podsumowaniu miesiąca. 
Prawdziwków w tym roku było tak wiele, że można było przebierać...
Park im. Stanisława Staszica w Kielcach
Dom Praczki, Kielce
Pałacyk Zielińskiego, ul. Zamkowa, Kielce

sobota, 14 października 2017

ZAUFANIE

Pragnęłam poznać
Zrozumieć
Poczuć
Ale nie
Zabrali je całe
Przepadło
I co?
Już go nie ma
A przecież
Tak bardzo
Chciałam
Je mieć
I chyba nawet
Już je miałam
Ale poszło
W zapomnienie
Zaginęło
Przepadło
Ograbili mnie z niego
I teraz już
Nie mam
Zaufania
Do ludzi
Do świata
Do samej siebie (?)
Ponidzie...

środa, 11 października 2017

Jak, kiedy, dlaczego

Jak to się stało, ze jestem z Tobą
Jak to się stało, że codziennie zdobywamy się
                                                          na nowo?
Jak to się stało, że dziś tulę się do siebie?
Jak to możliwe, że się nam udało?

Kiedy doszliśmy do tego?
Kiedy postanowiliśmy tak to zakończyć??
Kiedy pokonaliśmy barierę kilometrów?
Kiedy pokonaliśmy granicę czasu?

Dlaczego boimy się to ujawnić?
Dlaczego nosimy nasze złote krążki?
Dlaczego patrzymy w nasze oczy?
Dlaczego postanowiliśmy, aby zawładnęła nami
                                                  ta jedna chwila?

Od kiedy będziemy szli odważnie ulicą?
Od kiedy rozpoczniemy jawne życie?
Od kiedy?
Od kiedy Kochanie?

Kiedy zrobimy ten ostatni krok?
Kiedy szepnę Ci do ucha: "TERAZ"?
Kiedy poczuję Cie całego?
Kiedy nie będziemy mogli...

Ty jeden wiesz, co chciałam napisać.

Kocham Cię szalenie Ł.!
Najważniejsze to patrzeć w tą samą stronę...

czwartek, 5 października 2017

W mych oczu blasku

Wiedziałeś, że moje oczy nie mają określonego koloru? Kiedy serce przepełnia radość, są niebieskie. Kiedy emocje sięgają zenitu- zielenieją w nadziei unoszenia się między obłokami... Szarzeją przy łkaniu duszy...
Popatrz w me oczy- powiedzą wszystko
Wiedziałeś, że czasami błyszczą tak mocno, bo serce wyrywa się z piersi, aby powiedzieć, jaka to radość je spotkała? Wiedziałeś, że w ich blasku w sierpniu kąpie się Wenus o brzasku? Wiedziałeś, że Księżyc leniwie zanurza koniuszki dłoni, aby obmyć je w moim blasku? Gwiazdy skacząc po rzęsach, urządzają sobie wyścigi, a promienie porannego słońca odbijają się w nich niczym w lustrze.
Odpoczynek w altanie nad stawem
W moich oczach jest wszechświat. Są wyspy i morza, ocean uczuć. Jest w nich dom, w którym możemy się ukryć, schować przed światem. Z dachem tak szalenie, wściekle czerwonym, na który będziemy wychodzić, by podziwiać wielki, wakacyjny księżyc. Z oknami uchylonymi na świat, w których powiewają firanki tkane przez pająki z najdelikatniejszych nici, a ich brzegi obsadzane kryształami z porannej rosy. W salonie stolik, przy którym pić będziemy kawę- Ty czarną, ja z mlekiem. A na środku dzban z wodą z rosy zbieranej każdego poranka w naszym ogrodzie. Jest też biblioteka z dużymi, wygodnymi fotelami, gdzie oddajemy się przyjemnością lektury. Zanurzamy się w magicznym świecie zdań uśpionych w zdaniach wydrukowanych na każdej ze stron. I ta "rozpacz" kiedy z westchnieniem i lekkim niedosytem zamykamy książkę. Jak żyć, kiedy trzeba pożegnać bohaterów, których zdążyło się polubić? W tym domu jest też duży taras, gdzie pijemy herbatę z dżemem pigwowym, spoglądając na liście tworzące leniwie dywan na trawniku na tyłach naszej ostoi.
Grzybobranie
W moich oczach jest tyle zielonej przestrzeni. Jest łąka, na której w maju zbieram rumianki. Jest malinowy chruśniak, gdzie ukryci przed światem, sprawdzamy miarowość naszych oddechów, aż świat staje się słodko malinowy... Jest las, gdzie szukamy rydzów, aby piec je później na fajerkach naszej kuchni. Jest brzozowy zagajnik, gdzie odpoczywamy wśród poziomek, oparci o biel kory. Jest pasieka, gdzie cisza przemienia się w słodki dźwięk pracy tysięcy maleńkich skrzydeł. Tam sięgamy po słodycz, co ścieka z plastrów po  ustach. Jest rzeka, która błękitną wstęgą oddziela nasz magiczny świat od rzeczywistości. Ale nie patrz na tamten brzeg- wrócimy, kiedy zawoła nas tak głośno, że nie będziemy mogli tego dłużej ignorować. Na naszym brzegu jest maleńka złocista plaża, z piaskiem tak ciepłym, że przymykamy oczy w spełnieniu. Uwielbiam siedzieć ze stopami zanurzonymi w wodzie i twarzą skierowaną ku słońcu.
Grzejąc stopy w piasku
W moich oczach jest ścieżka obłożona kamieniami w ogrodzie obok przeszklonego ganku. Rośnie tam szałwia, mięta i krzak rozmarynu. Kwitną tulipany i złocienie na wiosnę, maki, które wydają ostatnie tchnienie przed letnią burzą, lilie, dumnie wychylające się nad krawędź studni, róże upajające swą słodyczą, konwalie i maciejka, której intensywność po deszczu przyprawia o zawrót głowy. W centralnej części ogrodu jest stary dąb, na jednej z gałęzi zawiesiliśmy huśtawkę. Wokół cudowne hortensje. Za nimi stary sad i jabłonie tak szczodrze darujące nam swe owoce. Wśród traw jest dywan z rozchodniku. Latem boso przechadzam się tam w zwiewnej sukience. Z wiankiem na głowie...
Na głowie kwietny ma wianek
W moich oczach jest ławka przed moim domem. Proszę zatrzymaj się na chwilę w moim świecie, przysiądź na ławce i wypij ze mną duszkiem kubek świeżego mleka... Później spójrz w moje oczy i toń w ich blasku...
Przed domem zawsze powinna być ławka

poniedziałek, 2 października 2017

O Tobie Przyjacielu

Jesteś ze mną
Ironizujesz moje wybryki
Kocham w Tobie tą ironię
Akceptujesz ze wszystkimi wadami
Jesteś tak blisko
I nie liczymy kilometrów
Troszczysz się o mnie
Martwią Cię moje choroby
Zamykasz oczy
Zawsze kiedy krzyczę
Tulisz w swych ramionach
Zawsze kiedy płaczę
(Choć nie zawsze dosłownie)
Dbasz o mój byt
Przy Tobie niczego mi nie brakuje
Oświetlasz drogę w ciemnościach
Nie mogę przecież zbłądzić
Uwielbiasz moje listy
Rozmawiasz ze mną godzinami
Mimo wiecznego braku czasu
Dzielisz się ze mną
Znamy swe radości i troski
Jestem dla Ciebie piękna
Trzymasz mnie za rękę
Kroczymy razem przez życie
Kochamy się
I jest to najczystsza z miłości
Jakie na świecie kiedykolwiek się zrodziły
DZIĘKUJĘ...
Jedziemy przed siebie... Byle razem!