poniedziałek, 17 lutego 2020

I co dalej?

Trzy miesiące, które szef dał mi na przemyślenie mojej decyzji o odejściu z pracy, minęły bardzo szybko. Byłam przekonana o jej słuszności. Moje podejście do tematu nie zmieniło się.
- Dzień dobry szefie.
- Dzień dobry. Proszę usiąść i niech pani zamknie drzwi.
- Dobrze.
- I jak wolne?
- Podtrzymuję moją decyzję i wypowiedzenie, które złożyłam trzy miesiące temu uznaję za dokonane.
- Dam pani podwyżkę i dostanie pani nowy komputer.
- Widzi pan, to nie tylko o te rzeczy chodzi. Ja już tak nie mogę pracować. 
- Czyli jak? 
- Kiszę się tutaj. Ja nie jestem typem osoby, która lubi pracę w biurze. Ja lubię teren, lubię akcję.
- Myślisz, że tam będzie lepiej?
- Nie wiem. Ale nie chcę żałować, że nie spróbowałam.
- To pani decyzja. W kadrach przygotują dokumenty.
- Dziękuję.
- Powodzenia.
- Dziękuję szefie.
Wstałam i pewnym krokiem opuściłam jego gabinet. Za drzwiami z ulgą wypuściłam powietrze. Sekretarka spojrzała wymownie.
- To koniec. Teraz idę spakować rzeczy z gabinetu. Masz jakieś pudełko czy mam lecieć do sklepu?
- Wiesz jaka jest polityka tej firmy?
- Taaa... radźta sobie- westchnęłam.
- Masz te 2 pudełka na dokumenty i uciekaj nim ktoś zobaczy, bo będę miała kłopoty.
- Dzięki- przesłałam jej buziaka i szybko zamknęłam drzwi.
 
Ostatnia kawa w pracy daje moc by wystartować z nowym...
Usiadłam w fotelu przy moim biurku. Włączyłam komputer i podpięłam dysk, żeby zgrać prywatne pliki. Wcisnęłam enter i wygasiłam monitor. Zaczęłam owijać w papier kubki, filiżanki, szklanki, talerzyki. Wyjęłam z szuflad słoiczki z mieszankami herbat i kaw, wszystkie sucharki i "pogryzacze". Pierwszy karton zapełniony. Przyszła kolej na szuflady i szafkę biurka. W pudełku wylądowały czasopisma i publikacje naukowe, wydruki, artykuły. Na drobnicę biurową nie starczyło już miejsca. Na szafie dostrzegłam pudełko po papierze ksero. Separatory i pojemniki na przybory, a także cała prywatna drobnica trafiła do niego. Zabrałam się za zdejmowanie plakatów, map i kalendarzy-zwinęłam je w jeden rulon, zabezpieczyłam frotką do włosów. Stanęłam przed oknem i zapatrzyłam się w dal. Z transu wyrwał mnie dźwięk powiadomienia w komputerze. Na dysku znajdowały się wszystkie przegrane pliki. Otworzyłam skrzynkę mailową i wysłałam "masowego" maila z podziękowaniem za tyle lat współpracy, pozostawiając jednocześnie do siebie nowe namiary. Wyłączyłam komputer.
- Boże daj mi siłę, bo inaczej zaraz się rozpłaczę- szepnęłam, przymykając oczy.
Mimo próby zduszenia żalu w sobie, spod powieki po policzku potoczyła się ciepła łza. Pozwoliłam jej powoli naznaczyć moją twarz. Była mi potrzebna. Wiele wydarzyło się w tych murach- dobrych i mniej przyjemnych chwil, ale te drugie wyparłam z pamięci. W gruncie rzeczy było mi tu dobrze. Była to praca, która dawała gwarancję zatrudnienia i wypłaty na czas. Tylko tego terenu brakowało mi najbardziej. Rozwój tylko na własną rękę, bez wsparcia firmy, choćby w formie urlopu- zawsze musiałam się uprosić... I ludzie, którzy się wypalili. Nie potrafiłam pracować w takim zespole. Na niczym im nie zależało poza "odbębnieniem" tych 8 godzin. Nie rozumieli mojej potrzeby rozwoju, starań...

- Cześć Mała- usłyszałam znienacka.
- Cześć Michaś- uśmiechnęłam się niepewnie.- Co tu robisz?
- Zamieniłem się z Radkiem. Przyjechałem po ciebie. Gotowa?
- Cholera, rzeczywiście przyjechałam pociągiem, a tu tyle rzeczy.
- Wiesz, tyle lat, więc uzbierało się troszkę. Ale już wszystko? Mam jeszcze rozkładane kontenery.
- Jeszcze szafa za filarem i kwiatki z parapetu.
- No to pakujemy i zbieramy się do domu.
- Tak.
Składałam ubrania z szafy, spakowałam kalosze i trekingi. Kosmetyczka i apteczka. Moja poduszka do masażu. Zapełniając kolejny kontener, zdałam sobie sprawę, że pakuję kilka lat życia, pracy i cząstkę siebie. 
- Hej! Chodzą słuchy, że zwijasz graty?
- Cześć Piotrek. Tak. Jutro jeszcze wpadnę po papiery i pożegnać się z zespołem, bo dzisiaj nie ma wszystkich.
- Wózek archiwalny przywiozłem, żeby było ci łatwiej do auta zabrać kartony.
- Dzięki, przyda się.

Rozmawialiśmy jeszcze chwilkę. Piotrek pomógł Michałowi zawieść wszystko do auta. Poszłam do pomieszczenia gospodarczego i przyciągnęłam do gabinetu wózek sprzątaczki. Moje rzeczy przeniosłam do pokoju Anki i zaczęłam sprzątać. Przetarłam sprzęt, umyłam biurko i parapety, na końcu zmyłam podłogę. Odprowadziłam wózek. Weszłam do środka i usiadłam na biurku. Michał zrobił mi zdjęcie. Ostatnie w tym miejscu. Stanęłam w progu gabinetu. Westchnęłam i zgasiłam światło. Przekręciłam klucz i oparłam się o drzwi. Z dziwną "czułością" położyłam dłoń na chwilę na drzwiach, zupełnie jakbym dziękowała za wszystko czego tu doświadczyłam, a czego one były niemym świadkiem przez te wszystkie lata... Przeszłam się jeszcze po pokojach i zaprosiłam wszystkich na jutrzejsze pożegnanie.
Jak się żegnać to z przytupem
Stół zastawiony pysznościami. Sama odstrzeliłam się jak na konkurs miss. Poprawiłam odruchowo serwetki.
- Jakieś rozplanowanie miejsc?- usłyszałam za mną głos mojego mentora.
- Cześć- objęłam go wzruszona, że przyjechał.
- Cześć koleżanko. To kwiaty dla ciebie i skromny prezent od emerytów.
- Dziękuję, nie trzeba było. Proszę siadajcie do stołu. Tylko włożę kwiaty do wody i wracam do was.
Po chwili w drzwiach pojawili się pozostali z "fabryki" z "szeryfem" na czele. Były kwiaty i prezenty, które bardzo miło mnie zaskoczyły. Siedzieliśmy, jedliśmy i piliśmy. Rozmowom i wspomnieniom nie było końca...
- Patrysiu mamy dla ciebie jeszcze jeden prezent. Ten album stworzyliśmy specjalnie dla ciebie. Znajdziesz tu wiele wspomnień. Mamy nadzieję, że zaglądając do niego będziesz nas miło wspominać. Nas i pracę z nami. Życzymy ci powodzenia i trzymamy za ciebie kciuki.
- Ula, dziękuję! Dziękuję wam wszystkim. Wzruszyłam się. Dziękuję za wszystkie wspólne dni i sprawy. Dziękuję za wasze wsparcie i to jak dużo się od was nauczyłam, zwłaszcza od mojego Najjaśniejszego. Bez was nie byłabym w tym miejscu, w którym teraz jestem. Szampan koleżanki i koledzy. Nasze zdrowie!- krzyknęłam unosząc kieliszek w geście toastu.
- Zdrowie!- odpowiedzieli głośno i napiliśmy się wspólnie szampana.

Siedziałam w aucie. Michał zamykał moje drzwi. Zapięłam pas. Nikomu się nie spieszyło, była pierwsza w nocy. Jechaliśmy w ciszy ponad 4 godziny. Ruch był na trasie niewielki. Drogę do domu Matyldy oświetlały nam latarenki. Michał wniósł prezenty i kwiaty, wstawił je do wazonów. Usiadłam w fotelu na tarasie. Zdjęłam szpilki i podciągnęłam nogi, obejmując je ramionami.
- Jak się czujesz?- Michał usiadł obok.
- Nie wiem. Jakoś tak mi dziwnie.
- Zostawiłaś za sobą sporą część swojego życia. Nie dziw się.
- Niby wiem, że dzięki temu ruszę do przodu, ale chyba dopiero teraz dotarło do mnie to wszystko. Zostałam sama.
- Hej, nie mów tak. Jestem przy tobie.
- Wiem, ale...
- Mała, nie płacz... No chodź- otworzył szeroko ramiona.
- Michaś...- wyszeptałam i wtuliłam się w niego. Płakałam jak mała dziewczynka. 
- Jestem przy tobie- otarł moje łzy i delikatnie mnie pocałował. Dzień budził się z pierwszymi promieniami słońca między szczytami gór. Dla mnie to miał być pierwszy dzień nowego życia...


(Pamiętajcie, że ten tekst jest fikcją literacką)

15 komentarzy:

  1. Też nie jestem typem "biurwy" - taka!praca strasznie mnie męczy i wypala psychicznie. Wolę działania w terenie, bardziej twórcze niż odtwórcze - dlatego taka decyzja wcale mnie nie dziwi.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie, że się odważyłaś, postawiłaś na siebie, a nie na stałą pensję, podziwiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Trudna decyzja za Tobą, powodzenia w nowym życiu 😉
    A ja uwielbiam pracę w biurze, 8 godzin, zostawić domowe problemy za drzwiami i relaksować się ciszą. Ale tyle rzeczy mieć ze sobą w pracy? Jakbym miała odejść, to wzięłabym kubek i torebkę 😂
    Iza

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja zwykle ciekawa historia:) Dobrze się Ciebie czyta:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Większość z nas przywiązuje się do miejsc, ale na pewno czekają Cię nowe, ekscytujące wyzwania 😉

    OdpowiedzUsuń
  6. Podjęłam kiedyś decyzję, aby odejść ze świetnie płatnej pracy, ale wnoszącej tylko nudę w moje życie, a w zamian zająć się czym, co naprawdę mnie fascynowało, i nigdy nie żałowałam, choć początki były trudne. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. W życiu trzeba podążać za głosem serca, a zmiany i trudne decyzją są moim zdaniem dobre. Nie mogę doczekać się Twojej dalszej historii i tego, co spotka Cię po tym wszystkim. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  8. Czasem warto podjąć trudną decyzję i coś zmienić w swoim życiu. Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio przerabiałam ten temat czesto - w przeciągu ostatnich 3 lat trzy razy zmieniałam pracę. I też owijałam kubeczki, słoiki z kawą, myszki. To specyficzne momenty - w jednym przypadku było mi smutno, w dwóch uciekałam z firmy jak na skrzydłach :-)

    OdpowiedzUsuń
  10. Moim zdaniem zmiany zawsze prowadzą ku lepszemu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Czyli jednak nie odeszlas z pracy 😂

    OdpowiedzUsuń
  12. To kolejny Twój tekst, który czytałam z miła chęcią. Żal mi było kiedy skończyłam czytać. Uwielbiam do Ciebie zaglądać.

    OdpowiedzUsuń
  13. Bardzo odważnie. Życzę Ci powodzenia w realizacji wszystkich zamierzonych celów.

    OdpowiedzUsuń
  14. No właśnie czytając cały czas się zastanawiałam czy to prawda czy fikcja. Ale moje wątpliwości rozwiałaś na końcu :) Nie grało mi to, że przecież Ty dużo jesteś w terenie właśnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Fikcja, czy prawda... Nie zmienia to faktu, że bardzo dobrze napisane. Aż przypomniało mi się jak sam zmieniłem pracę i te próby zatrzymania mnie do samego końca. Trzeba iść do przodu i nie oglądać się za siebie ��

    OdpowiedzUsuń