środa, 1 listopada 2017

Październik 2017

Październik w tym roku był dla mnie jak typowa polska jesień- zmienna, kapryśna i zaskakująca. Przyniósł zmiany, na które niekoniecznie byłam gotowa, których niekoniecznie wypatrywałam, ale i te, na które czekałam od dawna, od lat, niepokojąc się ich brakiem.
Zdjęcie użytkownika Po prostu MAMA.
Jesień przyniosła zmianę barw- również na mojej głowie...
Wraz ze spadającymi z drzew liśćmi odchodziła moja szansa na spotkanie z B. Ich barwy pozostawiały jednak odrobinę nadziei. Dotykałam kopertę z biletami lotniczymi i kluczem do pokoju- delikatnie, niczym z namaszczeniem. Aż przyszedł ten dzień, że w pracy usłyszałam: "Leć, proszę bardzo, ale wiesz, że to teraz nie będzie dobrze postrzegane. Oszacuj na czym Ci bardziej zależy.". Chciałam porwać kopertę, ale B. mnie powstrzymał. Wyciszył emocje. Pomyśleć, że pisząc te słowa powinnam siedzieć na murku w Izraelu. Na całe szczęście bilety udało się prze-bookować, w hotelu zmienić rezerwację. Moje serce wystarczająco szaleje z rozpaczy... Twoja dłoń powinna być teraz na moim policzku i delikatnie swym ciepłem wyciszać nagromadzony w sercu ból. Powinnam teraz pić z Tobą kawę Przyjacielu, wsłuchując się w gwar nigdy nie zasypiającego miasta...
Izrael poczeka- te kolumny czekają tam od wieków... fot. B.K.
Październik przyniósł wiecznie zimną kawę. Nie był czasu wypić, kiedy aromat unosił się nad gorącym napojem. Zabieganie i pośpiech to znaki października w tym roku. Krzywiąc się, wypijałam więc duszkiem zimną kawę- jak ja takiej nie cierpię! Lubię taką lekko przestygniętą, z cynamonem i z mlekiem. Słodką- gorzką piję tylko w chwilach największej tęsknoty.
Zdjęcie użytkownika Po prostu MAMA.Tylko z Tobą Przyjacielu, kawa smakuje tak wyjątkowo...
Październik przyniósł zmiany w pracy. Tych po części wyczekiwałam przez 2 lata, po części przestałam wierzyć, że kiedykolwiek nastąpią. Część zmian jest dla mnie dobra, część ocenię dopiero z perspektywy czasu, ale staram się nastawiać do nich możliwie jak najbardziej pozytywnie. Pochwalę się Wam zatem! Uwaga, werble... MAM CAŁY ETAT!!! Po tym jak "w nagrodę" za urodzenie Piotrusia, po powrocie z urlopu macierzyńskiego, były szef wypowiedział mi warunki pracy, zostawiając z 3/4 etatu, wreszcie pracuję 40 godzin tygodniowo. Podpisując aneks do umowy, płakałam ze wzruszenia. Trudno opisać słowami wdzięczność wobec zabiegów mojej obecnej szefowej, która jak obiecała, tak zrobiła. Cudownie znów w piątki przychodzić do "fabryki", cieszyć się ukochaną pracą, która niezmiennie jest moja pasją!
Zdjęcie użytkownika Po prostu MAMA.
Papierkowa robota- tego archeolog nie znosi...
W pracy mamy kontrolę z NIKu, która tym razem wyjątkowo skrupulatnie "grzebie" w archeologii. Dla mnie oznacza to zostawanie "po godzinach" i zabieranie pracy do domu. Niejednokrotnie, aby nie zaniedbywać Syna, siedziałam po nocach, aby odpowiedzieć na pytania kontrolera. Nie chciałam zajmować popołudniami Synka bajkami,wolałam się z Nim pobawić, ale skutkowało to zarwanymi nocami, co w efekcie odbiło się na moim zdrowiu, bo przemęczony organizm odmówił "współpracy". Przespałam 2 noce i 1,5 dnia, wstając tylko 3 razy do toalety i wypijając kilka 1,5 litrowych butelek wody. Ale na pytania kontrolera odpowiedziałam w wyznaczonym przezeń terminie.
Zdjęcie użytkownika WUOZ Kielce- nieoficjalna strona.
Oficyna Pałacyku Zielińskiego, siedziba WUOZ w Kielcach
W tym miesiącu dostaliśmy też informację o konieczności opuszczenia budynku, w którym od wielu lat mieści się nasz urząd. Zrobiliśmy już chyba wszystko, aby temu zapobiec, niestety nie udało się. Zrobiliśmy wszystko, aby "nie wyrzucili" nas do pałacyku w maleńkiej miejscowości ok 60 km od Kielc. Tu odnieśliśmy sukces- przynajmniej na razie już się o tym nie mówi. Niestety pakujemy z ciągłymi, licznymi westchnieniami kartony, zdobywane w okolicznych sklepikach. Ze smutkiem wychodzę na taras, który niebawem przestanie być "mój". Przychodząc do pracy zerkam na okna, które przestaną być "moje". Żal odchodzić, zwłaszcza, że "przeprowadzamy się" do typowego biurowca- przynajmniej na razie. I tak oto zniknie prawdziwy klimat mojego miejsca pracy... Ale cóż, czasami takie zmiany są konieczne. Trzeba się będzie przyzwyczaić do nowego miejsca i tyle. Ważne, że zostajemy w Kielcach i w tym samym, zgranym już składzie specjalistów. Będzie dobrze. We mnie pasja jeszcze się nie wypaliła. Nie mam zamiaru na to pozwolić! Chcę ją dalej rozwijać i pielęgnować, bo archeologia była moim marzeniem, do realizacji którego konsekwentnie dążyłam i które w dalszym ciągu spełniam. Owszem, terenu jakby mniej, ale kiedy przychodzi, napełnia mnie całą i daje sił na wszystkie "papierowe" miesiące. My job is my passion!

Zdrowie. Mówi się, ze ono jest najważniejsze. Jeśli jest zdrowie, reszta jakoś się ułoży. Moje ostatnio podupadło. Przez zmęczenie i brak snu, mój organizm pokazał "ciekawostki", o których wolałabym nie wiedzieć. Na szczęście w odpowiednim czasie trafiłam w ręce wybitnych specjalistów. Początkowo czułam się załamana, ale szybko doszłam do wniosku, że tylko odwaga, szybkie działanie i nie poddawanie się może mi pomóc. Zaczęłam wiec działać. Co będzie dalej? Czas pokaże.

Październik potwierdził też kto jest moją najwspanialszą Rodziną, kto jest moim prawdziwym Przyjacielem i niestety kto jest dwulicowy do szpiku kości. Były miłe zaskoczenia, ale i rozczarowania. Był uśmiech i szczęście, były emocje, smutek i łzy. Wiem już na pewno na kogo mogę liczyć, z kim mogę szczerze rozmawiać. Wiem komu mogę pokazać prawdziwą mnie- bez maski, bez makijażu, bez granic... Dzięki TYM osobom nauczyłam się uśmiechać i płakać na nowo- szczerze, bez zbędnego skrępowania. Dziękuję!

Październik był też miesiącem wielu spotkań i rozmów, które zaowocują w listopadzie- kursami, szkoleniami, konferencjami, wyjazdami w teren. Oj będzie się działo. Współpracować będę z wybitnymi specjalistami, wiedzą podzielą się ze mną znawcy tematu, spotkam się z pasjonatami, którzy tylko utwierdzą mnie w mojej pasji. Z drżącym sercem robię krok do przodu, aby za miesiąc napisać co się wydarzyło. Trzymajcie kciuki, proszę!
Zdjęcie użytkownika Po prostu MAMA.
Dzień dobry listopadzie- bądź dla mnie dobry...

6 komentarzy:

  1. widzisz, wiedziałam że wszystko jakoś sie ułoży :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo intensywny miesiąc. Mój październik to czas na wiele podjętych decyzji... oby dobrych

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas... On bezwzględnie pokazuje efekty naszych decyzji...

      Usuń
  3. Boże, jak ja bym chciała znów się poczuć zdrowa. Przez ostatnie 3mce czuje się bardzo słabo.

    OdpowiedzUsuń