czwartek, 30 czerwca 2016

Poznań i Blog Conference 2016

Minęło już tyle czasu, że mogłam sobie wszystko poukładać w głowie...

Na Blog Conference Poznań 2016 zapragnęłam pojechać już po konferencji w 2015. Chciałam spotkać, poznać tych wszystkich ludzi z pasją, których czytałam, uczestniczyć w ciekawych warsztatach i przysłuchiwać się panelom dyskusyjnym. Chciałam, bardzo, ale cóż znaczy taki początkujący robaczek jak ja? Za punkt honoru postanowiłam zatem zdobyć zaproszenie poprzez bycie jedną z 20 najbardziej aktywnych blogerek i... UDAŁO SIĘ!!! BYŁAM 4!!!
Nie byłabym sobą gdybym "przy okazji" nie chciała zwiedzić choć w ułamku tak pięknego miasta jakim jest Poznań! Zaplanowałam więc 4 dni, wzięliśmy urlopy, wykupiliśmy bilety, spakowaliśmy plecak i czekaliśmy cierpliwie na 2 czerwca. Napięcie rosło z każda minutą- jako skrupulatny planista musiałam mieć wszystko rozrysowane, zanotowane, nakreślone i nie daj Boże, żeby coś lub ktoś próbował zakłócić ten mój misternie tkany plan. Wyjechaliśmy zgodnie z rozkładem, Młody dobrze zniósł podróż- na początku podziwiał widoki, a później bezczelnie rozłożyliśmy siedzenia i poszliśmy spać. O 3:30 byliśmy na dworcu w Poznaniu. "O rzesz w duszę"- pomyślałam, bo kiedy byłam tu kilka lat temu, wszystko wyglądało "ciut" inaczej... Szybki ogląd sytuacji i już byliśmy na dobrej drodze. Postanowiłam, że pójdziemy droga obok Starego Browaru, aby przy okazji zobaczyć jak wygląda nocą, czy tez raczej bladym świtem.


W tym miejscu pokłony i podziękowania należą się jedynemu hostelowi w Poznaniu, który zgodził się bez problemu, żeby policzyć nam za pół doby, skoro w pokoju byliśmy kilka minut po 4 nad ranem. Nasz Klub to kilkanaście przytulnych pokoi w samym sercu Poznania, dosłownie minutę od Rynku! Pan Portier czekał na nas z kluczem, wskazał pokój, pomógł z bagażem (mieliśmy przecież wózek Młodego!) i zaprosił ran na śniadanie. Padnięci zasnęliśmy marząc o spacerze po Rynku, zachwyceni jego widokiem o czwartej nad ranem... Obsługa przywitała nas rano uśmiechem i zaproszeniem na śniadanie. Piotrusiowi z pietyzmem wręcz podano paróweczki, które zażyczył sobie na śniadanko i "kawę", czyli herbatkę ;) To strasznie miłe kiedy nawet tak małe dziecko traktowane jest poważnie, a obsługa stara się sprostać wszystkim Jego "wymaganiom". Objedliśmy się, było pysznie, a Piotruś "na wynos" postanowił zabrać ze sobą jogurcik, mini dżemik truskawkowy i bułeczkę, którą uparcie trzymał w ząbkach. W weekend był śniadaniowy szwedzki stół i oczywiście coś na ciepło, co kucharz przyrządzał na nasze życzenie. Piotruś codziennie dostawał coś pysznego! Wróciliśmy do pokoju i mogliśmy wreszcie spokojnie go obejrzeć. Był przytulny, duży, spełniał wszystkie nasze oczekiwania. Mieliśmy przytulną kanapę, na której rozsiadaliśmy się z lubością późnym wieczorem. Było nawet gdzie przesuszyć zaprane ciuszki Piotrusia! Zdecydowanie POLECAMY!!! Ul. Woźna 10 to zdecydowanie dobry adres!!!

Na początek postanowiliśmy obejść Rynek. Trafiliśmy na festiwal francuskich wyrobów- były przysmaki, ubrania, pachnidła, mydełka, dodatki, wino i wiele innych- niestety większość zdecydowanie nie na naszą kieszeń. Piotruś postanowił zdrzemnąć się chwilką, więc Mąż zaprosił mnie na pyszną kawę "Pod pręgierzem". Taka poranna randka ;)

Czekając na otwarcie Informacji Turystycznej, podziwialiśmy poznańską farę, czyli Bazylikę kolegiacką Matki Boskiej Nieustającej Pomocy i św. Marii Magdaleny. Dawno nie musiałam tak bardzo kontrolować odruchu opadającej z zachwytu szczęki! Powaliło nas to piękno!
 



                             




Po otrzymaniu pakietu informacji w IT ruszyliśmy na podbój miasta. Dostosowaliśmy nasze zwiedzanie do naszych i Piotrusia możliwości. Kiedy spał zwiedzaliśmy kościoły, kiedy się budził staraliśmy się być na świeżym powietrzu. Wyprawa na Cytadelę okazała się strzałem w dziesiątkę! Trafiliśmy tam na dzień bezpłatnego zwiedzania Muzeum Powstania Wielkopolskiego i Muzeum Uzbrojenia, które są oddziałami Wielkopolskiego Muzeum Niepodległości w Poznaniu. Poczytać o nim możecie TUTAJ Oczywiście Piotrusia zachwyciły eksponaty na zewnątrz- czołgi i samoloty oraz wozy pancerne, Męża broń i mundury. Ja wygrałam zakład, że wbiegnę i zbiegnę po tych potężnych schodach ;) Zachwycaliśmy się pięknym parkiem, przestrzenią, gdzie mogliśmy zjeść posiłek, a Piotruś mógł bez skrepowania biegać i cieszyć się z nami ciepłym dniem. Wróciliśmy do pokoju na czas największego upału, a po krótkim odpoczynku ruszyliśmy dalej zwiedzać.Nie powiem, przydało się zaświadczenie o pracy w ochronie zabytków- jakoś wszyscy nagle inaczej na nas patrzyli, jakoś sympatyczniej, cieplej i wejście z wózkiem w pewne miejsca przestawało być "problemem"





















Sama konferencja zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie. Najgorsze jak wiadomo są początki... Wszyscy poza mną się znali- takie odniosłam wrażenie. Więc usiadłam cichutko w kąciku i obserwowałam, słuchałam. W połowie dnia siedziałam już "w tłumie" na środku sali. Dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy, poznałam wspaniałych ludzi, przywiozłam wspaniałe upominki i masę wspomnień! Jednym z nich było pranie ubrań Młodego, bo skończyły mi się wszystkie "zmiany"- tym pokonałam wszystkie zahamowania, jakie miałam na BCP ;) Suszenie ubranek między drzewami przy Starym Browarze było niesamowitym doświadczeniem! Kapsułki Ariel, których podobno nikt nie chciał, a wszystkie zniknęły, zdecydowanie uratowały nas ;)

Stary Browar to świetne miejsce- szkoda tylko, że było tak piekielnie duszno.... Wszyscy dostaliśmy "pakiet startowy z czekoladkami, lakierami Semilac i otwieraczem od Denley- przetestowany jeszcze na konferencji, okazał się wybawieniem. Budziła nas pyszna kawa od REBEL i przepyszne soki na naszych oczętach wyciskane. My kobiety mogłyśmy skorzystać i mieś pięknie pomalowane paznokcie- mnie odstraszyła kolejka, której nie byłabym w stanie przeżyć z Młodym na kolanach. Piotruś zasmakował w paluszkach i orzeszkach oraz w przepysznych lodach- bez bicia przyznaję, ze spróbowaliśmy chyba wszystkich smaków po 2 razy ;) 

Dzięki DENLEY.pl za koszulkę i otwieracz, bez których droga powrotna do domu byłaby złym snem... 

SEMILAC sprawił, że w domu mogłam pomalować pazurki i poczuć się na prawdę kobieco. Wasze czekoladki były przepyszne. Dziękuję też za świetną zabawę, która pozwoliła mi troszkę się ośmielić, poznać wiele świetnych osób i zdobyć super nagrodę w postaci czajniczka z filiżanką! Szkoda, że nie załapaliśmy się na te piękne koce- bardzo przydałby się taki w prawie 9-godzinnej drodze do domu.

Panie z Pampers uratowały pupę Piotrusia za co niezmiernie dziękujemy! Może następnym razem załapiemy się na warsztaty?

Ach warsztaty... Ja "załapałam się" "tylko" na warsztaty z CENEO i dzięki temu nie padł mi telefon w newralgicznym momencie, bo podarowaliście mi powerbank. Spora dawka wiedzy o Waszym programie nieco mnie natchnęła, ale muszę jeszcze dojrzeć do podjęcia takiej decyzji. To chyba nie jest aż takie łatwe, jakby się zdawało. Przecież dopiero zaczynam...Dziękuję za uśmiech i nie unikanie trudnych pytań!

Na inne warsztaty albo nie zdążyła, bo zapisy były w porze usypiania Młodego, albo organizator mnie odrzucił... Szkoda, bo z relacji wynikało, że wiele osób nie przyszło, nie skorzystało, a ja chętnie zdobyłabym pewną wiedzę i umiejętności!

Afterparty? Niechaj zaledwie 3 zdjęcia ukażą, że było miło... reszta niech zostanie na "afterze"... 

Dziękuję Międzynarodowe Targi Poznańskie za przepustkę prasową na cały rok! Nie omieszkam skorzystać!








                              






Dziękuję Organizatorom i Wolontariuszom- bez Was tego wszystkiego po prostu by nie było!!! Nie oszukujmy się- masa pracy, cierpliwości i wytrwałości! JESTEŚCIE WIELCY!!!

Dziękuję tym, z którymi mogłam przybić piątkę, porozmawiać, poznać, dobrze się bawić- natchnęliście mnie i wypełniliście dobrą energią! Obyśmy mogli widzieć się częściej niż raz w roku!!!

Wiem, że przede mną jeszcze masa pracy, ale nie chcę i nie zamierzam porzucić, tego co stworzyłam. Dziękuję, ze mnie w tym utwierdziliście!!!



Droga powrotna do domu nie była niestety tak miła jak przyjazd do Poznania. Wtajemniczeni wiedzą co się stało, ale nie chce tego wszystkiego opisywać pod tak miłymi wspomnieniami. Te złe wymazaliśmy szybko i nie chcemy już do nich wracać...


Nie da się zobaczyć Poznania w jeden weekend... Nam udało się jedynie nim zachłysnąć... Chcemy wrócić aby to zachłyśnięcie dopełnić! Do zobaczenia za rok ;) A może wcześniej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz