Od powrotu z Lublina minęło niespełna dwa tygodnie. W porozumieniu z szefostwem pracowałam zdalnie przez internet. Matylda dbała o mnie i rozpieszczała mnie swoimi przysmakami. Michał był prawie codziennie, chyba, że służba mu nie pozwalała.
- Oderwij się od tego na chwilę.
- Już, już. Została mi jedna sprawa do przeklikania.
- Nie za dużo tego?- pocałował mnie we włosy. Pójdę po herbatę. Obiad już jadłaś?
- Jeszcze nie. Jakoś zapomniałam o głodzie- spojrzałam na Michała przepraszającym wzrokiem.
- Mała tak nie można. Kończ to, a ja skombinuję nam obiad.
- Matylda cię lubi, to pewnie dostaniesz coś pysznego.
Cichutko zamknął drzwi, a ja przez chwilę słuchałam jak trzeszczą stare schody w domu Matyldy. Michał uspakajał moje skołatane serce, a jednocześnie cały czas czułam, że czegoś mi brakuje. Może dlatego własnie wróciłam do pracy i narzuciłam sobie wręcz mordercze tempo? Wydarzenia z Lublina cały czas dźwięcznie obijały się o nasze życie. Nie potrafiłam wymazać ich z pamięci. A może nie chciałam? Wiem, że raniłam nie tylko siebie, ale i Michała. Chociaż starałam się tego nie robić, on wiedział, że o Z nie zapomniałam. Nie wiem czy kiedykolwiek będę umiała zapomnieć.
Kawa stała sie nieodłącznym elementem mojego biurka...
Lato zagarnęło już dnie. Tylko wieczory były jeszcze wiosennie chłodne. Często spacerowaliśmy, praktycznie każdego dnia. Michał pokazywał mi nowe zakamarki, wiele ciekawych miejsc, o których nawet nie wspominają przewodniki. Powoli przyzwyczajałam się do tej bliskości.
- Lubię, kiedy jesteś blisko.
- Coś się stało?- zapytał zaskoczony.
-Nie. Dlaczego pytasz?
- To takie nagłe wyznanie.
- To źle?
- Nie, tylko mnie zaskoczyłaś.
Oparłam się o ogrodzenie i podziwiałam pasące się na łące konie. Podszedł do mnie od tyłu, objął mnie delikatnie. Przymknęłam oczy i pomyślałam, że jest mi tak po prostu dobrze, że ta chwila mogłaby trwać i nie kończyć się.
Michał działał na mnie wyciszająco. Uporządkowałam moje życie. Zamknęłam sprawy, które teoretycznie były nie do zamknięcia. Udało mi się zmienić zapisy umowy o pracę, tak, że 4 dni w tygodniu pracowałam zdalnie i tylko 1 miałam pojawiać się w siedzibie, żeby zaparafować pisma. Przeprowadziłam się na stałe do Matyldy.
- Dzień dobry Aniu- przywitałam się z sekretarką. Jest szeryf?
- Nie pan Marcin jeszcze nie przyszedł. Ma być dziś około dziewiątej.
- A ma dziś jakieś spotkania?
- Tak, ale pod koniec dnia.
- Zadzwoń do mnie jak przyjdzie- zamknęłam drzwi sekretariatu i ruszyłam do gabinetu.
Lubiłam tą pracę. Czasami przytłaczała mnie ilość papierków. Potwierdzały tylko, że jestem "zwierzem terenowym". Gabinet urządziłam tak, jak chciałam-ogromne biurko, wygodny fotel, kącik kawowy, półka z książkami, po które najczęściej sięgałam i plakaty z wystaw w muzeach archeologicznych. Lubiłam tu pracować. Zaparzyłam kawę. Zapach wypełnił cały pokój. Rozkoszowałam się jej smakiem przy dźwiękach spokojnej muzyki.
Decyzja o zmianie pracy nie przychodzi łatwo, zwłaszcza, kiedy w obecnej nie jest źle...
Poinformowałam szefa, że odchodzę. Obowiązywał mnie trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Marcin nie krył zdziwienia. Chyba nikt w firmie nie spodziewał się tego. Marcin zaproponował mi bezpłatny urlop na przemyślenie tematu. Wiedziałam, że najbliższe 3 miesiące pokażą jaką ścieżką pójdę przez kolejne 25 lat. Czekało mnie jeszcze kilka ważnych rozmów i dwa ważne egzaminy, ale swojej decyzji byłam pewna w 85%. Pozostałe 15% zostawało dla dla Michała. Nie wiedziałam, czy odważę się porzucić spokojne życie, które tak mozolnie układałam i zaryzykuję wszystko. Obawy, że wpadnę z deszczu pod rynnę nie chciały mnie opuścić. No i jeszcze Michał... On przecież nic nie wiedział o moich planach, o tym, że do akademii zdałam już prawie wszystkie testy...