środa, 29 lipca 2015

Dzień przed operacją...

Dziś relaksowałam się na stanowiskach archeologicznych wpisanych do Rejestru Zabytków, oglądając je z zainteresowanymi stronami i kolegą z pracy, co śmieszniejsze z moim promotorem pracy magisterskiej ;) Taki śmieszny zbieg okoliczności, że teraz jesteśmy "na ty" i zdecydowanie świetnie się z tym czujemy! ^_^

Odwiedziłam też wykopaliska trwające obecnie na terenie Sandomierza- jakże miło było spotkać przyjaciół z ukochanych Lublina i Poznania. Wszyscy pytali o Młodego, aż żałowałam, że Go ze sobą nie zabrałam. Usprawiedliwiłam się jednak szybko, że rano lało i przestało dopiero około południa...

Jak miło było pochodzić po wykopie, obejrzeć materiał zabytkowy, oglądać obiekty i rozmawiać o nich z profesjonalistami... Wiem, wiem... zanudzam... Ale tak bardzo tęskniłam za terenem!

Musiałam sobie odpocząć, naładować baterie, przed jutrzejszym dniem... Dlaczego? Czeka mnie operacja kolana i w zależności jak pójdzie, wrócę do pracy po 1-2 tygodniach, 2-3 miesiącach lub w najgorszym z możliwych wypadku po 2-max 3 latach... Przeraża mnie to trochę, ale nie mam wyboru. Kolano czekało na tą operację ponad 11 lat i pora zrobić z tym porządek! Trzymajcie kciuki, bo moje ręce drżą tak bardzo, że nie mam siły sama trzymać ;) I oby było dobrze....

Dobrze, przyznam się... Tak naprawdę boję się, bo Synek pierwszy raz zaśnie beze mnie. Pierwszy raz nie będzie mnie w domu, kiedy wróci ze żłobka. Odwiozę Go rano, utulę, ucałuję, oddam opiekunce i koniec. Po południu odbierze Go Mąż. Pierwszy raz nie zjemy razem podwieczorku i nie pobawimy się razem. Pewnie to wyolbrzymiam, ale cóż, taka już jestem...

Uciekam spać, bo nocy już mało... Odezwę się po powrocie ze szpitala...

Buziaki i uszy do góry! Mamy są wielkie!!!

wtorek, 28 lipca 2015

Projekt Świadoma Mama

Po prostu MAMA dołączyła do projektu Świadoma Mama! Dlaczego? Dlatego, że Mamy powinny się wspierać!
Celem jest edukacja i kształtowanie świadomości kobiet w kwestiach związanych ze zdrowiem, macierzyństwem i wychowaniem dziecka. To wspaniała inicjatywa by wspierać kobiety w okresie ciąży i macierzyństwa. Na spotkaniach można porozmawiać z ekspertami, którzy prowadzą warsztaty, udzielają rad, odpowiadają na pytania, a także poznać inne mamy- kto zrozumie nas lepiej, jak nie inna ciężarna/ mama?
Świadoma Mama to przede wszystkim cykl bezpłatnych spotkań adresowanych do kobiet w ciąży i młodych Mam. Zaczęło się w Poznaniu w 2010 roku, szybko zdobywając uznanie i popularność. Ambasadorkami kolejnych edycji stały się znane aktorki: Aleksandra Woźniak, Katarzyna Bujakiewicz, Jolanta Fraszyńska i Paulina Holtz. Warto wiedzieć, że na spotkaniach nie ma tematów tabu i głupich pytań!
Spotkania odbywają się w wielu miastach. Podczas warsztatów można podziwiać stoiska wystawców, zakupić coś dla maleństwa, głównie z rękodzieła. Miłą pamiątka są zdjęcia robione przez uznanych fotografów. Ach, zapomniałabym- uwieńczeniem warsztatów jest losowanie wśród uczestników upominków, często o dużej wartości! Chyba już większej zachęty nie trzeba!
Zapraszam Was oczywiście na stronę www.swiadomamama.pl

Po weekendzie

Minął weekend...

Zaczął się w piątek podwójnym świętem dla mnie :) Były imieniny i pierwszy raz w Polsce organizowany DZIEŃ ARCHEOLOGA :) Więc pochłonęłam kilka pysznych owoców i duże lody- a co, raz w roku mogę zaszaleć!

Sobotę i niedzielę spędziliśmy u Dziadków Joli i Andrzeja. Była masa zabawy i pyszności prosto z krzaczka- malinki i porzeczki. Był grill i była burza- brrry, grzmiało, wiało i błyskało się... Największą furorę robiły zjeżdżalnia i trampolina. Sympatię zyskała stara wysłużona deskorolka, a zdecydowana antypatią obdarzono kota, który próbował zabrać babcine przysmaki. Oczywiście przy takich temperaturach pamiętamy o wodzie!

Jak zawsze ze wsi przywieźliśmy skrzynki, łubianki i wytłaczanki pełne pysznych skarbów... Mniam- nic tylko zabierać się za gotowanie ^_^

Piotruś:
czarna apaszka Szachownica
T-shirt F&F
spodenki F&F
sandałki CCC

Tata
czapka Reebok
T- shirt Reserved
spodenki Szachownica
sandały Deichmann



Chmurka od Skulart

Dotarła do nas nagroda z konkursu Skulart! Chmurka jest prześliczna i od razu znalazła miejsce w serduszku Synka! Dowodem na to jest fakt, że Młody zaciągnął podusię od razu do łóżeczka, gdzie są ulubione rzeczy. Czasami trzeba je "odgruzować" wieczorem przed pójściem spać ^_^

Wracając do poduszeczki! Materiał jest dobrej jakości, miły w dotyku. Skulart nie pożałował wypełnienia, co niestety jest częstą praktyką w niektórych firmach. Chmurka jest obszyta niebieską lamówką.

Zdecydowanie POLECAM!!!

zapracowana

Matka…. Matka zapracowana… matka niewyspana… Kładę się spać późno, o wiele za późno… Zdarza mi się nie przespać nawet minuty…. Cóż zrobić? Matka Polka pracująca. Mam dziecko, pracuję zawodowo, Rodzice, czyli Dziadkowie Młodego za daleko… I cała lista zadań i obowiązków domowych do zrobienia na już… Kiedy to zrobić? Tylko nocą…

Zapuściłam dom… Nie, to tylko artystyczny nieład pozwalający odróżnić rzeczy uprane od brudnych, kuchnię od pokoju i wydzielające strefę spania, względnie zamienianą na czytelnię, kino, jadalnię, biurko…

Wchodzę do pokoju, patrzę na zegarek- 21:42. Odwracam głowę w stronę łóżeczka- Młody śpi. Obok na łóżku smacznie śpi też Mąż- mężczyzna mojego życia! Uffff… mogę brać się za prasowanie. Będzie cicho, więc ich nie obudzę i na pewno żadne ciekawskie łapki nie pociągną za kabel zrzucając sobie na łepetynkę gorące żelazko. Tym samym serce matki na chwilę spokojne… Prasuję co potrzeba- kilka koszulek dla Męża, kilka koszulek, bodziaków, spodenek dla Młodego i kilka bluzek dla siebie, chociaż większość na całe szczęście jest z tkanin nie wymagających prasowania- trzeba sobie jakoś radzić ;) Szybko przeciągam jeszcze spodnie i mam zestawy na cały tydzień dla naszej trójki… Biegnę nastawić pranie- kolejne, które wyschnie i nie będę miała czasu go uprasować. Swoją drogą, skąd u nas tyle ciuchów i jakim cudem tak szybko tyle brudzimy? I oczywiście „szmatek” Młodego najwięcej…

Teraz do kuchni. Mogę się trochę potłuc, bo moi mężczyźni mocno zasnęli, a kuchnia jest nieco oddalona od sypialni. Nastawiam obiad- niech się gotuje, a w tym samym czasie zmywam naczynia. Matka- zmywarka tryb szybki. Obiad na jutro dochodzi. Rozkładam go do pojemników- każdy musi mieć coś dla siebie i na popołudnie dla Młodego. Niech stygnie- gorącego do lodówki nie włożę.

Skończyło się pranie. Wieszam ubrania na suszarkę, skarpetki przypinam do mojego magicznego „ustrojstwa”, pozostałą drobnicę rzucam na sznurki w łazience.

Jedzonko już wystygło na tyle, że mogę zamknąć wieczka i schować wszystko do lodówki. Ścieram blat naszego mikro-stołu, zmywam garnki, w których pichciłam. Szybko zmiatam podłogę- dziś tylko na korytarzu i w łazience, bo na resztę nie mam siły. Zmyję jutro rano- cholera jutro jest już dziś…. A więc- zmyje rano…

Łazienka, szybki prysznic i zasypiam w locie na poduszkę, poprawiając kocyk Młodemu.


Ranek. Od czego by tu zacząć? Łazienka i szybki proces robienia się na człowieka, później kuchnia i śniadanie dla Młodego, ja głodna nie jestem, napiję się tylko herbaty. Słyszę budzik Męża- super zrobi sobie kawę i zaleje mi herbatkę. Szykuję ubranka dla Młodego, zmywam podłogę. Mąż zrobił mi kanapkę w opiekaczu- kochany jest! Zjadam szybko, popijam herbatą- jeśli teraz nie zjem, mały „potwór” wchłonie ją przy okazji swojego śniadania…

Kochanie, wstawaj- delikatnie łaskoczę Młodego w stópkę. Otwiera jedno oko, drugie i zamyka je odwracając się do mnie małym tyłkiem… Wstawaj, mama idzie do pracy, a Ty do żłobka- ponawiam próbę, tym razem udaną. Młody przeciąga się i przytula do mnie. Szybka zmiana pieluszki na nową- matko, jaka ciężka ta nocna, więcej nasikać się już nie dało… Spodenki, bluzeczka, sandałki… sandałków nie zdążyłam, bo uciekł do Taty, słyszę tylko tupot małych bosych stópek na panelach. Siedzą i jedzą obaj śniadanie- Mały gładzi się po brzuszku z uśmiechem, więc chyba smakowało ^_^

No to hop sandałki i wychodzimy. Jadę zawieść Młodego do żłobka- nasz zamknięty na cztery miesiące, bo remontują, więc jedziemy na drugi koniec miasta. Szybko przebieram go w sandałki żłobkowe, całuję, przytulam i oddaję ulubionej „cioci”. Serce pęka, ale wyjścia nie mam, praca czeka… Szybki powrót do domu, w locie łapię plecak z gratami do pracy, wynoszę rower i pędem przed siebie… 7 godzin i znów na rower. Dlaczego 7? Dlatego, że jeszcze karmię piersią. Co dalej? O tym innym razem…




Zapracowana... https://www.facebook.com/poprostumama/posts/1659068630973235

Kilka słów o karmieniu piersią

Od razu napiszę, że nie będę wdawać się w zbędne dyskusje w stylu "Nie masz racji/ A co ty wymyślasz?/ A nie ma?/ Bez przesady, że..." itp. Co tu napisze jest tylko i wyłącznie moim prywatnym, subiektywnym odczuciem/ opinią. Nikogo nie mam zamiaru urazić czy prowokować. Są to MOJE przemyślenia i tyle. Na koniec wstępu dodam, że nadal jestem "matką karmiąca" i jest to już prawie 17 miesięcy.
Zapytana kiedyś, kiedy Piotruś był mniejszy, czy karmię, odpowiadałam z przekąsem: "Nie, głodzę". Strasznie denerwowały mnie takie pytania. Teraz pytanie zmieniło się na: "Jeszcze karmisz?". Oba mega irytujące. Po przeczytaniu artykułu (link w poście poniżej), naszły mnie pewne refleksje.
Według wytycznych WHO (Światowa Organizacja Zdrowia), najlepiej byłoby, żeby dziecko było karmione wyłącznie piersią przez pierwszych 6 miesięcy życia, następnie należy rozpocząć rozszerzać dietę.

Kiedy byłam w ciąży planowałam karmić właśnie pół roku. Podczas porodu nie wszystko poszło zgodnie z planem i cała akcja zakończyła się cesarskim cięciem. Przez znieczulenie zewnątrzoponowe cofnęły mi się brodawki, więc Młody miał problemy z ich uchwyceniem. Na całe szczęście pomogły wspaniałe położne i nasz lekarz prowadzący, a że Młody od początku był żarłokiem, nie miałam problemu z nawałem. Dodatkowo pomocny okazał się laktator, po który do zaprzyjaźnionej hurtowni biegł mój kochany Mąż. Trzeba przyznać, że nie spodziewałam się, że bezzębna istotka może tak pogryźć, aż do krwi.... Tu z kolei pomogły nakładki i maść Maltan, którego próbki przyniósł mi mój kochany farmaceuta 
Emotikon wink
Z każdym dniem było łatwiej. Młody nauczył się jeść, brodawki też wróciły do normalności, a nadmiar pokarmu odciągałam i do zamrażarki. Część oddałam do tzw. banku mleka dla innych potrzebujących mam, które z różnych powodów własnego mleczka nie miały. Irytuje mnie kiedy, te wspaniałe, najlepsze, krytykują inne, które karmią mm. To nie zawsze ich wybór! I wcale nie oznacza to, że są złymi matkami!

Jeśli chodzi o karmienie w miejscach publicznych, to jestem zdecydowanie PRZECIWNA!!!!! Też jestem matką karmiącą i nie widzę nic fajnego w haśle "karmiące cyce na ulice". Dla mnie jest to niesmaczne, czasami wręcz wulgarne. W wielu miejscach, sklepach są specjalne pokoje i tylko 3 razy spotkałam się z sytuacją, że był zajęty- 3 razy na 17 miesięcy!!! A wtedy wystarczyło tylko wjechać piętro wyżej. Zdarzyło mi się karmić w parku, dokładniej w Łazienkach Królewskich, ale na Boga kobiety, od czego są pieluszki, czy chusty! Mijało nas wiele osób i wszyscy myśleli, że Młody zasnął wtulony w swoją mamę. Dodatkowo staraliśmy się znaleźć miejsce w miarę odludne- jeśli można takie znaleźć w Łazienkach... 
Emotikon wink
Mieliśmy taką sytuację, kiedy chcieliśmy kupić Mężowi spodnie i między marynarkami i spodniami właśnie, ujrzeliśmy nagą pierś, bo pani karmiąc swojego 5-6 letniego syna postanowiła paradować tak po sklepie. Sorry, ale niesmaczne, to najdelikatniejsze określenie! Matki, karmcie wszędzie i zawsze swoje pociechy, ale z szacunkiem dla innych!!!
Jeśli chodzi o długość karmienia. Ja planowałam 6 miesięcy, bo myślałam, że dłużej nie dam rady, a za 2 dni minie 17... I nie obchodzi mnie, co inni o tym myślą. Dzięki tak długiemu karmieniu mój Synek jest zdrowy i silny, bardzo odporny. Ta odporność pomogła, kiedy Młody poszedł do żłobka i od stycznia miał tylko zapalenie spojówek i anginę. Ale uważam, ze wszystko ma swoje granice. Nie wyobrażam sobie żeby karmić 6-latka! Dla mnie ta magiczna granica wynosi 3/3,5 roku. Karmienie starszego dziecka, to już pewna perwersja... Jeśli chodzi o teksty w stylu: "Teraz, po 6/12/18 itd. miesiącach twoje mleko jest już bezwartościowe", zbywam to śmiechem.
Połączenie karmienia z pracą na cały etat? DA SIĘ! Jestem tego doskonałym przykładem! Piersi pobolewały tylko na początku, przez jakiś tydzień. Później "przyzwyczaiły się". Dodatkowo ściągałam nadmiar pokarmu laktatorem, a Młody dostawał go następnego dnia w butelce do żłobka.
I jeszcze jedno moje przemyślenie na dziś- nienawidzę określenia "CYCE"... Kurde, Kobiety, szanujcie się! Wymagacie tego od innych, a nie szanujecie samych siebie? Jeśli już macie ochotę nazywać swoje piersi cyckami, to nie zmuszajcie do tego innych mam. Ja nie mam na to ochoty. Jestem kobietą i mam PIERSI, nie cycki!!! A hasło z cyckami na ulicach wsadźcie sobie w buty!
Tyle chyba już moich wywodów. Karmcie Mamuśki ile chcecie i możecie. Niech nikt Wam nie wmawia, że Wasze mleko jest bezwartościowe, albo, że to wstyd. Nie dajcie się też ogłupić, jeśli z jakichś powodów nie mogłyście karmić lub z karmienia w pewnym momencie musicie zrezygnować. Jeśli kochacie swoje dziecko, to nie ważne czy pierś czy butelka- miłość nadgoni wszystko!

Zapraszam na "stare śmieci"

Kochani zapraszam Was pod mój "stary" adres, gdzie możecie zobaczyć, jak wszystko się zaczęło... Blog Po prostu MAMA powstał na początku na facebooku właśnie. Nie ma chyba sensu kopiować tamtych wpisów, choć kilka na pewno tu przeniosę. Wpisy będą pojawiać się na blogspocie i na Fb. Co okaże się bliższe sercu? Czas pokaże, a życie zweryfikuje ;)  https://www.facebook.com/poprostumama

Żel dla Młodego do kąpieli

Wypróbowaliśmy nowy kosmetyk do kąpieli. Johnson's baby żel do mycia ciała na dobranoc. Przyznam szczerze, że nie byłam przekonana co do jego "magicznych" właściwości. Żel zawiera NaturalCalm- opatentowane połączenie relaksujących aromatów. Jest łagodny dla wrażliwych oczu i ma naturalne pH. Żel Johnson's nie zawiera mydła, więc nie wysusza skóry. Młody wąchał swój nowy kosmetyk i wyraźnie był zadowolony. Kremowa konsystencja delikatnie umyła małe ciałko. I... Młody zasnął 10 minut po kąpieli, będąc otulonym w ręczniczek kąpielowy... POLECAM! I już cię uwielbiam magiczny żelu na dobranoc!


ARCHEOLOGIA i ja

Oto pasja mojego życia! Jestem tym szczęśliwcem, który pracuje w wybranym przez siebie i wyuczonym zawodzie. Różnie bywało, różnie bywa, ale na wykopaliska zawsze czas się znajdzie ^_^ Najpiękniej w życiu jest móc robić to, co tak bardzo się kocha... 


Szydełko- moja pasja

W tak zwanym międzyczasie chciałabym podzielić się z Wami jedną z moich pasji. Zaczęło się od chęci stworzenia czegoś wyjątkowego dla mojego Maleństwa, które miało pojawić się na świecie. Jako, że w ciąży czułam się średnio, żeby nie napisać źle i przebywałam na zwolnieniu/w szpitalu praktycznie od samego początku... wypełniałam sobie czas szydełkując buciki, czapeczki, kamizeleczki,.. Moje prace podobały się lekarzom, położnym, salowym i oczywiście innym Mamom. I tak zrodził się pomysł Jennifer- sercem tworzone. Na początku były to głównie szydełkowe drobiazgi-większe lub mniejsze. Na prośbę Mam, zaczęłam tworzyć elementy ze wstążek, filcu i w końcu z materiału. Czasami kupują u mnie fotografowie z Kielc i robią piękne zdjęcia Maluchom z moimi pracami. Jeśli macie ochotę- klikajcie, oglądajcie, komentujcie... zamawiajcie! Polecam sie serdecznie!!! www.facebook.com/jennifersercemszydelkowane

Cała ja

Wypadałoby się przedstawić! A więc... Jestem kobietą, matką, żoną... Mam na imię Kinga, mam 29 lat. Od kilku lat mieszkam w Kielcach. W 2011 zostałam żoną, a w 2014 matką. Staram się spełniać w tych życiowych rolach, choć różnie z tym bywa... Jestem też archeologiem- to pasja mojego życia! Dodatkowo tworzę rękodzieło dla dzieciaczków- na szydełku, z filcu, z materiału (trzeba z czegoś żyć, bo z archeologii średnio się da). Tak więc troszkę tego jest... Jakieś pytania? Proszę bardzo! Zapraszam!
Po wielu przemyśleniach, spisaniu plusów i minusów... oraz usilnych namowach Męża... jest! Oto mój blog i pierwszy wpis! Dokładnie to napisałam jakiś czas temu na Facebooku, a teraz pora na kolejny krok :) Mam nadzieję, że blog będzie pomocny nie tylko dla mnie, ale i dla innych Mam, które tu zajrzą!