sobota, 22 czerwca 2019

Nalewka z imbiru

Imbir ma wiele zbawiennych właściwości
Składniki:
- 10 dag korzenia imbiru
- 2 cytryny
- 3 łyżki miodu
- 750 ml spirytusu lub wódki 40%

Przygotowanie nalewki:
Obierz imbir i zetrzyj na tarce (na dużych oczkach) lub pokrój na cienkie plasterki. Cytryny sparz i pokrój w plastry. Do dużego słoja włóż przygotowane imbir i cytrynę, dodaj miód. Wszystko zalej alkoholem (spirytusem lub wódką).
Odstaw w ciemne miejsce na 2-3 miesiące. Po tym czasie przefiltruj nalewkę i gotowe.

Zastosowanie:
1. idealnie sprawdza się przy problemach trawiennych i przy przeziębieniu;
2. przy bólach gardła rozpuść 3-4 krople nalewki imbirowej w szklance wody i wypłucz gardło;
3. mix 30-40 kropel nalewki imbirowej i 30 kropel nalewki z czarnej porzeczki pomoże złagodzić bóle wywołane zapaleniem stawów, również reumatoidalnych.

Ciekawostka!
Kodeks apteczny Wielkiej Brytanii zaleca spożywanie 3 razy dziennie porcji 30 kropel nalewki z imbiru przy zapaleniu jelit. Często aby wzmocnić jej działanie, dodaje się 30 kropel nalewki z dzięgla. 
Imbir jest bardzo skuteczny w przypadku leczenia objawów kolki jelitowej.

NA ZDROWIE!

czwartek, 20 czerwca 2019

Czytanki z obrazkami

Są książki, które dla mnie są nowością. Ostatnio Piotruś dostał książeczkę, w której część słów zastąpiono obrazkami. Zapraszam Was na krótką recenzję.
"Czytanki z obrazkami" będziecie czytać z przyjemnością
Kilka danych technicznych:
Tytuł: Czytanki z obrazkami
Autor: Anna Sójka
Ilustracje: Elżbieta Baranowska
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2015
Wydawca: Papilon
Liczba stron: 64
Format: 19 x 27 cm
Wiek: 3-7 lat
Cena wydawcy: 19,99 zł
Duże ilustracje przykuwają uwagę małego czytelnika
Książka Anny Sójki, to zbiór 8 opowiadań. Całość jest pięknie ilustrowana. Ciekawostką jest fakt, o którym już wspomniałam- tekst opowiadań połączono z małymi obrazkami zastępującymi niektóre słowa. Dzięki temu zabiegowi, "czytać" mogą nawet najmłodsze dzieci, oczywiście z naszą pomocą. Wystarczy raz podpowiedzieć dziecku co oznacza dany rysunek np., że ta "górka" to mrowisko, a ono już dalej samo będzie w odpowiednim momencie "odczytywać" narysowane słowo. Starsi czytelnicy sami poradzą sobie z lekturą.






Jakie opowiadania zagościły na kartach książeczki? Wszystkie dotyczą zwierzątek. Oczywiście są to bajeczki z morałami, które jednak nie są podane czytelnikowi na tacy. Weźmy pod lupę pierwszą historię zatytułowaną "Niespodzianka biedronki". Biedroneczka odpoczywa w cieniu stokrotki, podczas gdy pszczoły nieustannie zbierają nektar, a mrówki wciąż poprawiają konstrukcję mrowiska, rozbudowując tą wspaniałą budowlę. W pewnym momencie zapracowane owady zwracają uwagę biedronce, aby zamiast leżeć pod kwiatkiem, pomogła im w pracy. Nic tym nie zyskując, wracają do swoich zajęć. Tymczasem nasza biedronka prosi zaprzyjaźnione owady na łące o pomoc w przygotowaniu niespodzianki dla pracowitych pszczół i mrówek. Kiedy wieczorem owady skończyły wykonywać swoje obowiązki, czekała na nie impreza- niespodzianka. Wszyscy radośnie uczestniczyli w przyjęciu, które zorganizowała biedronka. Czego uczy ta opowieść? Tego, że każdy z nas ma swoje zadanie i talenty, i nie powinien pouczać innych co powinni robić.



Każda z opowieści niesie subtelne przesłanie. Duże ilustracje przykuwają uwagę małego czytelnika, a małe obrazki "zmuszają" do śledzenia czytanego tekstu. Taka konstrukcja moim zdaniem pomoże w nauce samodzielnego czytania, poprawi jego płynność.

Ciekawostką jest moim zdaniem papier wewnątrz książki. Jest matowy, miły w dotyku. Wykorzystaliśmy ten fakt, aby szare obrazki w tekście pokolorować. I tak szare pszczoły stały się żółto-czarne, a mrówki pomarańczowe, żaba zielona, a świnka różowa. Polecamy Wam to rozwiązanie, bo to dodatkowa zabawa i ciekawostka dla dziecka.
Przyjemnej lektury i miłej zabawy!

niedziela, 16 czerwca 2019

SeeBloggers 2019

Festiwal twórców internetowych SeeBloggers (tak, to już nie jest konferencja, to już festiwal) w tym roku odbył się w dniach 7-9 czerwca. Łódź odwiedzili w tych dniach blogerzy, youtuberzy, instagramerzy, influenserzy… Ileż to łódzkich zakamarków zostało w ciągu tych trzech dni obfotografowanych. W ruch poszły telefony i aparaty. Powstały nieliczone ilości fotografii- amatorskich i profesjonalnych. Ogrom ludzi spacerował, jadł, bawił się, uczył się, fotografował, spał, zwiedzał Łódź.

Zapytacie: „Dlaczego jedziesz po raz kolejny na to samo wydarzenie?”. Otóż tylko nazwa jest niezmienna. Jadę na SeeBloggers żeby spotkać się ze znajomymi i porozmawiać, zapytać co u nich słychać- nie przez komunikator, a stojąc lub siedząc obok. Poznaję tu również nowych, wspaniałych ludzi, twórców, którzy wyrażają własne zdanie w intrenecie, tworząc go jednocześnie. Poza tym nie ma dwóch identycznych spotkań, konferencji, szkoleń. Opowiem Wam o tegorocznym spotkaniu.
Jedna z piękniejszych ścianek zdjęciowych SeeBloggers 2019

W Łodzi pojawiłam się już w piątkowy poranek. Na początek pyszne śniadanko z Maciejem, który pokazał mi kilka lat temu piękno Łodzi i najbliższych okolic. Oprowadził po najważniejszych zabytkach, muzeach i miejscach, za każdym razem racząc mnie ciekawymi opowieściami. Trzeba przyznać, że historię ma w małym paluszku, a chcąc mnie w tym roku ugościć, postanowił zabrać mnie do Palmiarni Ogrodu Botanicznego i do sąsiadującego z nią Parku Źródliska. Przepadliśmy tam aż do obiadu, który zjedliśmy na Piotrkowskiej oczywiście.
 Uwielbiam Łódź za jej zakamarki i ogromną ilość... cegły!
Jak kocham zabytki wiedzą już chyba wszyscy ;)
Po obiedzie, Maciek odprowadził mnie do EC1, gdzie odebrałam swój konferencyjny identyfikator i opaskę oraz skąd ruszaliśmy na warsztaty fotografii ulicznej z Akademią Nikona. Nie zawiodłam się- Michał Leja to profesjonalista w każdym calu. Tylko dla mnie fotografia uliczna to bardziej architektura, a dla Niego to głównie ludzie. Z pewnością skorzystam z wielu cennych rad, które przydadzą się również podczas fotografowania zabytków. Czy zacznę fotografować ludzi na ulicach? Nie wiem, ale już posiadam wiedzę jak rozpocząć tą przygodę. 
Jedyne zdjęcie z człowiekiem z foto spaceru, z którego Michał był zadowolony ;)
EC1 zachwyca- grzechem byłoby nie sfotografować tego miejsca
Piątkowy wieczór to spotkanie ze znajomymi, spacer wśród małych, ciasnych uliczek, nieoczekiwanymi szlakami. Takie małe zboczenie zawodowe- zachwycałam się elewacjami, detalami architektonicznymi, balkonami, starymi budynkami jako całością. Łódź znów oczarowała mnie swym nietypowym pięknem.
Kto powiedział, że królowa musi być sztywniarą?
Sobotni poranek. Radosne „stadko” twórców ruszyło w stronę EC1. Oczywiście, że miałam wianek na głowie- w końcu to mój znak rozpoznawczy 😉 Na start ruszyłam na ogromną salę wystawienniczą partnerów festiwalu. Tam skosztowałam pysznych babeczek i kawy od Vizira, oraz przytuliłam się do ogromnego misia Pampers. Łapiąc w drodze wodę, pobiegłam na spotkanie z Wojtkiem Wawrzakiem- najlepszym prawnikiem ever. Jeszcze przed prelekcją udało mi się zamienić kilka słów z Milką i Iloną (Siostry ADiHD) oraz z samym prelegentem, wręczając Mu sześcioletnią nalewkę z pigwy, która wywołała niewielkie poruszenie wśród zebranych :P . Jak zawsze nie zawiodłam się, Wojtek mówił rzeczowo i w bardzo przystępny sposób. 
 Na sali u Sióstr ADiHD jestem zawsze etatowym przesiadywaczem
Uśmiech to podstawa, choć czasami przydaje się też 6-letnia pigwówka ;)
Gonitwa z wykładu na wykład, z warsztatu na warsztat, ze spotkania na spotkanie. Och cóż to było za cudowne zmieszanie. A do tego warsztaty kulinarne z Dawidem Budzichem i z Philipiakiem. Co to było za wariactwo. 
Po chwili przerwy i zmianie garderoby ruszyłam na wieczorną imprezę, którą na SeeBloggers nazywa się galą. W tym roku tematem przewodnim imprezy było "HollyŁódź". Zebranym kazano czekać przed wejściem, dlatego tym razem wyjątkowo cieszyłam się z faktu, że tak bardzo się spóźniłam. Poza spotkaniem ze znajomymi i koncertem Natalii Kukulskiej i Nicka Sinclaira całą galą zachwycona nie byłam. Wielcy, znani i lubiani na piedestale, a "cała reszta" miała być tłem dla "internetowych celebrytów". Był alkohol, całkiem sporo, brakowało jakichkolwiek przekąsek. Wraz z grupą znajomych wyszliśmy zjeść na mieście i nie czuliśmy ani potrzeby, ani ochoty powrotu na galę. 

Noc okazała się być niebywale krótka. Mimo to z przyjemnością ponownie ruszyłam w stronę EC1. Wiedziałam, że niedziela znów będzie radosną gonitwą za wiedzą. Postanowiłam nabrać sił i tu pokłony dla MILZU- organizatora śniadania. Było pysznie. Wiele wykładów miło mnie zaskoczyło. Uwielbiam zdobywać wiedzę. Popołudnie upłynęło mi na gotowaniu. Ponownie chłonęłam wiedzę od Dawida. Było pysznie i już kilka razy powtórzyłam te przepisy. 
 Przepiękna i jakże ludzka Tamara Macademian Girl- dziękuję za te wyszeptane słowa!
Dawid! Zgotujmy coś jeszcze, byle szybko, bo chłonę od Ciebie więcej wiedzy niż okoń masełka- Ty wiesz o co chodzi ^_^
Wracałam do domu pełna emocji. Z bukietem kwiatów od PSORu i balonami z helem dla Smyka. Wracałam oszołomiona przepychem i "celebryckością" wydarzenia. Ogólnie pokłony dla organizatorów- to nie lada wyczyn podołać organizacji takiego kolosa. Ale gdzieś w tym wszystkim zgubiła się idea jednoczenia się twórców. Miałam wrażenie, że mali byli jeszcze mniejsi, a wielcy błyszczeli jakby bardziej. Czy chcę pojechać w przyszłym roku? Tak! Dlaczego? Dla LUDZI! Dla wspaniałych warsztatów, wykładów i spotkań. Dla łódzkich zakamarków i pysznego jedzenia w pięknych restauracjach. Dla wina wypitego z przyjaciółmi. Dla minuty, w której znika celebryckość w oczach Tamary (Macademian Girl), która przytula mnie i szepcze kilka słów tylko dla mnie, mimo, że ustawiła się już długa kolejka, aby zrobić sobie z Nią zdjęcie...
Młode pokolenie "blogierów" nabiera rozpędu 😂😂😂

czwartek, 13 czerwca 2019

Dobrze, że wróciłeś

Jest gorąco i w niektórych momentach mam wrażenie, że nawet oczy mi się pocą. Ostatnie dwa tygodnie są niesamowicie intensywne. Dużo się dzieje w moim życiu. Podejmuję wyzwania i decyzje, które mogą zaważyć na całym moim życiu. Zastanawiam się jak udźwignąć "dary", którymi obdarza mnie los. Skupiam się na pozytywach, szukam dobrych relacji i prawdziwych ludzi.
 
Słońce nie daje mi wyboru. Oświetla drogę zbyt mocno. Nawet mrużąc oczy, nie zawsze udaje mi się utrzymać obrany kierunek. Kieruję swe kroki dość odważnie do przodu. Potykam się o leżące gałęzie i kamienie. A droga jest wyboista. Klęcząc po upadku, wcale nie udaje mi się dostrzec bezpiecznych granic. Znów czuję kurz w ustach. Na czworaka próbuję nie wpaść do rowu obok, gdzie świat wylewa swe pomyje. Zmęczona, zdyszana, siadam na skrawku bezpiecznego pobocza. Rosnące tu drzewo, rzucając swój cień, daje mi chwilę odetchnąć podczas mojej wędrówki. Powoli opieram się o stary pień. Przymykam oczy. Nie wiedziałam, że wybór, którego dokonałam, będzie tak trudną przeprawą. Przez chwilę zastanawiam się, czy oby na pewno warto ponosić taki trud, aby osiągnąć cel. A może ułatwić sobie zadanie, złamać zasady, użyć podstępu? Nie, nie umiem tak- ma być na maksa albo wcale. Nie potrafię pójść na kompromisy jeśli chodzi o moją osobę. Nie umiem sobie odpuścić. Ale satysfakcja jest proporcjonalnie większa.
Z Tobą nawet kręta droga, jest łatwiejsza
Docieram do domu. Wchodzę po schodach, mam wrażenie, że budynek jakby "osłabł", ledwo "stoi na nogach"... Pusto. Chodzę po pustych pokojach, dotykam ram okien, w których staliśmy wtuleni i patrzyliśmy, razem, na świat za szybą. Siadam na blacie kuchennym, zupełnie tak jak wtedy, kiedy razem przygotowywaliśmy obiad. Kroiłam masło, żebyś mógł dorzucić małe kosteczki do mojej ukochanej ryby. I jeszcze gałązka rozmarynu. Dziś siadam do stołu i mam wrażenie, ze przechyla się na boki. Powoli idę do salonu. Kładę się na podłodze przed kominkiem. Gładzę dłonią piękne drewno. Podłoga pręży się, klepki trzeszczą złowrogo, kiedy próbuję wstać. Wszystko jakby przechyliło się mrocznie. Uciekam do sypialni. Na niewielkim stoliku dostrzegam niewielki wazonik z polnymi kwiatami. Bezwładnie wręcz opadam na łóżko. Rozkładam szeroko ramiona, po czym przyjmuję pozycję niemal embrionalną. Czy to wszystko pozwoli mi odnaleźć siebie i zgubiony gdzieś po drodze sens? Nagle słyszę kroki. Wiem, że idziesz boso. Kładziesz się obok i całujesz mnie w ramię. Uwielbiam to. Tak bardzo cieszę się, że wróciłeś. Och, jak dobrze. Cały dom znów jest jakby oswojony. Kwiaty, które widziałam na stoliku, cichutko piją wodę. Uśmiecham się. Teraz, razem, możemy położyć się na podłodze przed kominkiem...
Kwiaty znów oswojone, cicho piją wodę
Otwieram niepewnie oczy. Stoisz z pewnie wyciągniętą w moim kierunku ręką. Chwytasz mą dłoń i pociągasz mocno. Niemalże podskakuję, by w ułamku sekundy znaleźć się w Twoich ramionach. Wtulam się w Ciebie i słyszę Twój szept: "Lubię twoje ciepło". Wiem, że droga będzie teraz łatwiejsza....

piątek, 7 czerwca 2019

Likier karmelowo- waniliowy

Jestem wielką fanką karmelu w każdej postaci. Dlatego czasami z nim eksperymentuję i niekiedy wychodzi coś całkiem fajnego. Dziś podam Wam przepis na nalewkę karmelowo- waniliową.
Jeśli umiesz zrobić prawdziwy karmel Twoja nalewka będzie mieć taki kolor ^_^
Składniki:
1 puszka skondensowanego, schłodzonego mleka
1 laska wanilii
0,5 l spirytusu
1 cytryna
0,4 kg rodzynek

Przygotowanie:
Zrób karmel ze skondensowanego mleka. Wystarczy, że będziesz przez 2 godziny gotować we wrzątku puszkę ze skondensowanym mlekiem. Następnie ostudź ją. Sparz cytrynę, cienko obierz skórkę i wyciśnij sok. Sparz rodzynki. Przekrój wzdłuż laskę wanilii. 
Do uprzednio przygotowanego słoja (umyty, wyparzony, osuszony), wlej ostudzony karmel i alkohol. Wrzuć rozkrojoną wanilię, sparzone rodzynki oraz skórkę i sok z cytryny.
Wymieszaj składniki w słoju i odstaw go na tydzień w ciepłe miejsce. Po tym czasie odcedź nalew. Możesz już delektować się nalewką. Pozostałe po nalewie rodzynki możesz wykorzystać do tzw. pijanego ciasta.

Jest jeszcze drugi sposób na przygotowanie likieru karmelowego. Wystarczy połączyć ostudzony karmel z alkoholem i gotowe. W tym przypadku nie trzeba czekać, aż nalewka "odstoi".

Uwaga! Jeśli 15 minut temu zadzwonili znajomi, rozpuść dużą garść krówek w butelce wódki, a na pewno miło ich zaskoczysz.

SMACZNEGO!

środa, 5 czerwca 2019

Co to jest zabytek? Część 3- zabytki archeologiczne

O tym co to jest zabytek dowiecie się w pierwszym poście z tego cyklu, który znajdziecie TUTAJ. Opisałam wtedy zabytki nieruchome. W części drugiej dowiedzieliście się czym są zabytki ruchome. Jeśli chcecie sobie przypomnieć, zapraszam Was TUTAJ. Dziś przyszła kolej na moje ukochane ZABYTKI ARCHEOLOGICZNE!
Kiedy udaje się oznakować stanowisko archeologiczne wpisane do Rejestru Zabytków Archeologicznych jestem przeszczęśliwa

Zabytki archeologiczne możemy, zgodnie z ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami,  podzielić na 4 główne grupy:
a)pozostałości terenowe pradziejowego i historycznego osadnictwa,
b)cmentarzyska,
c)kurhany,
d)relikty działalności gospodarczej, religijnej i artystycznej.

Postaram się pokrótce opowiedzieć o każdej grupie, ale i tym razem myślę, że najwięcej wyjaśnią zdjęcia. Jako, że jestem archeologiem, dla mnie wiele rzeczy jest oczywistych, dlatego, gdyby zdarzyło mi się "pójść na skróty", śmiało pytajcie- postaram się wyjaśnić nieścisłości.

Pozostałości terenowe pradziejowego i historycznego osadnictwa
To wszystkie ślady w terenie po osadnictwie- osady, domy, miasteczka, miasta, wsie. 
Mogą to być tzw. osady płaskie, czyli takie, których nie widać, kiedy staniemy np. na polu czy łące, gdzie taka osada się znajduje. Nie widzimy jej, ponieważ wszystkie pozostałości po ty, że kiedyś mieszkali tu ludzie, znajdują się pod powierzchnią, pod ziemią. Jest bardzo dużo znaków, które "pomagają" badaczom odnaleźć takie osady. Mogą to być osady obronne czy grodziska. To dawne siedliska ludzkie, które były na miejscach obronnych z natury lub ufortyfikowane przez samych mieszkańców- wałami, fosą, murami.
Jeśli zaś mówimy o osadnictwie historycznym, nie ma zgodności wśród badaczy. Część uznaje, że to osadnictwo od średniowiecznego po nawet początek XX w., inni uważają, że początków osadnictwa historycznego należy upatrywać w XIV/ XV w. Zdaje się, że powinniśmy osadnictwo historyczne rozumieć jako takie, o których informacje znajdujemy w źródłach pisanych. To wyjaśniałoby te rozbieżności. O jednej miejscowości pisano już w średniowieczu, o innej dużo później, a o nielicznych nawet w starożytności.
 Ruiny starożytnego miasta
 Grodzisko w Korytnicy
Stradów. Grodzisko z lotu ptaka jesienią
Grodzisko w Stradowie

Cmentarzyska
Tak dla odróżnienia od dzisiejszych cmentarzy, archeolodzy określają pozostałości po miejscach, gdzie ludzie chowali swoich zmarłych. Pochówki (groby) na cmentarzyskach mogą być szkieletowe (takie, gdzie archeolodzy znajdują szkielety) lub ciałopalne (takie, gdzie szczątki były palone, często odnajdywane z elementami stosu), jamowe (takie, gdzie szczątki zmarłego składano bezpośrednio do jamy, dołu w ziemi) lub popielnicowe (spalone szczątki wsypywano najpierw do tzw. popielnicy czyli urny i dopiero później taką popielnicę grzebano), płaskie (cmentarzyska, których nie widać na powierzchni) lub kurhanowe (pochówki znajdują się pod nasypem kurhanów). Czas użytkowania obejmował poszczególnych cmentarzysk był bardzo różny, dokładnie tak jak w przypadku współczesnych cmentarzy. Niekiedy archeolodzy znajdują dowody na użytkowanie cmentarzysk przez kilkaset lat. Zapytacie o ilość pochówków. Też była bardzo różna. Czasami na cmentarzysku jest tylko kilka grobów, na innych kilkanaście czy kilkadziesiąt, a na największych ich liczba dochodzi do ponad 4000 pochówków.












Kurhany
Najprościej mówiąc to kopce ziemne. Często rodzaj mogiły o stożkowatym lub zbliżonym do półkulistego kształcie. Pod nasypem zazwyczaj znajduje się komora grobowa z pochówkiem (szkieletowym lub ciałopalnym). Często w kurhanach archeolodzy znajdują elementy drewniane, drewniano-kamienne lub kamienne.
 












Relikty działalności gospodarczej, religijnej i artystycznej
To chyba najszerszy krąg zabytków archeologicznych. Mamy tu na myśli wszystkie wytwory rąk ludzkich w przeszłości. Mogą to być narzędzia, figurki bóstw  czy ozdoby. W tej kategorii umieścić należy również malowidła naskalne czy tzw. sztukę użytkową- zwykłe rzeczy codziennego użytku, które np. fantazyjnie ozdobiono, przy czym ozdoba nie wpływała na wartość użytkową produktu.