czwartek, 28 maja 2020

Mikołajek. Jedziemy na wakacje

Koniec maja. Mimo całej tej szalonej sytuacji, wszystkie Dzieci myślą już o wakacjach. Gdzie pojechać, co ze sobą zabrać i jakie przygody spotkają nas na miejscu? Mikołajek też pojechał na wakacje...
Mikołajek. Jedziemy na wakacje
Kilka danych technicznych:
Tytuł: Mikołajek. Jedziemy na wakacje
Autor: Goscinny Rene
Ilustracje: Sempe Jean-Jacques
Tłumaczenie : Grzegorzewska Barbara
Seria: Kolekcja psot i wybryków
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2020
Wydawca: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Liczba stron: 144
Format: 16 x 16 cm
Cena wydawcy: 29,99 zł
Jak spakować wszystkie walizki? Czy uda się je upchnąć?
Podobnie jak "Mikołajek. Jestem najlepszy!", dostajemy zbiór opowiadań w pięknej twardej oprawie. Widzimy na niej chłopca z uśmiechem niosącego pudło z zabawkami. Wewnątrz białe karty z przyjemną dla oczu czcionką. Rysunki oczywiście czarno- białe. My część naszych rysunków pokolorowaliśmy- książka stała się bardziej "nasza" 😋
Opowieści o przygodach Mikołajka okraszone są pięknymi ilustracjami
Co możemy wyczytać w tym zbiorze? Czeka na nas 8 opowiadań o tytułach: Jedziemy na wakacje, Proszę wsiadać!, Podróż do Hiszpanii, Krzyżówka, Znaki, Łono natury, Zostaję sam w domu, Podróż Gotfryda. Każda z nich to dużo śmiechu i ciekawostek z postrzegania świata, ludzi i zdarzeń przez Mikołajka. Czy mamy swoją ulubioną? Chyba każdy taką ma w zbiorze opowiadań. 

Piotruś bardzo polubił pierwsze opowiadanie "Jedziemy na wakacje". Znajdujemy tu historię pakowania się na wakacje Mikołajkowej rodziny. Na początku wszyscy zgodnie ustalają, że zabierają tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Tata schodzi więc do piwnicy po niewielkie walizki. W międzyczasie Mikołajek przynosi do salony sterty zabawek, które KONIECZNIE musi zabrać ze sobą. A mama? Mama postanawia spakować koce i kołdrę. Wobec tych planów tata zapragną zabrać na wakacje swoje wędki. I tak oto zapada decyzja o wyniesieniu do piwnicy walizek i spakowania "wyprawki" do kufra. Tata znów rusza do piwnicy, a mama z Mikołajkiem szykują prowiant na podróż- jajka na twardo i banany... Oj tak, już współczujemy współpasażerom w pociągu...

Moim ulubionym opowiadaniem jest "Zostaję sam w domu". Pewnego dnia rodzice postanawiają pójść na kolację do znajomych bez Mikołajka. Kiedy chłopiec dowiaduje się o tym oczywiście zaczyna rozpaczać i głośno płakać. Próbuje zmienić decyzję Rodziców na różne sposoby. Upiera się, że na pewno nie będzie się nudził, że poogląda sobie książki z obrazkami, a na koniec stwierdza, że skoro jest dużym chłopcem, to może iść na kolację z rodzicami. Po wielu próbach i przekupstwach udaje się ustalić, że rodzice idą na kolację do znajomych, a Mikołaj zostaje w domu sam. Na kolację dostaje frytki i tort czekoladowy, które popija lemoniadą. A co najfajniejsze może porysować kredkami leżąc w łóżku. Chłopiec smacznie zasypia. Ze snu wyrywa go krzyk mamy. Zmartwieni rodzice dowiadują się, że ich syn nie słyszał telefonu, bo po prostu spał. Całą rodziną udają się do kuchni, gdzie kończą pyszny tort. Tata stwierdza, że nie są jednak dosyć duzi, żeby zostawić swoją ukochaną pociechę samą w domu... Czyż nie znamy i my tego uczucia?


Zostaję w domu sam- moje ulubione opowiadanie
"nie ma zamiaru rozmawiać z dupkami..."
Opowiadania o przygodach tego rezolutnego chłopca, zdecydowanie nie są przeznaczone tylko dla Dzieci. Mam nawet wrażenie, że stworzono je dla dorosłych. Na pewno i mali i duzi świetnie bawią się czytając przygód Mikołajka!

POLECAMY!

niedziela, 24 maja 2020

Mikołajek. Jestem najlepszy!

Mikołajek to rezolutny chłopiec, którego pierwsze przygody pt. L’œuf de Pâques opublikowano 29 marca 1959 roku na łamach francuskiego dziennika „Sud-Ouest Dimanche”. Już pierwsza historyjka wywołała żywy odzew, więc autorzy zdecydowali się stworzyć kolejne opowiadania, mimo iż początkowo nie planowali kontynuacji przygód chłopca. Kolejne historyjki (łącznie 221!) Goscinny i Sempé publikowali w „Sud-Ouest” i „Pilote”aż do 1965 roku. W ciągu sześciu lat stworzyli ich 221.

Ciekawostką jest fakt, że w 2009 roku ukazał się zbiór 10 niepublikowanych dotąd historyjek, napisanych przed laty przez Goscinny'ego, o których istnieniu nie wiedział nawet Sempé. Ilustracje do książki wykonał współcześnie. Po tylu latach przygody Mikołajka są nadal aktualne i zabawne. Kolejne pokolenia poznają tego chłopca, jego rodzinę i przyjaciół. A znak kart książki słychać regularne wybuchy śmiechu.
 Mikołajek. Jestem najlepszy!
Dzięki Wydawnictwu Znak Emotikon Mikołajek na stałe zagościł i w naszym domu. Musicie wiedzieć, że poza książkami Znak oferuje nam również piękne gadżety- kalendarze, kubeczki czy ręczniczki, a także zeszyty edukacyjne. Dziś jednak z przyjemnością pokażę Wam zbiór opowiadań pod jakże wdzięcznym tytułem "Mikołajek. Jestem najlepszy!"...
Mikołaj jest przekonany, że jest we wszystkim najlepszy....
Kilka danych technicznych:
Tytuł: Mikołajek. Jestem najlepszy!
Autor: Goscinny Rene
Ilustracje: Sempe Jean-Jacques
Tłumaczenie : Grzegorzewska Barbara
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2020
Wydawca: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak
Liczba stron: 144
Format: 16 x 16 cm
Cena wydawcy: 29,99 zł

 Książka, którą dostajemy jest w twardej, grubej oprawie. Jestem pewna, że przetrwa niejedno czytanie. Już na okładce widzimy zadowolonego z siebie, biegnącego z uniesionymi rękoma Mikołajka. Zapowiada to niezłą zabawę. W środku znajdziemy piękne, białe kartki zapełnione drukiem średniej wielkości. Spokojnie Dziecko może czytać samodzielnie, a Rodzice młodszych Pociech będą mieć ułatwione zadanie przy zazwyczaj skromnym oświetleniu przy łóżku podczas czytania kolejnych opowiadań. Ilustracje są czarno białe. Wszędzie poznacie tą kreskę. Nie trudno będzie odgadnąć emocje postaci, ilustrator zadbał o każdy szczegół. Oczywiście Dziecko może pokolorować ilustracje. Czytanie stanie się jeszcze bardziej barwne...
 Dlaczego nie mogę iść bawić się z kolegami?
Na 144 stronach znajdziemy wybrane 8 opowiadań z książki "Nowe przygody Mikołajka". Zaczynamy od tytułowego opowiadania "Jestem najlepszy". Kolejne to m.in. "Krokiet", "Robię porządek" czy "Lekarstwo". Czytając je, co chwila wybuchaliśmy śmiechem, pojawiły się nawet łzy. Spokojnie, po prostu płakaliśmy ze śmiechu. Tak, by nie zdradzać Wam wszystkich zabawnych przygód Mikołajka, streszczę Wam opowiadanie "Krokiet".

Pewnego dnia w ogródku rodzinnym Mikołajka pojawia się sąsiad, Pan Bledurt z drewnianą skrzynką. Okazuje się, że kupił on niezbędne wyposażenie do gry w krokieta i rozpoczął montaż tegoż w ogródku sąsiadów. Tata Mikołajka wyprasza go szybko. Mikołajek pragnie nauczyć się grać. Sąsiedzi zakładają się o pokaźną kwotę i rozpoczynają potyczkę. Tak właśnie Mikołajek poznaje pierwszą "zasadę", że grę rozpoczyna osoba, która powie "A zresztą to moja gra i jak ci się nie podoba, to chowam wszystko do skrzynki i możesz się pocałować". Grający wzbudzają zdenerwowanie u Pani Bledurt, która gości koleżanki na herbacie. Mikołajek poznaje wszystkie zasady :szarpanie za koszule, uderzanie młotkami po głowach, kopanie piłki nogę i wybijanie jej w krzaki.... Nie potrafił tylko zrozumieć do czego służą bramki i kule, ale to nie było takie istotne. Mikołajek podejmuje decyzję, że wraz z kolegami poszukają młotków i na przerwie będą się świetnie bawić w krokieta...
Oczywistym jest fakt, że słoń jest wielki...
Każde z opowiadań pokazuje nam, jak bardzo powinniśmy uważać co mówimy przy Dzieciach i jak się przy nich zachowujemy. Dzieci postrzegają rzeczywistość zupełnie inaczej. Widzą nasze zachowanie, słyszą nasze rozmowy i interpretują je na swój, sobie tylko znany sposób. Opowieści Mikołajka pokazują nam rozumowanie Dzieci, ich postrzeganie świata. Mimo iż czytanie przygód Mikołajka wywołuje salwy śmiechu, zmusza dorosłych do myślenia. Młodszym Dzieciom proponuję również wytłumaczyć, że to tylko wymyślone opowiadania i nie wolno uderzać się młotkami po głowie, gdyby zapragnęły zagrać z kolegami w krokieta 😋

Książka "Mikołajek. Jestem najlepszy!" to pełen humorystycznych opowiadań  zbiór. Pięknie wydana, będzie ozdobą domowej biblioteczki. Polecam, zwłaszcza, że zbliża się Dzień Dziecka. To będzie wspaniały prezent!
Po przeczytaniu opowiadań, znajdziemy krótkie biografie autorów. Sami zobaczcie- na zdjęciach obaj wspaniale uśmiechnięci...

czwartek, 21 maja 2020

Zatraceni

Kiedy dotykasz mojej twarzy czuję dreszcz, który przechodzi mnie całą. Jestem tu, a jakby unoszę się w powietrzu. Czekam na każdą Twą czułość, bo przenosi mnie ona w inny wymiar.

Uciekamy od świata do naszej bajki...
Leżę w Twoich ramionach. Pościel niedbale skrywa zaledwie fragmenty naszych ciał. Słucham rytmicznego bicia Twego serca. Próbujemy opanować nasze oddechy.

- Powiedz mi Żaba dlaczego?
- Co dlaczego?- patrzę na Ciebie zaskoczona.
- Dlaczego nas to spotkało?
- Ale co dokładnie?
- Ta cała historia. Ta wylana na ciebie kawa, tyle lat zapomnienia i nagle los znów nas spiknął.
- Może tak po prostu miało być?
- Ale po jaką cholerę nas życie rozdzieliło?
- Może to my sami się rozdzieliliśmy?
- Niby tak. Ale po co?
- Ja zaczęłam naukę w innym mieście, Ty nie pojechałeś na misje i wylądowałeś na powiecie.
- I co teraz będzie?
- Nie wiem "Z", ty też nie wiesz. Mamy swoje małe ogródki i raczej nie wykaraskamy się z nich bez uszczerbku...
- Ogródki... ładnie to określiłaś. W moim od cholery kamieni.
- Oj "Z"...- uśmiecham się, a Ty całujesz mnie delikatnie...

Wtuleni w siebie snujemy plany. Rozważamy różne opcje. Jak pogodzić wszechświat i obłaskawić los, abyśmy mogli być razem? Nie ma dobrej i prostej drogi. A najgorsze jest to, że każda z dróg niesie ze sobą piętno zranienia kogoś tak po prostu dobrego. Może to znak, że jednak nie powinniśmy być razem? Może powinniśmy odpuścić? A może zostać kochankami, spotykać się ukradkiem i cieszyć sobą przez chwilę? Tylko my tak nie chcemy. Chcemy czerpać od siebie i dawać tyle ile zdołamy udźwignąć... Jak to wszystko pogodzić?
Są miejsca, które na zawsze będą NASZE...
Wyrywamy światu po kilka minut, czasami godzinę, dwie. Nic się wtedy nie liczy. Nie słyszymy dźwięku naszych telefonów. Liczą się tylko nasze oddechy. Pamiętasz jak tamtego wieczoru siedzieliśmy na tylnej kanapie Twojego auta i w szybę zapukał starszy pan?
- Co wy tu robicie?- spytał.
- Nic. Siedzimy i rozmawiamy- odpowiedziałeś spokojnie.
- Myślałem, że to znowu gówniarze schadzkę sobie urządzili. Do widzenia- pożegnał nas krótko.
- Widziałaś Żaba Biorą nas za gówniarzy- uśmiechnąłeś się.
- Pewnie dlatego, że troszkę się tak zachowujemy.
- Chciałbym to zmienić.
- Wiem- szepnęłam.
- Pewnie myślał, że uprawiamy seks w samochodzie.
- Pewnie tak. A tu zaskoczenie. Siedzą w ubraniach, przytulają się i gadają- wybuchnęliśmy śmiechem...


Życie doświadczyło nas tak bardzo. W chwili, kiedy mieliśmy się poddać i trwać w marazmie, przewrotny los znów skrzyżował nasze drogi. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy do czego nas to doprowadzi. Nie wiedzieliśmy, że to wszystko nabierze rozpędu. Nie mogliśmy tego przewidzieć. Dziś mamy razem pojechać w to miejsce. Mamy sprawdzić czy nie prowadzono tam nielegalnych poszukiwań. Jedziemy powoli. Rozmawiamy o tylu rzeczach. Nie wiedziałam, że można rozmawiać bez końca. Nie wiedziałam, że można mieć kogoś, z kim tematy się nie kończą. A kiedy zapada cisza, Ty, tak po prostu, jesteś przy mnie. Radio gra cichutko, tworząc jakby tło do naszych rozmów. Pozwalasz się wyprzedzić wszystkim autom. Powoli zbliżamy się do celu. Parkujesz przed pierwszym znakiem informacyjnym. Wysiadamy z auta. Zakładam bluzę. Ruszamy zgodnie przed siebie, żadne z nas nie pyta, w którą stronę mamy pójść. Idziemy obok siebie, bardzo blisko. Nasze dłonie same się odnajdują. Palce splatają się w lekkim uścisku. Uśmiechamy się. Porozumienie dusz...

Jak ja lubię te nasze wspólne służby. Na początku miałam nawet poprosić naczelnika, żeby w grafiku ustawiał nas oddzielnie, na inne zmiany lub z innymi partnerami, ale teraz jestem szczęśliwa, że tego nie zrobiłam. Lubię kiedy rano rozkładamy mapę i ruszamy przed siebie. Lubię kiedy razem siedzimy w kwitach i wypełniamy tabele. Lubię kiedy przynosisz mi kawę w tym swoim dużym kubku. Nie wiem jak długo potrwa ta fascynacja. A jeśli po kilku latach znudzimy się sobie? Popadniemy w rutynę, która nas zgubi? Czy w naszym przypadku jest to możliwe? Zachłystujemy się każdym naszym oddechem.

Idziemy razem, trzymasz mą dłoń. Czuję jak Twoje ciepło mnie otacza. Tak lubię ten przyjemny dreszcz . Zaciskasz dłoń na mojej i przyciągasz mnie do siebie. Drugą ręką lekko przytrzymujesz mnie na wysokości łopatek. Uśmiechasz się do mnie. Przymykam oczy. Tulę twarz do Twojego policzka. Och jak przyjemnie. Taka subtelna czułość. Całujesz mnie. Nie chcę niczego więcej tylko czuć Twoje ciepło. Zatracamy się w sobie... 



(przypominam, że jest to fikcja literacka, a wszelka zbieżność osób, wydarzeń i miejsc jest przypadkowa!)
 

niedziela, 17 maja 2020

Kwietniowi hejterzy

Przyszła wiosna. Świat opanowała pandemia. Wszędzie otaczają nas informacje o koronawirusie i kolejnych zachorowaniach na COVID-19. Zamknięci w domach ludzie przeczesują internet  i w ramach "leczenia" własnych frustracji atakują innych...

Dzisiejsze słowa kieruję do grupy osób, które uzurpują sobie prawo do niewybrednej krytyki mojej osoby. Są chwile, kiedy nie wiem czy powinnam na wasze słowa reagować w jakikolwiek sposób. Są też takie, w których podnosicie mi ciśnienie- dosłownie i w przenośni. Bywają jednak i takie słowa, które bawią mnie do łez.
Wiecznie zachwycona. Taką chcę pozostać!
Tak, macie rację, nie jestem posiadaczką idealnej figury. Można by rzec, że jestem krągła, puszysta, czy gruba. Nie będę się tłumaczyć, że nie do końca mam na to wpływ, bo przecież wy i tak wiecie swoje. Chcę wam tylko napisać, że nie wiecie co wam przyniesie jutro. Nie wiecie czy świt nie przywita was chorobą, która sprawi, że wasza waga wzrośnie i utrzymywać będzie się na tym wzrostowym poziomie. A może siądzie wam metabolizm albo będziecie przyjmować leki, które sprawią, że przytyjecie. Nie jest łatwo mieć większy rozmiar. Jest wiele ubrań, których nie założę, bo będę w nich źle wyglądać, źle się czuć czy też po prostu nie ma ich w moim rozmiarze. Najprawdopodobniej nigdy już nie będę szczupła, ale dla waszej wiadomości- pogodziłam się z tym i akceptuję moje ciało.

Tak, mam długie włosy i to nie zmieni się szybko. Kilka razy w życiu obcięłam włosy i zawsze żałowałam tej decyzji. Mam grube włosy, które bardzo trudno wystylizować kiedy są krótko ścięte. Mam pracę, która wymaga, abym mogła je ujarzmić. Najłatwiej zapleść je w warkocz. I naprawdę nie ruszają mnie wasze komentarze w stylu: „Jeszcze trochę i dywan sobie z nich zrobisz”, „Jakie to niemodne, wieśniackie”, „Obrzydliwe są te twoje włosy, zrób coś z nimi”, „Jak bym cię złapała za te kłaki, to bym cię na chłopaka obcięła”. Jak dla mnie, możecie się ogolić nawet na łyso, to jest wasza decyzja, ale ja mam zamiar dalej mieć długi warkocz. Jeśli zaś chodzi o kolor moich włosów… Cóż, są w połowie zielone. Teraz kolor już mocno zbladł, bo skończyły mi się zapasy macierzanki, która jest głównym składnikiem pasty, której używam do farbowania moich włosów. Ja nie komentuję waszych blondów, czerni czy rdzy na głowach. Nie interesuje mnie czy macie różowe pasemka, niebieską grzywkę czy bordowe końcówki. Nie zwracam uwagi na wasze odrosty. Najważniejsze, żeby włosy były czyste, zadbane i zdrowe. Ich długość czy kolor to kwestie zupełnie nieistotne.

„Wyglądasz jak chłopczyca, trochę kobiecości może?”. W sukienkach i spódnicach nie lubię chodzić, nigdy nie lubiłam. Wychowałam się z chłopcami, współpracuję głównie z mężczyznami i dobrze czuję się w ich towarzystwie. Ponadto jako archeolog cenię sobie wygodny strój, zwłaszcza pracując w terenie. Poza tym kto powiedział, że spodnie nie są kobiece? Są i mogą sprawić, że kobieta w spodniach będzie najseksowniejszą wśród sukienkowych babeczek. I troszkę masz racji, jestem taką troszkę chłopczycą i doskonale się z tym czuję.

„Taka odważna, a nie potrafi przyjąć krytyki”. Potrafię! Pod warunkiem, że jest to krytyka, poparta merytoryczną wypowiedzią. Samo rzucenie haseł typu: brzydkie ubranie, głupi tekst, nie podoba mi się to itp., absolutnie nic nie wnosi. Jeżeli uważasz, że mogę coś poprawić np. w tekstach na blogu, uzasadnij swoją opinię. Skopiuj do komentarza zdanie z tekstu, które ci się nie podoba i pokaż mi alternatywę. Jeżeli nie podobają ci się moje wypowiedzi, napisz dlaczego. Jeżeli gdzieś popełniłam błąd, wskaż poprawną odpowiedź, opierając się na źródłach, a nie domysłach. Mam Czytelniczkę, która zawsze wyłapie „błąd” lub tzw. literówkę w tekście i bardzo cenię sobie jej uwagi. To dzięki Tobie „F”, moje wpisy są coraz lepsze.

„Morderczyni!” Tak, jestem mięsożercą. Nie wyobrażam sobie życia bez produktów mięsnych. Oczywiście, gdyby rezygnacja z mięsa zlecona była przez lekarza i konieczna dla mojego zdrowia, z trudem, ale zrezygnowałabym z niego. Teraz, kiedy nie muszę, a wręcz nie powinnam, dalej będę jeść mięso. A teraz odpowiedz mi na kilka pytań. Masz przed domem/ blokiem trawnik czy łąkę kwietną? Zbudowałeś/aś i zamontowałeś/aś domek dla owadów i budki dla ptaków? Kiedy ostatnio z lasu zabraliście do kosza kilka śmieci? Masz w szafie kaszmirowy sweterek? Wiesz jak powstaje? Jak często wymieniasz garderobę i czy wiesz ile wody zużywa się do produkcji twoich ubrań? Oszczędzasz wodę? Segregujesz śmieci? Nosisz na zakupy własne siatki? Wykorzystujesz wtórnie rzeczy, które posiadasz? Używasz jednorazowych woreczków foliowych, kiedy kupujesz owoce i warzywa? Przemyśl swoje odpowiedzi, bo może właśnie w tym momencie ginie ptak, który połkną twoją torebkę jednorazową, do której na zakupach włożyliście 1 marchewkę.
Inna nie będę, lepsza nie będę, nie zmienię się...
Co jakiś czas będę publikować taki wpis. Będę rozliczać się z wami i waszymi „krytykami". Dlaczego? Dlatego, że mam taki kaprys. Dlatego, że skoro uważacie, że macie prawo pisać do mnie w taki sposób, to ja mam prawo pisać o waszych wiadomościach i odnosić się do nich w taki sposób, w jaki mam ochotę.

Jeśli mój blog, moja osoba, tak bardzo ci nie odpowiadają, po prostu zablokuj mnie, przestań obserwować, już więcej nie czytaj. Żyjcie beze mnie i bądźcie szczęśliwi. Trzymam kciuki za wasze szczęście. Wasz jad kiedyś was zabije…

Na potrzeby tego tekstu wybrałam łagodniejsze komentarze, wypowiedzi. Są takie, które absolutnie nie nadają się do publikacji. Wszelkie groźby karalne zgłaszane są do odpowiednich organów. Pamiętajcie, że w sieci nikt z was nie jest anonimowy. To co raz wrzucicie w internet, pozostawia ślad na zawsze.

środa, 13 maja 2020

Oddychaj Kochanie

- Jak jasno... I co tak "pika"?- pomyślałam i zaczęłam się dławić.
- Obudziła się- usłyszałam znajomy głos. 
Nagle zrobiło się głośno. Obce głosy, szum i ta cholerna jasność...
- Spokojnie, jesteś w szpitalu. Zaraz wyjmiemy ci rurkę z gardła. Postaraj się uspokoić- tłumaczyła mi jakaś kobieta. W głowie miałam milion myśli, które zupełnie się ze sobą nie składały.
- Spokojnie, oddychaj Kochanie- mówił "Z" podając mi chusteczkę, kiedy ja zachłystywałam się powietrzem...


Miesiąc wcześniej
Słońce tego roku nie świeciło jeszcze tak jasno. Było ciepło. Jak ja kochałam wiosnę. Wzięłam głęboki oddech. Oparta o auto przyglądałam się soczystej zieleni. Była piękna. Lubiłam wyjazdy w teren. Bardzo mnie uspakajały. To właśnie w terenie się "ładowałam akumulatory", tu czułam się najlepiej. Dość szybko na skraju lasu dostrzegłam szare auto. Mój uśmiech w tym samym momencie zdecydowanie się powiększył. Usiadłam na masce i skrzyżowałam ręce na klatce piersiowej. Patrzyłam jak spokojnie parkuje obok mojego auta. Wysiadł i pewnym krokiem podszedł do mnie. Złapał moje dłonie i założył sobie na szyi, objął mnie w pół. 
- Cześć Mała- pocałował mnie czule.
- Cześć "Z"- uśmiechnęłam się i spojrzałam w te Jego kochane oczy.
- Co mamy dziś w planach?
- Sporo jazdy, ale na początek musimy przeczesać ten teren- wskazałam ręką pola i las za nim, ale On wciąż wpatrywał się we mnie.
- Mhm.
- Słuchasz mnie?
- Tak, z największą uwagą.
Patrzył na mnie i uśmiechał się do mnie tym swoim uśmiechem, który mówił, że świat to za mało, żeby nas rozdzielić. Całował mnie czule, a jednocześnie tak zachłannie, jakbym miała za chwilę zniknąć. 
- Chodź, bo szefostwo będzie się czepiać, jeśli tego nie zrobimy.
- Jeszcze chwilę. Daj się tobą nacieszyć.
- Będziesz miał mnie jeszcze dość.
- Nigdy.
- Zobaczymy. Chodź- uciekłam z Jego ciepłych ramion i podeszłam do bagażnika.- Musimy przeszukać te dwa pola, ten nieużytek i fragment lasu. Później jedziemy tu, na drugą stronę rzeki- pokazywałam na mapie kolejne punkty i drogi.
- Ale przekroczymy granice powiatu.
- I? Mamy pozwolenie na wszystkie powiaty. Działamy w obrębie całego województwa. Jednostki mają ze sobą współpracować.
- Masz zgodę góry?
- Mam. To kwit dla ciebie, a ten jest dla mnie- wyjęłam z torby dwa opieczętowane dokumenty.
- Jesteś niezastąpiona. Nikt nie załatwia tak precyzyjnie dokumentów jak ty.
Z mapą i notatnikiem w ręku odwiedzaliśmy kolejno wszystkie wyznaczone punkty. W dwóch przypadkach nie dało się dojechać na miejsce, musieliśmy spory odcinek pokonać pieszo, bo dzień wcześniej przeszły tu burze. Ale udało się, a my wyrobiliśmy tygodniowy limit kroków.
- Cieszę się, że wykonaliśmy plan- usiadłam ciężko na fotelu w naszym pokoju.
- Z tobą nie da się inaczej. Nie odpuścisz, dopóki nie zrealizujesz swoich niecnych planów.
- Ten typ tak ma- wzruszyłam ramionami i odwróciłam się w stronę biurka.
- Kawa?
- Chętnie, bo posiedzimy nad protokołami jeszcze długo. Przyniesiesz papier i nowy toner?
- Toner jest tutaj, a papier... Wydawało mi się, że przynosiłem, ale zaraz pójdę, bo naczelnik wychodzi za pół godziny.
- Jakby to nie mogło być w socjalu. Przecież nikt tych gratów nie zje.
- Żartujesz? Pamiętasz jak szybko znikały długopisy, które przyniosłaś ostatnio z Warszawy?
- Pamiętam. Dobrze, że kilka zamknęłam w szufladzie- oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
Siedzieliśmy do późna. Nie lubiliśmy zostawiać papierów. Nocna zmiana siedziała w "socjalu", kiedy zamykaliśmy pokój. 
Uwielbiam pracę w terenie, daje najwięcej satysfakcji
Kolejny dzień przywitał mnie deszczem. Wiedziałam, że nie będzie padać cały dzień, bo miałam niebywałe "szczęście terenowe"- zawsze kiedy pracowałam w terenie, pogoda była wyśmienita. "Z" przyjechał po mnie, żebyśmy "nie ciągnęli" dwóch aut.
- Cześć.
- Hej Żaba. To gdzie dzisiaj?
- Tam gdzie wczoraj skończyliśmy.
- Czyli grodzisko?
- Grodzisko było wczoraj. Dziś robimy podgrodzia. Ale byłeś bardzo blisko- uśmiechnęłam się, zapinając pas.
- Ruszamy?
- Tak, ale najpierw kawa.
- Wiedziałem. Zobacz co stoi za fotelami.
- Skąd masz mój kubek?- byłam bardzo zaskoczona.
- Zostawiłaś go wczoraj na biurku. Byłaś tak zmęczona, że nie zauważyłaś, że wychodząc zabrałem go ze sobą.
- Sprytnie. A cukier?
- Jest. Trzcinowy, tak jak lubisz.
- Uwielbiam cię "Z"!
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, deszcz już nie padał. Wiatr osuszył trawę, a na niebie świeciło słońce. Odruchowo przymknęłam oczy i wystawiłam twarz na działanie ciepłych promieni. Pracowaliśmy do zmierzchu, kiedy wszelkie ślady przestały być widoczne. Przed nami wieczór przed komputerami, wypełnianie kwitów i segregowanie danych. Liczyło się dla nas to, że mogliśmy być razem.
- Siema gołąbeczki- usłyszeliśmy wchodząc na 4 piętro.
- Kamil? Co ty tu jeszcze robisz?- spytałam zaskoczona widokiem rzecznika.
- Czekałem, żeby sprawdzić czy wrócisz cała.
- A co? Miał mnie zjeść w terenie?- zaśmiałam się, puszczając oczko do "Z", który nie znosił rzecznika.
- Potrzebuję notatki.
- No na reszcie konkrety- mruknął "Z".
- Na cito.
- Na cito to ci powiem, że było zajebiście i że w życiu nie miałam lepszego partnera w terenie- znów sobie zażartowałam.
- Bardzo śmieszne. Notę na stronę muszę wrzucić.
- Ale my jeszcze nie skończyliśmy, a ja nie mam w zwyczaju raportować o nieskończonej robocie- odpowiedziałam stanowczo. 
- Spokojnie Pati. 
- Jutro rano będziesz miał notę. A teraz daj mi spokój- odwróciłam się i ruszyłam w górę po schodach.
- Oki. Do jutra.
- Bajo!- krzyknęłam razem z "Z", który czekał na mnie przed drzwiami na wydział.
- Cholerny niedorzecznik- syknęłam pod nosem.
- Już poszedł.
- I dobrze. Ostatnio strasznie mnie wkurza tymi gołąbeczkami.
- Jest spostrzegawczy.
- Wiem.
- Martwi cię to?
- Nie chcę kłopotów.
- Damy radę- uśmiechnął się łagodnie. 
- Zrobisz mi kawę? Czeka nas zarwana nocka- spojrzałam prosząco siadając za biurkiem.
- Aż tyle natrzaskaliśmy?
- 24 obiekty. To chyba rekord. Góra się ucieszy.
-Teraz jeszcze papierzyska.
- Siadaj, odpocznij. Zrobię ci kawę.

Praca szła nam sprawnie. Musieliśmy spisać protokoły, opisać zdjęcia, uzupełnić tabele i przygotować raport. Wiedziałam, że nie skończymy szybko.
- Dochodzi pierwsza. Może przerwa?
- Chyba zdrętwiał mi kark. Oczy mnie bolą- odchyliłam się w fotelu.
- Masaż?- poczułam Jego ciepłe dłonie na karku i ramionach.
- Jesteś kochany. Jakie to miłe- przymknęłam oczy.
- Chodź do mnie.
- Ale chłopaki z nocki są w socjalnym- szeptałam, siadając na krawędzi biurka.
- Chwila- podszedł do drzwi i cicho przekręcił klucz w zamku.
- Wariat. Zobaczysz będą kłopoty. Co im powiesz, jeśli przyjdą i szarpną za klamkę, a tu zamknięte?
- Że potrzebowaliśmy drzemki- pocałował mnie.
Dotknęłam Jego policzka. Lubiłam smak Jego ust... Były słodkie jak... letni zachód słońca... Powoli rozpinał moją koszulę. Nasze oddechy stawały się coraz szybsze... Zatracałam się w Jego cieple. Chciałam utonąć w Jego ramionach... Świat przestał się liczyć, istnieliśmy tylko my i nasza czułość...

-Siema gołąbeczki- radośnie przywitał nas rzecznik.
- Siema- odpowiedzieliśmy wyraźnie wyczerpani.
- A wy tak wcześnie w teren?- pytał wyraźnie zaskoczony.
- Dopiero skończyliśmy. Wracamy do domu, a tu masz notę na stronę- przycisnęłam zadrukowaną kartkę do jego piersi i ruszyłam do tylnego wyjścia.
- Dzięki- uśmiechnął się.
- Kamil?- odwróciłam się w ostatniej chwili.
- Tak?
- Mam prośbę. Możesz nie nazywać nas gołąbeczkami?
- Przecież to żart.
- Ale możesz narobić tym szumu, a ja nie mam ochoty wylądować na dywaniku u wodza.
- Ok, bez nerwów.
- Dzięki. Do jutra.
- Narka.

- Podrzucisz mnie na Czuby, pod pocztę?- zapytałam "Z" na parkingu za komendą.
- Dlaczego tam?
- Kaśka pożyczała mój samochód i miała go tam zostawić, żebym mogła wrócić do domu.
- Jasne, chodź- otworzył mi drzwi, poczekał aż wsiądę i delikatnie je zamknął.
- Jesteś zmęczony- odezwałam się po chwili.
- Pewnie nie bardziej niż ty. Mamy za sobą 14 godzin w terenie i noc w kwitach.
- Niby tak, ale...
- Ale?- zerknął zaskoczony.
- Jedziesz wyjątkowo powoli.
- Chcę być z tobą choćby chwilę dłużej- uśmiechnął się do mnie subtelnie.
- Ciesz się, że nikt tędy tak rano nie jeździ, bo by cię wytrąbili- uśmiechnęłam się.

Dojechaliśmy na parking. Pomógł mi wysiąść i przełożył moje rzeczy do bagażnika mojego auta. Objął mnie w pół, a ja zarzuciłam Mu ręce na szyję. Zaczął mnie całować, bardzo delikatnie. Ktoś mi kiedyś powiedział, że jeśli się kogoś kocha, to całując ukochaną osobę ma się zamknięte oczy. Rozchyliłam lekko powieki. Jego oczy były zamknięte, a pocałunek był tak czuły i delikatny... Nagle poczułam ukłucie, przeszywający ból i nasilające się uczucie ciepła.
- Co się dzieje? "W"? Co ty tu robisz?- krzyczał.
- "Z" ja krwawię, słabo mi- drżąca ręką dotknęłam pleców. Palcami wyczułam nóż i krew, dużo krwi.
- Coś ty narobiła?- nigdy wcześniej nie słyszałam w Jego głosie takiego przerażenia.
- Ta zdzira nie zabierze mi ciebie.
- Co ty bredzisz? Dzwoń po karetkę!- "Z" krzyczał.- Żaba jestem przy tobie. Nie zamykaj oczu.
- Nogi mi się uginają, kręci mi się w głowie- mówiłam klękając przy aucie.
- Siadaj na moich nogach. Halo? Aspirant "Z", Komenda X. Osiedle Czuby, parking pod pocztą. Ranny funkcjonariusz, duża utrata krwi, nóż w plecach.
- "Z"...- czułam, że powoli odlatuję.
- Nie zamykaj oczu. Nie zamykaj, słyszysz? Nie mogę cię stracić. Jezu, nie mogę jej stracić- przyciskał mnie do siebie, siedząc na płytach parkingu, oparty o auto.
- Jest tak ciepło...- szeptałam.
- Skup się! Pomyśl o działaniach z Interpolem. Pamiętasz? Masz rozpisany cały plan działania. 
- Bierzesz mnie na pracę- próbowałam się uśmiechnąć.
- Nie zasypiaj do cholery. Patrycja nie zasypiaj!- czułam jak uderzał mnie lekko w twarz.- Karetka już jest, już biegną. Zaraz będzie dobrze. Żaba ja cię kocham. Nie zamykaj oczu!
- Tam są! Biegniemy!- słyszałam obcy głos.
- Szybko!
- Nie puszczaj jej! Przytomna?
- Ledwo. Ja pierdolę, Żaba nie zasypiaj!
- Duszno...- szepnęłam.
- Oddychaj Kochanie...- tu pochłonęło mnie ciepło i cień...




(przypominam, że jest to fikcja literacka, a wszelka zbieżność osób, wydarzeń i miejsc jest przypadkowa!) 

środa, 6 maja 2020

Ale ja Cię nie znam! Jak odmawiać obcym

Czy Wasze Dziecko nie pójdzie z obcą osobą, kiedy ta powie, że Was zna? Czy wie komu może zaufać? A może wsiądzie do auta nieznajomego, bo mówi, że Tata prosił, żeby Je podwieźć z przedszkola do domu? A może pójdzie z nieznajomym, który mówi, że ma słodkiego pieska? Rozmawialiście na ten temat? Czy Wasze Dziecko wie, kto to jest obcy? Z pomocą przychodzi Wydawnictwo Jedność...
ALE JA CIĘ NIE ZNAM! Jak odmawiać obcym
Kilka danych technicznych:
Tytuł: Ale ja Cię nie znam! Jak odmawiać obcym
Tytuł oryginału: Ich geh doch nicht mit Jedem mit!
Seria: Ja i moje emocje
Autor: Dagmar Geisler
Tłumaczenie : Magdalena Jałowiec
Oprawa: twarda
Rok wydania: 2020
Wydawca: Wydawnictwo JEDNOŚĆ
Liczba stron: 32
Format: 22 x 27,7 cm
Cena wydawcy: 16,00 zł

Czytanie książki zaczynamy już od wyklejki. Na różowym tle znajdujemy "Listę Lusi" i automatycznie dowiadujemy się jak będzie miała na imię główna bohaterka. Na liście znajdziemy osoby, z którymi Lusia może iść nie pytając o zgodę mamy ani taty, a także informację, że z nikim innym Lusia nie może nigdzie chodzić bez ich zgody.
Co zrobi Lusia, która zostaje sama?
Pewnego dnia okazuje się, że po wszystkie Dzieci już ktoś przyszedł i tylko Lusia  wciąż stoi sama. Kolejno podchodzą do niej różne osoby, które już kiedyś poznała, ale po chwili namysłu uznaje, że zbyt mało o nich wie. Na propozycję odprowadzenia do domu, odpowiada rezolutnie: "Ale ja cię nie znam. Nigdzie z tobą nie idę." Lusia trzyma się zasady, że mama kazała jej zaczekać.
Czy Lusia ulegnie i pójdzie do domu z miłą panią?
Wszystkie pojawiające się i proponujące Lusi pomoc osoby są miłe, sympatyczne, budzą zaufanie. Nagle pojawia się młody chłopak w skórzanej kurtce, z kolczykami w uszach, ze specyficznym uśmiechem. O dziwo to z nim Lusia postanawia wrócić do domu. Kim jest, skoro wzbudził zaufanie dziewczynki? Dlaczego postanowiła zaufać właśnie jemu?
Dlaczego ten chłopak wzbudził zaufanie Lusi?
Książka w twardej oprawie daje gwarancję, że nie ulegnie szybkiemu zniszczeniu. Grafika oraz czcionka jest przyjemna dla oka, nie męczy podczas czytania. Najważniejsze jest jednak przesłanie. Książka uczy bardzo ważnej rzeczy, o której powinny wiedzieć Dzieci, zwłaszcza te młodsze. Uczy, że nie można ufać obcym. Tylko konkretne osoby, poza mamą i tatą, mogą zabrać Dziecko i pójść do domu, na spacer, do przedszkola itd... Dzieci muszą wiedzieć, że nawet jeśli kogoś widziały raz czy dwa, nie oznacza to jeszcze, że znają ta osobę. Każde Dziecko powinno mieć listę, na której znajdują się osoby, którym może ufać. Wszystkie inne to OBCY, z którymi nie powinny nigdzie chodzić, ani w żaden sposób im ufać. Z osobą spoza listy mogą pójść tylko wtedy, kiedy wyraźnie pozwolą na to mama lub tata.
Zrób z Dzieckiem Jego listę zaufanych osób!

POLECAM!

sobota, 2 maja 2020

Zestaw lekarski Plan Toys. Zabawa w doktora.

Jest wiele Dzieci, które chcą zostać lekarzami. Rodzice często szukają zabawek, dzięki którym ich mały lekarz będzie mógł badać wszystkich pluszowych pacjentów (a często i żywych mieszkańców- rodzice, rodzeństwo, zwierzęta). Dlatego chcę Wam pokazać genialne rozwiązanie.
Zestaw lekarski Plan Toys
Kilka danych:
Nazwa: Zestaw lekarski
Nazwa oryginału: Doctor Set
Numer artykułu: 3451
Producent: Plan Toys
Importer: Smartoys Sp. z o.o. sp. k.
Materiał: drewno kauczukowe, materiał (bawełna), łączniki (klej, rzepy)
Rok produkcji: 2019
Kraj produkcji: Tajlandia
Wiek: od 3 lat
Cena producenta: 119 zł

Zabawa w lekarza dla najmłodszych staje się frajdą
W zestawie znajdziecie:
- stetoskop
- ciśnieniomierz
- młoteczek neurologiczny
- termometr
- strzykawkę
- torba lekarza zamykana na rzepy.
Plan Toys stawia na ekologię, bezpieczeństwo i zabawki rozwijające Dzieci
Na początku, bo to ważna, przypominam Wam, że wszystkie drewniane zabawki marki Plan Toys® są wytworzone z naturalnego, ponownie przetworzonego drewna kauczukowego. Do połączeń używa się kleju bez formaldehydu. Zabawki pokryte są nietoksycznymi, ekologicznymi barwnikami na bazie wody.

Zestaw lekarski zaprojektowano specjalnie z myślą o najmłodszych dzieciach. Wszystkie jego elementy są rozmiarów pasujących do dziecięcych rączek. Co ważne, narzędzia medyczne mają zaokrąglone kształty co sprawia, że są jeszcze bardziej bezpieczne dla dziecka.

Zestaw małego lekarza to drewniany komplet zabawek, który pomaga przybliżyć dziecku narzędzia, którymi lekarz może posługiwać się w swoim gabinecie. Dzięki temu łatwiej zrozumie co się wokół niego dzieje na wizycie lekarskiej. Ponadto należy podkreślić, że tematyczna zabawa jest zajęciem uspołeczniającym. Takie zabawy są ważne dla rozwoju dziecka- scalają wszystkie funkcje fizyczne i psychiczne. Zabawa tematyczna rozwija kreatywność i wyobraźnię, ćwiczone są umiejętności językowe, co wspiera ekspansję słownictwa. Z całą pewnością "Zestaw lekarski" wspomaga rozwój poznawczy i emocjonalny. 
Wszystkie narzędzia mieszczą się w torbie lekarza
Torba ma dużą przegrodę i 2 mniejsze. Zapinana jest na rzepy
 Ciśnieniomierz ma regulowane zapięcie
Termometr oraz strzykawka ze skalą
 Stetoskop również posiada ruchome elementy
Cały zestaw wykonany jest bardzo precyzyjnie. Materiały są dobrej jakości. Na pewno służyć nam będą jeszcze bardzo długo. 

Polecamy!