środa, 11 sierpnia 2021

Zmiany

Upały. Temperatury nie malały już od wielu dni. Oczywiście na naszej komendzie był remont, więc o klimatyzacji mogliśmy tylko pomarzyć. W takie dni tak bardzo doceniałam pracę na kryminalnym. Dwa wiatraki dawały nam minimum chłodu w naszym pokoju.
- Dobra, zrywamy się- wstałam z krzesła, zamykając laptop.
- Gdzie?- zapytał Z, zerkając znad papierów.
- Nie wiem, ale na pewno coś wypatrzymy po drodze. Mam przeczucie.
- Ty i te twoje przeczucia. Znowu wejdziemy w sam środek zasadzki?
- Nie, wszyscy dziś na miejscu.
- No to jedziemy. Prowadź. Ale ty załatwiasz u Starego.
- Luzik, mi nie odmówi- puściłam mu oczko.
- Nigdy się nie dowiem jak to robisz.
- Przecież nie mógłby się oprzeć mojemu urokowi.
- Mała, nie prowokuj.
Uwielbiałam, kiedy jechaliśmy w teren.
 
Po kilku minutach siedzieliśmy w naszej "Kijance". Nakreśliłam mu gdzie ma jechać. Po zjechaniu z "ekspresówki", skręciliśmy w kierunku nieczynnego od lat kamieniołomu. Część zarosła już drzewami, droga też była coraz słabiej widoczna.
- Kogo tu szukasz?
- Dzieciaki lubią tu przychodzić.
- I?
- I chcę zapytać grzecznie czy wiedzą co za świństwo krąży ostatnio w okolicy.
- Grzecznie?
- Postaram się. Zatrzymaj się, dalej nie pojedziemy, tu droga się kończy.
- Nie, zobacz, dalej też jest.
- Trawa jest wysoka i nie widzisz co masz przed autem. Za dwa metry wjedziesz w dół głęboki na półtora i szeroki na pół metra. Powodzenia.
- Skąd to wiesz?
- Uchol mi powiedział. Tak odstraszają nieproszonych gości. Skutecznie zdaje się.
Niestety tym razem nie mieliśmy szczęścia. Kamieniołom był pusty. Usiadłam na krawędzi i spojrzałam w dół. Lubiłam tam siadać. Miałam wrażenie, że wzrokiem obejmuję cały teren. Usiadł obok i patrzył przed siebie. Mieliśmy chwilę tylko dla nas. Chwila to dobre określenie, bo zdążyłam o tym pomyśleć, a służbowy telefon skutecznie przerwał panującą ciszę.
- Cholera, Stary. Muszę odebrać- mruknęłam niechętnie.- Tak komendancie? W terenie. Pół godzinki, do czterdziestu minut. Tak jest. Za pół godziny mamy być na sali odpraw- zakomunikowałam Z.
- Po co?
- Nie powiedział. Mamy kwadrans dla siebie. Co robimy? Leżymy czy jedziemy na szamę?- uśmiechnęłam się.
- Głodna jesteś?
- Nie.
- To masz odpowiedź- odgarnął mi włosy z twarzy.
Przechyliłam głowę i oparłam ją na jego ramieniu. Ukrył moją dłoń w swojej i pocałował delikatnie, powoli. Lubiłam te czule gesty. 

Swobodnym, lekkim wręcz krokiem weszliśmy do sali. Prawie wszyscy już byli. Usiedliśmy z tyłu, ja przy oknie. Żartowaliśmy z kolegami, sala zapełniła się, czekaliśmy już tylko na szefa.
- Dzień dobry koledzy i koleżanko- uśmiechnął się i spojrzał na mnie wymownie.
- Dzień dobry- odpowiadaliśmy.
- Zaraz przedstawię wam nowego pracownika.
- Co się stało, że robi to osobiście?- szepnęłam do Z.
- Nie wróży to nic dobrego.
- Kto jest najstarszy stażem?
- Ja komendancie- przyznał się Z.
- A stopniem?
- Ja- odpowiedziałam zdziwiona.- A co się dzieje?
- Pewnie zostaniecie poproszeni o zdanie raportu zbiorczego. O jest już wasz naczelnik.
- Będzie grubo, zobaczysz Mała.
- Skoro już wszyscy są, to zapraszam do nas Kamila Jasińskiego. To państwa nowy naczelnik.
- O kur...- szepnęłam.
- Mówiłem?
- Tego się nie spodziewałam
Komendant wyszedł po chwili razem z naszym byłym już naczelnikiem. My lekko zszokowani zostaliśmy z nowym szefem. Przedstawił się, powiedział kilka słów o sobie. Wszyscy słuchaliśmy lekko zszokowani. Poprosił, abyśmy przychodzili do niego kolejno na rozmowę.

- Proszę usiąść- wskazał mi fotel.
- Dziękuję naczelniku- odpowiedziałam i usiadłam.
- Czemu tak oficjalnie? Może przejdziemy "na ty"?- zaproponował i wyciągnął do mnie dłoń nad biurkiem.
- Patrycja- podałam mu dłoń.
- Kamil. Cieszę się. Wreszcie poznaję słynną panią nadinspektor- uśmiechnął się.
- Chyba już nie panią, ponoć przeszliśmy "na ty"?
- Ach, faktycznie.
- Słynną?- zdziwiłam się.
- Niewiele kobiet służy w wydziale kryminalnym i odnosi sukcesy. No i historię z atakiem nożowniczki poznał chyba cały kraj. Widzę, że doszłaś już do siebie.
- Prawie. Co trzy miesiące mam rehabilitację. Sprawa już zamknięta.
- A to prawda, że twoim partnerem jest jej mąż i że to akt zazdrości?
-Tak, to jej mąż. Ale to świetny partner.
- Rozumiem- coś notował, a ja zdałam sobie sprawę, że bezpiecznie będzie miarkować słowa.
- Wszyscy tu pracują na wysokich obrotach.
- Nie wątpię. Czy nie myślałaś żeby przenieść się do wojewódzkiej?
- Nie, tu mam wystarczająco dużo pracy.
- W wojewódzkiej mogłabyś koordynować powiaty.
- Nie muszę, tu spełniam ważną rolę- uśmiechnęłam się delikatnie.
- Zastanawiam się kogo ci przydzielić.
- Jak to?
- Chcę zrobić niewielkie roszady. Nie wydaje mi się, aby wasza para była dobrym rozwiązaniem po ty, co zaszło. Zbyt duże ryzyko.
- Nie wydaje mi się. W tej pracy muszę bezwarunkowo ufać partnerowi, a to zaufanie wypracowuje się latami. Jak upadam do tyłu, to wiem, że on będzie tam stał.
- Tak, tak. Jednak doszły mnie słuchy, że łączy was coś więcej.
- To pomówienie. To, że się przyjaźnimy prywatnie, nie oznacza, że...- wyjaśniałam.
- Spokojnie- przerwał mi.- Opowiedz mi dokładnie o zakresie twoich obowiązków.

- Zrób mi kawę- usiadłam na biurku.
- Co jest Mała?
- Nie wiem. Niby zadawał pytania, ale miałam wrażenie, ze wszystko wie, tylko mnie sprawdza, co mu powiem.
- Żartujesz?
- Nie i to mnie martwi. Mam przeczucie, że mamy kreta. Wątpię żeby Arek wszystko mu opowiedział.
- Z, nowy naczelnik cię wzywa- Mariusz zajrzał do nas, uchylając lekko drzwi.
- Zalejesz sobie kawę?
- Jasne. Idź, bo podpadniesz pierwszego dnia.
- Pędzę naczelniku!- krzyczał, wychodząc z pokoju.

Wrócił zły.  Usiadł i zaczął nerwowo uderzać w klawiaturę. Na szczęście nasza zmiana miała trwać jeszcze pół godziny. Nazajutrz zastałam go nad kartonem. 
- Co jest grane?
- Pakowanko- odpowiedział zdawkowo, wrzucając kolejną teczkę do pudła.
- To czekaj, zaraz to ogarniemy.
- Nie Mała, tylko ja.
- Nie rozumiem.
- Zostajesz tu sama.
- Dalej nie rozumiem. Czymś podpadliśmy?
- Ponoć chodzi o takt i że nie wypada, bo wiesz...
- Co za brednie? Tylko mi nie mów, że chodzi o to, że jestem kobietą.
- Yhy.
- To już ten wydział ma chyba przepracowane?
- Mnie to mówisz?
- Przenoszę się z tobą.
- Nie możesz. Dostałem chyba schowek na szczotki, ledwo sam się tam mieszczę.
- Przecież to jakiś absurd.
Trzasnęłam drzwiami wchodząc do naczelnika.
- Próbowałam ją zatrzymać panie naczelniku- wpadła za mną wystraszona sekretarka.
- Spokojnie- dał jej znak dłonią do odwrotu.
- O ci chodzi? Dlaczego Z się pakuje?
- Spokojnie. Uznałem, że tak będzie lepiej. Chodzą różne plotki, nie chcę powtórki z rozrywki.
- Przecież to mój partner. Pracujemy razem. 
- Zastanów się co się wydarzyło. Chcesz jeszcze raz oberwać? Inni nie komentują waszego partnerstwa?
- Ten wydział ma to już przerobione.  
- Nie jestem tego taki pewien. Jeśli mi to udowodnicie przez miesiąc, Z wróci do pokoju. To moja ostateczna decyzja.
- Do widzenia naczelniku- trzasnęłam drzwiami na pożegnanie.

Wpadłam do pokoju i szybko otworzyłam szafę pancerną. Sprawdziłam broń, ściągnęłam pas i trzasnęłam drzwiczkami. 
- Spakowany?
- Tak. Został tylko komp, ale informatyk powiedział, żeby nie zabierać tego, bo ma dla mnie inny. Ten ma tu zostać, zgrywam wszystko na pendrive.
- Dużo ci zostało?
- 10 minut.
- Idę wypisać kwity na auto. Szykuje się, jedziemy w teren. Za kwadrans hieny ruszają przy zalewie.
- Skąd wiesz?- nie ukrywał zaskoczenia.
- Mam ochotę komuś dokopać. Wchodzisz w to?
- Pisz kwity. Zamknę pokój. Za chwilę będę.

To była szybka akcja. Zostawiliśmy auto przy lokalnym sklepiku. Do zalewu mieliśmy jakieś 200 metrów. Między drzewami widziałam grupkę 6 mężczyzn w strojach moro. Jeden z nich trzymał mapę i tłumaczył coś pozostałym. Powoli, najciszej jak się dało, podeszliśmy na odległość ok 10 metrów. Czekaliśmy, musieliśmy ich złapać na gorącym uczynku. Po chwili wzięli wykrywacze i ruszyli wzdłuż zbiornika. Kiedy weszli w las wiedziałam, że to będzie udana akcja. Zaledwie kilka minut czekałam na pierwszy okrzyk.
- Chłopaki mam coś. Piszczy jak szalony- pozostali podbiegli do wołającego.
- Dobra, sprawdźmy czy punktowo czy to coś większego.
- Cholera, mamy to. Wskaźniki szaleją. Kopiemy- na to właśnie czekałam.
- Dzień dobry panowie, policja!- krzyknęłam, kiedy wbili już łopaty.
- Nie radzę uciekać, łapy w górę- dodał spokojnie, ale stanowczo Z.
- A co tu się wyprawia? Co to za zabawki?- wskazałam głową wykrywacze.
- Przecież wiesz, to po co pytasz- odburknął "dowódca".
- Grzeczniej! Nie umiesz się odezwać do kobiety?
- Siadać pod drzewem i dokumenty proszę. Pozwolenie jak mniemam jest?
- Nie ma.
- Słucham? Nie dosłyszałam. Jak z tym pozwoleniem? Mam wydzwaniać WKZeta?
- Nie ma.
- Więc co panowie tu robicie?
- Szczęścia szukamy pani władzo- próbował żartować jeden z poszukiwaczy.
- To szczegóły ustalimy na komendzie. Wydzwoń mi dyżurnego. Mamy 6 osób, potrzebne wsparcie.


(przypominam, że jest to fikcja literacka, a wszelka zbieżność osób, wydarzeń i miejsc jest przypadkowa!)

środa, 4 sierpnia 2021

Sześć miesięcy za nami

Jest sierpień, siedzę obok łóżeczka mojej Córeczki i patrzę jak oddycha. Jutro będzie miała sześć miesięcy. Sześć miesięcy, które zmieniły nasze życie, naszą codzienność i naszą rodzinę. Dzięki Niej nauczyliśmy się jeszcze bardziej doceniać codzienność, każdą chwilę. Zmieniła nas wszystkich, zmieniła mnie...
Z moją Księżniczką
Jak taka maleńka Istotka może zmienić człowieka? Może i zmienia. Nagle okazuje się, że są rzeczy ważne i ważniejsze, pilne i pilniejsze. Trzeba w ułamku sekundy przeprowadzić analizę i podjąć decyzje, które mogą zaważyć na każdym kolejnym dniu. Przez te pół roku poznałam lekarzy, o których istnieniu wolałabym nie wiedzieć. Przekonałam się jak kruchy i ułomny jest system opieki zdrowotnej w Polsce i że jak się nie ma pieniędzy na prywatne leczenie, to jest się skazanym na łaskę i niełaskę lekarzy. Wiem już jak to jest czekać w długiej kolejce, aby usłyszeć na koniec, że numerki skończyły się właśnie przed tobą. Wiem jak to jest dzwonić co tydzień i pytać czy nikt nie zrezygnował, bo Dziecko powinno mieć badanie w sierpniu, a nie pod koniec października i za każdym razem słyszeć, że jeśli chcę przyspieszyć, to mogę pójść prywatnie. Wiem też jak to jest wywalczyć najszybszy możliwy termin i z uśmiechem powiedzieć w domu: "Mamy to- wizyta za 11 miesięcy, 2 tygodnie i 3 dni". Brzmi absurdalnie prawda? A mnie ucieszyło, że to nie dwa lata.
 Początki były bardzo trudne, pobyt w szpitalu nas wykończył
Lubię patrzeć jak śpi, jak się uśmiecha i jak przygląda się światu. Lubię pochylać się nad Jej buzią i pozwalać, żeby dotykała, głaskała moją twarz. Lubię kiedy po przebudzeniu nie płacze, tylko uśmiecha się do mnie. Lubię kiedy trzyma mnie mocno za bluzkę lub ściska mój palec. Lubię kiedy uspakaja Ją mój głos. Lubię śpiewać Jej kołysanki i przytulać Ją do siebie.
 Patrzy na mnie i słucha z takim zainteresowaniem
Nie wiedziałam ile mam w sobie sił, dopóki nie pojawiła się w moim życiu. Bardzo się bałam (i dalej się boję), że nie dam sobie rady w dbaniem o niemowlaka- dziewczynkę, że nie będę potrafiła wychować właściwie dziewczynki. Nie chcę jednak tego roztrząsać. Cieszę się Jej uśmiechem, ogromnym apetytem na życie i ciepłem, które daje mi z każdym przytuleniem. Cieszę się pięknymi sukienkami, lalkami i tym, że już we czwórkę będziemy poznawać nowe piękne zakątki świata.
 Jej uśmiech dodaje mi sił każdego dnia
Pół roku minęło nam niczym mrugnięcie okiem. Nigdy się nie martw Córeczko- będę zawsze przy Tobie. Kocham Cię miłością tak wielką, że nie potrafię jej ogarnąć mym sercem i rozumem. Zrobię wszystko żebyś była zdrowa i szczęśliwa!

środa, 14 lipca 2021

Dziecięcy świat

Pamiętacie jak to było w dzieciństwie? Jaki fascynujący był dla nas świat? Niemal każdego dnia spotykaliśmy się z czymś zupełnie nowym. Czekało na nas mnóstwo wyzwań. Poznawaliśmy nowe osoby, rzeczy, obowiązki, uczucia i emocje. Teraz pomyśl, że dokładnie to samo przechodzi twój maluch. Dzień w dzień pojawia się u nich coś nowego. Zaczynają przedszkole, poznają nowych kolegów i koleżanki, pierwszy raz jadą pociągiem i zwiedzają stary zamek, rozpoczynają nowe zabawy, uczą się, doświadczają.... I właśnie w tym wszystkim ma im pomóc książka "Dziecięcy świat".

 "Dziecięcy świat"- odkryjmy go na nowo
 
Kilka danych technicznych:
Tytuł: Dziecięcy świat
Autor: Izabela Jędraszek-Drzazga
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2020
Wydawca: Fenix
Liczba stron: 32
Format: 20,1 x 28,3 cm
Cena wydawcy: 17,99 zł
Wiek: 6+

Tak wygląda podział na tekst w "rozdziałach"

Książka wydana jest na pięknym, kredowym papierze. Kolorowe obrazki są miłe dla oka i dość zabawne. Większość z nich doskonale oddaje to, co miały przedstawiać. Zielona czcionka i jej typ utrudnia czytanie. Dodatkowo jej rozmiar nie jest zbyt duży, w porównaniu z formatem samej książki. Gruba okładka na pewno wpłynie na jej żywotność. Książka podzielona jest na 14 części. Ogromnym plusem jest fakt, że książka jest szyta, nie klejona- to zawsze zwraca moją uwagę i podnosi wartość publikacji.
Książka wydana jest n pięknym papierze i jest szyta- nie klejona
Książka "Dziecięcy świat" pomaga odkryć, nazwać i wytłumaczyć to wszystko, co pojawia się w świecie i codzienności dziecka. Ilustracje są dość zabawne i obrazują daną sytuację, którą dodatkowo wyjaśniają krótkie teksty. Plusem i minusem jednocześnie jest to, że każdą z przedstawionych w książce scenek, rodzice i dzieci mogą interpretować we własny sposób. Ponadto wydawca już na początku książki zaznacza, że nie ponosi "żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek skutki wynikłe z wykorzystania zawartych w niej materiałów i treści". Robi to mikroskopijną czcionką. Tu pojawiają się moje wątpliwości. Oczywistym jest, że nie może odpowiadać za działania osób trzecich, jednak wydaje się oczywistym, że za własne postępowanie już powinien, A takim właśnie jest odpowiedzialne wydanie książki, tym bardziej dla dzieci. 
 
Czy zatem polecam ta książkę? Polecam zapoznać się z nią, tak, żeby nie pójść "na żywioł" i przygotować sobie wyjaśnienia czy też dodatkowe informacje dla własnego dziecka. Z pewnością ilustracje spodobają się dużej części małych czytelników.
 
Rozdział "Szkoła" przygotuje dziecko i wyjaśni, że szkoła to już nie przedszkole i są tu inne zasady

Nietypowa, kolorowa czcionka nie ułatwia czytelniczej przygody.

Ilustracje są kolorowe i dobrze obrazują dane zagadnienie

poniedziałek, 31 maja 2021

Moja pierwsza gra. Na jagody. Trefl

Kto z nas nie zna wesołej piosenki "Idziemy na jagody"? Założę się, że w głowie większości z Was zadźwięczały muzyka i słowa o jagodowym sercu. Rodzice maluchów znają też wiele bajeczek, w tym "Bobaski i Miś". I teraz właśnie będzie okazja jak ze znanymi dziecku bohaterami, wprowadzić Malucha w świat planszówek. Zaczynamy?
Moja pierwsza gra. Na jagody

Kilka danych technicznych
Tytuł: Moja pierwsza gra. Na jagody
Seria: Bobaski i Miś
Rodzaj: gra planszowa przestrzenna
Rok wydania: 2021
Wydawca: Trefl
Liczba graczy: 3
Cena wydawcy: 39,90 zł
Wiek: 2,5+

Zawartość pudełka
Przygotowanie planszy do rozgrywki

Bohaterowie serialu Bobaski i Miś, radośnie wyruszają na leśną przygodę. Po drodze do domku Misia zbierają pyszne jagódki. W zależności od wybranego wariantu gry, o zwycięstwie zadecydować może pierwszeństwo na mecie lub ilość zwanych jagódek. Istnieje możliwość gry kooperacyjnej, gdzie wszyscy gracze wspólnie zbierają jagody do koszyka. 
W skrócie Gra polega na rzucaniu drewnianą kostka, na której zamiast ilości oczek są kolorowe kółka, wyznaczające miejsce na planszy, i przesuwaniu w wyznaczony sposób pionków od startu aż do mety. Jeśli na kostce wypadnie rysunek koszyczka, gracz otrzymuje żeton jagody. Jeśli kostka wskaże słoneczko, gracz przesuwa się o 1 pole. Tyle zasad, czas na zabawę.
Trójwymiarowy mostek pomaga przekroczyć rzekę na planszy
W domku misia można otworzyć drzwi i okienko


Zawartość pudełka:
Przestrzenna plansza
3 drewniane pionki
Duża, drewniana kostka
16 żetonów jagód
Instrukcja
Pudełko zamieniające się w koszyk

Proste zasady sprawiają, że gra jest odpowiednia dla maluchów po skończeniu 2,5 roku. Wdrożenie w świat planszówek ułatwiają również przestrzenna plansza i duże drewniane elementy. 
Pionki i kostka wykonane są z drewna
Bardzo podoba mi się grubość planszy i trójwymiarowych elementów. Wiem, że nie zniszczą się nawet przy wielokrotnym rozkładaniu i składaniu. Pionki i kostka są równie solidne i ponadto wykonane z drewna. Z łatwością poradzą sobie z nimi małe rączki.
Na planszy i na kostce nie ma numerków, są kolorowe kółka. Nie trzeba więc wiele maluchowi tłumaczyć przy każdym rzucie. O ileż stresów mniej, zrozumieją tylko rodzice takich maluchów.
Kolejna rzecz, na którą zwróciłam uwagę, to możliwość gry kooperacyjnej, gdzie wszyscy gracze pracują na wspólny sukces. To uczy dziecko współpracy i tego, że nie zawsze trzeba być pierwszym, a sukces można osiągać wspólnym wysiłkiem.
Podsumowując, uważam, że to świetna planszówka dla maluchów, ale i nieco starszych dzieci. Pięknie wydana, estetycznie wykonana, z dbałością o szczegóły, bardzo ładnie dobrane kolory. Idealna do wprowadzenia dziecka w świat planszówek, ale i do pracy terapeutycznej przy problemach rozwojowych.

POLECAMY, a Wydawnictwu Trefl dziękujemy za możliwość zabawy!



Grubość planszy i przestrzennych elementów gwarantuje długą żywotność gry
Kiedy wszyscy grają razem, pudełko zamienia się w koszyk na jagody
Punkty można dostać za pierwszeństwo przy domku Misia i za ilość zebranych jagódek


W następnym wpisie opowiem Wam o książeczce, o tym samym tytule.

czwartek, 27 maja 2021

Modlitwa Matki

Kiedy rodzi się kobieta, nikt jej jeszcze nie powie
Że życie ją doświadczy i serce milion razy porwie
Dorasta naiwnie więżąc w cud narodzin i piękno istnienia
A później codzienność szara w pył wszystko zmienia
Wnet leży ona w przerażającej bieli szpitalnej pościeli
Łóżko od łóżka tylko mała szafka dzieli
Choć położna wita je "Dzień dobry Cesarzowe"
Ona pod kołdrę zapłakane oczy chowa
Z nadzieją słucha stukotu kół wózeczków
I płaczu rozwożonych matkom aniołeczków
Powoli wstaje, choć w głowie się kręci
Chce już utulić swe małe dziecięcie
Powolnym krokiem idzie do pokoju
Gdzie szklane domki dla dzieci w ciszy stoją
Przykłada dłoń do szyby, wnet dziecię się budzi
Zaczyna cicho kwilić, więc pozwolą je tulić
Dziecię jest maleńkie, mieści się na dłoni
Płyną łzy matczyne, serce z bólu płonie
Przytula do serca matka swoje dziecię
I tak zaczyna modlitwa w niebo lecieć
Boże miłosierny, Panie litościwy
Daj dzieciątku memu troszkę więcej siły
Pozwól jej oddychać już w moich ramionach
Nie chcę znów jej wkładać do szklanego domu
Zabierz bóle wszystkie, zrzuć na mnie cierpienie
Nic nie winne przecież to małe Stworzenie
Powiedz Panie szczerze, co ona zrobiła
Aby od początku tak karana była
Jej maleńkie dłonie i drobne stópeczki
Pewnie takie same mają aniołeczki
Lecz ja nie chcę Panie by aniołem się stała
Skoro mi ją dałeś, chcę by tu została
Pozwól dobry Boże na oddech spokojny
Niech już małe ciałko od kabli uwolnią
Daj zobaczyć Panie jej uśmiech na twarzy
Niech bez tych kabelków serce sobie radzi
Zabierz siły moje jeśli pragniesz tylko
Byle zdrowa była ta moja Kruszynka
Niech nie traci więcej z małej swojej wagi
Patrzeć na ten licznik nie mam już odwagi
Kładę ją na łóżku, w rękę wodę biorę
I maleńki krzyżyk kreślę jej na czole
Agnieszko ja Ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego
Bądź dobrym człowiekiem, uciekaj od złego
Chociaż mocno wierzę w dobroć mego Pana
Z przerażeniem teraz na kolana padam
Szepczę cicho skryte prośby i błaganie
Abyś jej nie zabrał do siebie mój Panie
Teraz jej nie oddam nie wypuszczę z objęć
By poczuła wreszcie serca matki płomień
Wierzę mocno Panie, że moc masz niepojętą
Uzdrowisz me dziecię jednym swym szepnięciem
Nie chcę dobry Boże dziś się na to zgadzać
Aby w tym momencie już Ci ją oddawać
Niech podziwia w polu rozkwitnięte mąki
Z radością podziwia motyle, drzewa, ptaki
Roześmiana niech biega boso po zielonej łące
I niechaj ogląda kaczeńce kwitnące
Niechaj rośnie zdrowo Panie na Twą chwałę
Cierpienie niestety nie uszlachetnia wcale
Kończę mą modlitwę i tak myślę sobie
Jeśli masz ją zabrać, zabierz Panie obie
Wierzę jednak Boże w dobroć Twą największą
Po to mi ją dałeś, by rodzinę powiększyć
Dziękuję więc Panie tak mocno jak umiem
Choć nie obejmuję Ciebie mym rozumem
Wierzę, że pozwolisz radośnie na rękach
Zanieść ją przed ołtarz i klęknąć w podzięce


sobota, 30 stycznia 2021

Segregator Jestem w ciąży

Kobietom w ciąży podrzuca się pod nos masę przedmiotów, gadżetów i tego wszystkiego, czego "potrzebują". Oczywiście znajdą się takie, które będą potrzebować każdej z tych rzeczy i będzie je na to stać. Większość jednak stara się nie oszaleć w tym "magicznym czasie" w swoim życiu i nie zagracić sobie życia i domu. Dziś chciałabym napisać o "gadżecie" dla kobiet w ciąży, stworzonym przez Nicole Sochacki- Wójcicką, znaną jako Mama ginekolog, czyli o segregatorze #jestem w ciąży. 
Segregator #jestem w ciąży Blondynka

Segregator #jestem w ciąży – czym właściwie jest?

Sama autorka określa segregator jako unikatowy produkt na polskim rynku.  Na stronie sklepu mamaginekolog.pl mamy kilka wersji okładki do wyboru (zawartość jest taka sama, różnią się tylko okładką, które mają swoje nazwy np. blondynka, boho, retro czy luz). Jako dodatki do segregatora dostajemy m.in. torbę, magnesy na lodówkę, naklejki.
Po otwarciu segregatora, na okładce znajdziemy miejsce na podpisanie o imieniem i nazwiskiem oraz wpisanie danych do kontaktu do bliskiej osoby. Jest też specjalne miejsce na kartę ciąży i informację o grupie krwi. Następnie w segregatorze znajdziemy kilka kart z ważnymi informacjami dla każdej ciężarnej:
- wywiadu położniczego;
- kalendarium ciąży;
- z zaleceniami suplementacji folianów, w tym informacja o innych zalecanych suplementacjach w ciąży według Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników;
- dotycząca USG połówkowego;
- miejsce na notatki z wizyt lekarskich i pytania do lekarza lub położnej.
W segregatorze znajdziecie także dedykowane wkładki z kieszonkami:
- z badaniami na kolejną wizytę oraz na dokumenty po wizycie np. zaświadczenia lekarskie, recepty czy skierowania;
- na obowiązkowe badania krwi;
- na badania moczu z szczegółowym opisem jak mocz powinien być oddany w ciąży oraz jaki jest cel tak częstego badania moczu w ciąży;
- na trzy obowiązkowe badania USG z szczegółowym opisem celu każdego z nich;
- na badania profilaktyczne (cytologia, USG piersi) oraz istotne badania sprzed ciąży ;
- na dokumenty po hospitalizacjach oraz konsultacjach specjalistycznych;
- z badaniami niezbędnymi do porodu.

 Wnętrze segregatora z foliowymi zakładkami

Głównym celem segregatora #jestem w ciąży, jest przede wszystkim ułatwienie przechowywania licznych dokumentów medycznych związanych z ciążą w specjalnym dla tego oznaczonym segregatorze, a także zwiększenie bezpieczeństwa przyszłej mamy. Sam segregator jest kompaktowy i bez problemu mieści się w przeciętnej damskiej torebce. Przewidziano w nim miejsce na wszystkie badania obowiązkowe i dodatkowe.

 
Segregator #jestem w ciąży – co o nim myślę i czy warto?

Bloga mamaginekolog.pl zapewne nie muszę nikomu przedstawiać. Prawie każda kobieta zainteresowana tematyką ciąży, opieki nad noworodkiem i profilaktyki ginekologicznej w końcu tam trafiła i raczej zostaje na dłużej. Do zamówienia segregatora #jestem w ciąży skłonił mnie segregator pediatryczny, który mam dla Piotrusia, a który bardzo mi się przydaje i pozwala utrzymać dokumentację medyczną dziecka w należytym porządku. Kiedy więc udało się przetrwać krytyczny początek ciąży, zamówiłam segregator #jestem w ciąży. Od razu zachwycił mnie swoją funkcjonalnością i wiedzą zawartą na wkładkach. Wraz z kolejnymi tygodniami był dla mnie jednak coraz mniej przydatny. Dlaczego? Zapewne dlatego, że ciąże prowadzę w Przychodni Przyszpitalnej, czyli "na NFZ", a nie prywatnie.

 Karty z informacjami

Kiedy prowadzi się ciąże w publicznej placówce służby zdrowia, nie otrzymujemy żadnych wyników badań- wszystkie karteczki trafiają do karty, a do tzw. karty ciąży są przepisywane tylko ostateczne i wybrane wyniki. Jedyne co dostajemy to wyniki potwierdzające grupę krwi i wynik badania GBS, który położna zszywaczem przytwierdza nam do karty ciąży..
 

Sam segregator jest bardzo solidny. Karty z kieszonkami w dobie COVID-19 przydały się na druki ankiet, które trzeba wszędzie wypełniać, więc mogłam wziąć na zapas i przed pójściem do placówki, na spokojnie wypełnić je w domu. W segregatorze mam też wyniki badań USG, które ze względu na żałosnej jakości sprzęt w przychodni, robiłam prywatnie. 
 Wygląd kart z kieszonką na dokumentację
 
Dzięki segregatorowi często nie musiałam się tłumaczyć, że jestem w ciąży, zwłaszcza, że długo nie było u mnie widocznego brzuszka ciążowego. Wystarczyło trzymać go w ręce, a nie w torebce.
 
Segregator #jestem w ciąży będzie idealny dla pacjentek prowadzących ciążę w gabinetach prywatnych i pozwoli utrzymać idealny porządek w dokumentach związanych z ciążą. Zdecydowanie jest on świetnym narzędziem pomagającym ciężarnej przejść spokojnie przez ciążę. Jeśli jednak prowadzisz ciążę "na Fundusz", bardziej przyda Ci się plakietka, którą możesz przypiąć do torebki, niż sam segregator. Informacje zawarte na wkładkach przekaże Ci lekarz prowadzący lub bez problemu znajdziesz je na stronach przychodni, PTG czy chociażby autorki segregatora.
 
Ogólnie nie żałuję wydanych pieniędzy, bo kilka razy dzięki segregatorowi dojrzały mnie pielęgniarki w punkcie pobrań i weszłam na badania bez kolejki. Będzie mi służył jako segregator na badania po ciąży, na zasadzie przechowywania dokumentacji, jak segregator Syna. Warto odkupić segregator od innej mamy lub choćby przejrzeć, jeśli macie taką możliwość i zadecydować dopiero o zakupie.

środa, 27 stycznia 2021

Torba do porodu w czasie pandemii

Pandemia zmieniła nasz tryb życia, nasze ostrzeganie świata i standardy dotyczące ochrony zdrowia. Niestety pojawiło się wiele obostrzeń, zakazów, nakazów. Dotyczą one oczywiście również kobiet w ciąży i oddziałów ginekologiczno- położniczych w szpitalach. Pewne rzeczy pozostają jednak niezmienne, jak chociażby fakt, że większość ciężarnych chce być dobrze przygotowana do porodu, również w kwestii dobrze spakowanej torby.
Ja postawiłam na torby, które w całości mogę uprać. Ta druga, to zapas, który w razie potrzeby Po prostu TATA przyniesie mi do szpitala.

Co więc warto zabrać ze sobą do szpitala? Oto sprawdzone i skonsultowane z położną i lekarzem dwie listy: dla przyszłej Mamy i dla Maluszka.


Dokumenty:
- dowód osobisty
- NIP- własny (w przypadku prowadzenia własnej działalności gospodarczej), bądź pracodawcy, choć teraz nie jest już niezbędny, ponieważ wszystko jest w systemie
- skierowanie do szpitala
- karta przebiegu ciąży
- ostatnie wyniki badań: morfologia krwi, wyniki badania moczu
- USG oraz innych przeprowadzonych w czasie ciąży badań
- antygen HBs
- wyniki badań w kierunku WR i HIV
- grupa krwi matki (tatuaż czy wpis w karcie ciąży nie są dokumentem potwierdzającym Twoją grupę krwi!)
- w niektórych przypadkach: określony poziom anty-Rh
- posiew z pochwy w kierunku paciorkowców (GBS)
- w przypadku bycia pod opieką specjalisty- wyniki badań od lekarza (np. kardiologa lub okulisty)
- przy planowanej cesarce - poziom potasu i sodu i koagulogram
- plan porodu (chociaż nie znam kobiety, która podczas porodu o nim pamiętała 😉)


Dla Ciebie:
- maseczki jednorazowe (ok. 10 szt)- najlepiej zapakowane w woreczek strunowy, aby były czyste i by uniknąć zakładania wciąż jednej i tej samej. alternatywą jest przyłbica ochronna 
- kosmetyki: przybory do mycia w małych buteleczkach, antyperspirant, krem do twarz i do rąk, pomadka do ust (podczas porodu bardzo wysychają usta, mogą nawet boleśnie popękać), szczotka do włosów, szczoteczka do zębów, pasta do zębów, waciki kosmetyczne, płyn micelarny, mgiełka do twarzy/woda termalna do nawilżenia twarzy
- chusteczka do okularów, jeśli je nosisz
- ręcznik średniej wielkości i malutki do przecierania twarzy
- ciapy do chodzenia po szpitali, łatwe do zdjęcia
- klapki pod prysznic
- papier toaletowy
- chusteczki higieniczne
- piżamy/koszule, najlepiej rozpinane w okolicy piersi - przydatne przy karmieniu piersią (polecam zabrać 3-4)
- szlafrok (najlepiej sprawdza się z kieszonkami, tak żeby móc włożyć np. podkład idąc do toalety, a nie paradować z nim całą drogę)
- jednorazowa bielizna poporodowa, pozwalająca oddychać ranom po porodzie
- duże podpaski/ podkłady poporodowe (najlepiej wysokochłonne)
- podkłady jednorazowe na łóżko
- biustonosze do karmienia (2-3 szt)
- wkładki laktacyjne
- podkładki na toaletę
- gumowe kółko do pływania dla dzieci (zajmuje niewiele miejsca, a może przydać się po pęknięciu/nacięciu krocza, nadmuchasz je ewentualnie w szpitalu)
- regularnie zażywane lekarstwa
- maść łagodząca na brodawki
- telefon wraz z ładowarką
- butelka wody mineralnej (polecam zabrać 2 mniejsze niż 1 dużą)
- biszkopty (uwierz, na polskiej porodówce mogą być wybawieniem, a ich smak będzie wyborny 😋)
- luźne, wygodne ubranie na wyjście do domu (może być to same, w którym przyszłyście do szpitala)
 
 
Dla Dziecka:
- bawełniane śpioszki, body, pajacyki rozpinane na całej długości (3- 5 par)
- sweterek lub bluzę
- czapeczki (3 szt.)
- skarpetki (3 szt.)
- rękawiczki by uniknąć drapania się przez dziecko
- pieluszki jednorazowe (wystarczy małe opakowanie)
- pieluszki tetrowe i/lub bawełniane (przydają się gdy Dziecko ulewa oraz do położenia na nich Dziecka np. przy przewijaniu)
- kocyk lub rożek
- ręcznik z kapturkiem
- kosmetyki dla Maluszka: mydło dla niemowląt oraz krem na podrażnienia pupy, oliwka lub balsam
- chusteczki nawilżające
- podkłady jednorazowe (polecam te pojedynczo pakowane)
- ubranka na wyjście ze szpitala (adekwatnie do pogody)


Dodatkowo warto zabrać słuchawki do telefonu, bo czasami muzyka będzie prawdziwym ukojeniem, a Ty nie będziesz przeszkadzać innej Mamie, która będzie z Tobą na sali po porodzie. Polecam też spakować laktator. Oczywiście w szpitalu można wypożyczyć, ale dużo bardziej komfortowe będzie posiadanie własnego. Weź też niezbędne przybory i odrobinę płynu do mycia, tak żeby móc umyć te części laktatora, które będą mieć styczność z ciałem i pokarmem. Laktator pomoże przy nawale pokarmu lub w pobudzeniu laktacji.

Pamiętaj, że rzeczy które bierzesz do szpitala powinny być z materiałów, które będziesz mogła wyprać w wysokiej temperaturze, tak żeby pozbyć się bakterii szpitalnych. Bierzemy jak najmniej rzeczy – o tyle mniej rzeczy z zarazkami szpitalnymi wróci do domu. Możesz też zabrać rzeczy, których nie będzie Ci szkoda wyrzucić lub zostawić w szpitalu.


Co bardzo ważne- NIE ZABIERAJ DO SZPITALA BIŻUTERII I KOSZTOWNOŚCI! Warto też zdjąć obrączkę, bo może dojść do obrzęku palców i może się okazać, że niezbędnym będzie rozcięcie jej. 
Nie zabieraj zabawek, misiów, gryzaków czy grzechotek, bo są zupełnie zbędne, a do domu wrócą z cała masą bakterii szpitalnych. Dokładnie to samo tyczy się poduszki do karmienia. Jeśli uprzesz się aby mieć taką przy sobie, pamiętaj, że po powrocie do domu musi zostać uprana w wysokiej temperaturze, tak jak kocyk/ rożek i ubranka. Nie potrzebujesz w szpitalu kombinezony dla dziecka i fotelika samochodowego- osoba, która będzie pomagać Ci w powrocie do domu, przywiezie te rzeczy w dniu wypisu.
 
POWODZENIA dla nas rodzących w tych szalonych czasach!!! Pamiętajmy, że wszystkie jesteśmy najlepszymi Mamami na świecie, a nasze Dzieci, niczym księżniczki i książęta- rodzą się w koronie!!!

poniedziałek, 25 stycznia 2021

Szczęście. Opowiastki dla dzieci

Szczęście dla każdego oznaczać może coś zupełnie innego. Nie jest ono jednak darem niebios. Autor, Leo Bormans, jest dziennikarzem i filozofem, który podróżuje po świecie jako ambasador organizacji Happines & Quality of Life. Spod jego pióra wyszła bestsellerowa seria książek "The World Books of Happiness", "The World Book of Love" oraz "The World Book of Hope". W "Szczęściu", próbuje nas przekonać, że jest ono niezwykłą wartością, która aby istnieć, musi być pielęgnowana w człowieku już od dziecka.

SZCZĘŚCIE. Opowiastki dla dzieci

Kilka danych technicznych:
Tytuł: Szczęście. Opowiastki dla dzieci
Tytuł oryginału: LitenGeluk voor kinderen
Autor: Leo Bormans
Ilustracje: Sebastiaan Van Doninck
Tłumaczenie: Iwona Mączka
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2019
Wydawca: Papilon (Publicat S.A.)
Liczba stron: 64
Format: 33 x 26,8 cm
Cena wydawcy: 49,90 zł
Wiek: 6+

Pierwsze wrażenie
Nie da się ukryć, że książka robi ogromne wrażenie. Duży format, twarda okładka i śnieżnobiały papier. Średniej wielkości czcionka. Zróżnicowanie kolorystyczne pod kontem podziału na opowieść, porady, wyjaśnienia czy podtytuły. A na dodatek przepiękne ilustracje ptaków i ich zachowań wprost z ich naturalnego środowiska. Jeśli należycie do tych, którzy zawsze wąchają książki, zatracicie się w świeżym zapachu druku, który wraz z ilustracjami Van Donincka przeniesie Was w pierzasty świat.

Już na początku, w spisie treści, poznajemy wszystkie ptaki przedstawione w książce

O czym jest książka?
O szczęściu i o... ptakach... Tak, tak. Książka to 10 opowieści o ptasim życiu. Czytając poznajemy ptaki, ich zwyczaje, ale i 10 uniwersalnych prawd/ wartości o szczęściu. Każda z opowieści skupia się na jednej z nich. Na koniec mamy 10 pytań: 5 z nich dotyczy opowieści i pozwala "sprawdzić" czy wszystko z tekstu zostało przez dziecko zrozumiane i ile zapamiętało ptasich ciekawostek. Następnie przedstawiony jest sposób na szczęście i pytania pomocnicze- nie tylko dla dziecka, ale i dla osoby czytającej na głos opowieść. Kiedy już sposób/ cel zostanie omówiony, autor przedstawia kilka faktów o ptakach, o których było opowiadanie. Na sam koniec mamy zadania do wykonania. 

Każdy sposób na szczęście jest omówiony. Dostajemy również specjalne zadania.
 
Co sądzę o książce?
Jestem nią oczarowana. Jest wspaniała w odbiorze i swej "prostocie". Nie potrafię napatrzeć się na ilustracje, które już w pierwszej sekundzie zdobyły moje serce. Opowiadania są krótkie i czyta się je dość szybko. Natomiast odpowiadanie na pytania zajmuje już dużo czasu. Bardzo podoba mi się, że już na samym początku autor daje nam wskazówki jak "ugryźć" książkę, którą oddaje w nasze ręce. I tak jak jest 10 opowiadań, tak my, jako rodzice, opiekunowie, dostajemy 10 wskazówek. Dotyczą one również samego rytuału czytania. Bormans pozostawia nam decyzję kiedy czytać, ale zwraca uwagę, aby się do tego "przyłożyć". Czytanie ma sprawiać radość i nam i dziecku. Dwie wskazówki podobają mi się najbardziej: "Nie spiesz się. Zadbaj o spokojną, miłą atmosferę. Usiądź obok dziecka." oraz "Bądź pozytywne. Nigdy nie mów dziecku, że za karę mu nie poczytasz."

Czytając, między dzieckiem, a osobą czytającą wytwarza się wyjątkowa więź.
 
Autor zwraca uwagę, że wiek nie gra roli. Czytać można każdemu, wszędzie i w każdej możliwej sytuacji. Zaleca naprzemienne czytanie szybko i powoli, głośno i cicho, a także naśladowanie głosów. Ważne, aby skupić się na rozmowie z dzieckiem, utrzymywać z nim kontakt wzrokowy.

Opowiedzmy naszym dzieciom co sprawia nam radość, historie z naszego życia. Nie ukrywajmy, że czasami jest nam smutno, bo każdy ma prawo do smutku. Czas spędzony na rozważaniach ptasich opowieści może stać się początkiem wspaniałej przygody, która może pomóc nam odkryć prawdziwe szczęście, nauczyć się je rozpoznawać. 

Bardzo ciekawe są zadania, które możecie zrobić sami, razem z dziećmi lub tylko pomagać w ich wykonaniu. Są ciekawe i różnorodne. Czasami wymagają większego wysiłku, a czasami tylko chęci, bo czyż nie pięknym jest dzielić się z innymi? Dzięki ptasim opowieściom nauczymy się razem z dziećmi, jak ważne jest dbanie nie tylko o innych, ale i o siebie. A to może być najtrudniejsze, bo często zapominamy właśnie o sobie. Książka pomoże zrozumieć, że ważne jest wyznaczenie celów, docenianie i dostrzeganie, ale i otwartość, szukanie czy wyrażanie emocji, a co chyba najistotniejsze... wytrwałość. Nikt nie mówi, że będzie to łatwy proces, ale z pewnością godny przeprowadzenia od początku do końca. Wytrwałość popłaca. Dzięki zastosowaniu rad i pomysłów, wprowadzeniu często niewielkich zmian, można być szczęśliwym.. tak po prostu.

"SZCZĘŚCIE. Opowiastki dla dzieci", to wyjątkowe, przepiękne ilustracje!
 
Podsumowując, książka "Szczęście. Opowiastki dla dzieci", to mini poradnik, jak szczęście odnaleźć, jak je pielęgnować i nie dać mu uciec z naszego życia. Na podstawie 10 ptasich opowieści możemy nauczyć nasze dzieci (i siebie), że bycie szczęśliwym jest dla każdego.

POLECAM!!!