Śnieg za oknem nie przestawał czarować. Siedziałam opatulona w koce, z kubkiem herbaty w dłoniach. Oczywiście już dawno wystygła. Przyglądałam się tańczącym płatkom. Wiatr rozdzielał je, kiedy tylko zdołały zbliżyć się do siebie. Zasypany świat zdawał się być lekko uśpiony. Ludzie przemykali wąskimi uliczkami. Czasami nieśli jakieś paczuszki, zakupy. Wszystkie gospody zaczną się od jutra zapełniać gośćmi. W miasteczku znów będzie głośno, radośnie i tłoczno...
- Wypoczęłaś?- usłyszałam po cichym skrzypnięciu drzwi.
- Cześć B. Tak, wyspałam się. O cholera- wylałam zimną już herbatę.
- Poczekaj, pomogę ci- podbiegł szybko i zabrał ode mnie kubek.
- Nie mam siły. Wszystko mnie przerosło- opadłam na fotel.
- Mała, spokojnie. Wiem, że to zabrzmi banalnie, ale sama zobaczysz, że to minie.
- Nie chcę, żeby minęło B. Chcę, żeby to we mnie było. Pół roku ciszy? Nawet zawodowo ograniczyliśmy kontakty praktycznie do zera.
- Nie płacz- ocierał moje łzy. Tak nie wolno. Wstań i zakładaj tą kieckę. Pamiętam ją z jednej szalonej imprezy-wskazał ubranie wiszące na haczyku na drzwiach.
- O Boże! Tańczyłam wtedy na stole z gitarą- uśmiechnęłam się mimowolnie na samo wspomnienie.
- Widzimy się za godzinę na dole. Monia z Tomkiem i Kasia już są. Ciii!-przyłożył mi palec do ust. Musisz nam pokazać miasteczko. Wieczorem ma przestać sypać, załóż szpilki.
- Oszalałeś! Zamarznę!
- Pójdziemy do jakiejś gospody. Załóż kozaki, a szpilki na zmianę weźmiemy.
- Dobrze.
- To ja uciekam i czekamy na ciebie- kiwnęłam tylko głową kiedy zamykał drzwi.
Co ja miałam zrobić? Od czego zacząć? Prysznic, szybki ciepły prysznic. Włosów myć nie będę, bo grypa murowana. Jak ja nienawidzę rajstop. Trudno, odmrożę sobie tyłek, ale zakładam pończochy. Lokówka i szybko coś trzeba zrobić z włosami- podkręcę moje naturalne loki. Makijaż? Przecież ja się nie umiem malować. Dobrze, nawet nie głupio to wyszło. I ta czerwona sukienka. Może jednak biała koszula i spódnica? Tak, to będzie idealny zestaw. Gdzie te moje szpilki? W końcu obiecałam B, a Przyjacielowi się nie odmawia. Zwłaszcza takiemu, który zjawia się w najtrudniejszym momencie, nie krzyczy, tylko przytula.
Wygląd pensjonarki mi odpowiada...
- No Mała, odwaliłaś się- Kasia przywitała mnie jak zawsze katalogowym uśmiechem.
- Daj spokój. B dał mi tylko godzinę, cudów nie zdziałasz.
- A gdzie ta czerwona kiecka?
- B przecież ja w niej zamarznę.
- Daj jej spokój. Ważne, że ją wyciągniemy z pokoju- Monika jak zawsze nie grzeszyła subtelnością.
- Chodźmy- zaproponowałam. Tylko już sporo turystów przyjechało, nie wiem czy coś znajdziemy wolnego.
Szliśmy główna ulicą. Już po kilku minutach zrozumiałam, że muszę jednak pokochać rajstopy. Wszystkie karczmy były już wypełnione po brzegi. Pomyślałam, że skończy się na zakupach w minimarkecie i imprezie w pensjonacie Matyldy. Nim wypowiedziałam tą myśl, poczułam jak ślisko jest na deptaku. Na szczęście ktoś mnie zdążył złapać i uratował przed zjawiskową wywrotką.
- Dziękuję- uśmiechnęłam się do wybawcy. Nagle straciłam równowagę.
- Jest ślisko, a buty masz takie sobie- zamarłam, głos Z. i taki do niego podobny.
- Idziemy ze znajomymi coś zjeść i wypić- powiedziałam lekko zamroczona.
- Tu już nic na głównej nie znajdziecie.
- To nas Pan pocieszył.
- Jestem Michał. Chodźcie do karczmy tu niedaleko. Dziś jeszcze nie będzie tam tłumów.
- Patrycja, miło mi- podałam mu dłoń. Katem oka zauważyłam, że ma plakietkę ratownika górskiego.
- Tak, wracam z dyżuru- przejrzał mnie bezbłędnie.
- Chodźcie z nami- zawołałam znajomych i ruszyliśmy do zaproponowanej przez nowego znajomego karczmy.
Rzeczywiście było pustawo, tylko 3 stoliki były zajęte. Monika z Kasią postanowiły, że siadamy w rogu sali. Tomek i B. poszli do baru zamówić grzańce. Podziękowałam Michałowi i wróciłam do znajomych.
- Pyśka, ty go tak nie rozbieraj wzrokiem.
- Kasia, co ty opowiadasz. Był miły, uratował mnie przed upadkiem i przyprowadził nas tutaj.
- No i jest ratownikiem, przystojnym ratownikiem.
- Kto jest przystojnym ratownikiem Kochanie?- spytał Tomek.
- Nowy facet Pyśki naszej- zaśmiała się Monika.
- Monia, przecież nawet go nie znam. Michał...
- Ooooo!- krzyknęli wszyscy wesoło.
- To już jesteście po imieniu. Brawo Pyśka. Może mnie i Kaśkę też przedstawisz?
W tym momencie na stole kelnerka w ludowym stroju postawiła dwa półmiski z jedzeniem.
- Ale my jeszcze niczego nie zamawialiśmy- szybko zareagowałam na widok przysmaków.
- To od Michała, kazał przynieść na stół.
- A to dziękujemy- uśmiechnęłam się i wstałam od stołu. Zaraz wracam.
Podeszłam do baru, gdzie Michał pił piwo.
- Wolne?
- Tak. Masz ochotę na coś mokrego?
- Wódkę poproszę.
- Ostro.
- Dlaczego podesłałeś nam jedzenie?
- To moja karczma, spróbujcie co mam dobrego. Jak posmakuje, to będziecie przychodzić i znajomych przyprowadzicie. Zdrowie- podniósł kieliszek i podał mi mój.
- Zdrowie! Cwana zagrywka. Przyłącz się do nas. A pan niech da mi butelkę wódki i kieliszki- poprosiłam barmana.
- Dobrze, kelnerka zaraz przyniesie.
- Ostro się bawisz- zauważył Michał w drodze do stolika.
- Mam powody.
- Jakie?- złapał mnie w pół i zaczął tańczyć w rytm powolnej ludowej muzyki, którą zaintonował zespół w drugim końcu sali.
- Jestem sama jak palec. Świat zawalił mi się jakieś pół roku temu i odbudować jakoś się nie chce.
- Jesteś piękna. Facetów możesz mieć na pęczki.
- Żartuj sobie dalej. Lepiej tańczmy.
Siedzieliśmy przy stole, jedliśmy i piliśmy. Dziewczyny dość szybko zostawiły mnie samą na placu boju. Wódkę kelnerka wstawiła man w kubełek ze śniegiem, wyjątkowo dobrze mi tego wieczora "wchodziła"... Michał wstał przy trzeciej butelce i pożegnał się z nami pod pretekstem dyżuru od rana. Gospoda była już prawie pełna. Przy sąsiednim stoliku siedzieli jacyś faceci z korpo. Jeden z nich podszedł do nas.
- Czy ja mogę porwać panią na parkiet?- spytał i wyciągnął do mnie rękę.
- Czy ja wiem?- zerknęłam porozumiewawczo na Monikę.
- Idź, my jeszcze posiedzimy. Baw się dobrze- w myślach dusiłam ją gołymi rękoma.
Nie miałam wyboru. Zaczęłam tańczyć z obcym facetem. W kilka minut dowiedziałam się, że są tu całą firmą na szkoleniu, że fajny hotel mają z basenem i że kolor moich włosów jest intrygujący. Przy trzecim kawałku przestałam słuchać jego bełkotu. Dopiero kiedy jego dłonie zjeżdżały coraz niżej, mimo moich protestów, wyrwałam się z jego objęć i uciekłam na oślep do pierwszych lepszych drzwi. W wąskim korytarzyku panował półmrok. Za drzwiami słyszałam głos korpo-świra. Kolejne drzwi okazały się być otwarte, szybko zamknęłam je za sobą i przekręciłam zamek. Korpo- świr szarpnął je dwa razy i poszedł dalej. Odetchnęłam z ulgą.
-Siadaj, zapraszam- usłyszałam znajomy głos.
- Michał?- zdziwiłam się.
- Witam w moim biurze. Siadaj na moim fotelu lub kanapie, jak wolisz.
- Nic nie widzę, ciemno tu. Ogień w kominku to za mało.
- Przepraszam, już zapalam lampkę.
- Czyli to Twoje biuro?- rozglądałam się, siedząc na kanapie. Czułam jak lekko kreci mi się w głowie, alkohol zaczynał działać.
- Tak. Gdzieś muszę rozliczać faktury. Jak się bawisz?
- A idź. Dorwał mnie jakiś wariat z korporacji i uciekłam tu przed nim.
- Przed czym tak na prawdę uciekasz?- usiadł obok.
- Przed facetami. Mam pecha. Widzisz, jak już chcę z kimś być, to ten ktoś albo jest zajęty, albo mnie nie chce. Tak już jest. Nawet moje ładne cycki nic tu nie zmienią- uśmiechnął się.- Ty się nie śmiej, tylko wody mi daj, bo wódka zaczyna przeze mnie przemawiać.
- Jesteś taka piękna- poprawił mi opadający na twarz zielony lok.
- Michał ty mnie nie kuś, bo ty wiesz, że mi się podobasz. I jeszcze ratownik górski. Ciastku przytul mnie- wyciągnęłam ku niemu ręce.
- Patrycja nie kuś losu.
- No chodź- namawiałam wytrwale.
Michał skorzystał z zaproszenia. Przysunął się bliżej i przytulił mnie. Kiedy próbował się odsunąć, dotknęłam dłonią jego twarzy. Miał takie cudowne oczy, hipnotyzujące. Przymknęłam swoje i pocałowałam go. Odwzajemnił pocałunek. Już po chwili całowaliśmy się namiętnie, a jego dłonie sprawdzały wzór koronki moich pończoch. Guziki koszuli jakby same się rozpięły. Czułam jego ciepły oddech na mojej szyi, schodził pocałunkami coraz niżej. Czułam, że jeśli teraz nie ucieknę, to będę tego żałować. Co zrobić, kiedy było mi tak cudownie, a resztki pijanego rozumu krzyczały o ucieczce?
- Stop- odepchnęłam go lekko od siebie.- To za szybko- mówiłam zapinając guziki.
- Przepraszam, myślałem, że tego chcesz.
- Chcę, ale na trzeźwo- podeszłam do drzwi, podniosłam moje szpilki.
- Patrycja- oparta o drzwi patrzyłam w te jego piękne zielone oczy.- Ja nie chcę, żebyś pomyślała, że jesteś dla mnie kolejna pijaną turystką.
-Michaś ja nie umiem już...- pocałował mnie tak czule, delikatnie... Wiedziałam, że jeszcze chwila i nie będzie odwrotu.
Odepchnęłam go stanowczo od siebie, otworzyłam drzwi i wybiegłam. Na końcu korytarza zobaczyłam uchylone drzwi, w których stała i paliła papierosa jedna z kelnerek. Bez zastanowienia i butów na nogach wybiegłam z karczmy. Nie wiem co krzyczała za mną dziewczyna, biegłam szybko w stronę pensjonatu Matyldy. Nagle poczułam jak w pasie obejmuje nie silne męskie ramie, i podnosi mnie do góry.
- Co ty do cholery wyprawiasz?- trzymał mnie mocno w ramionach.
- Michał, ja tak nie potrafię- krzyczałam.
- Załóż buty. Natychmiast. Dopiero wtedy cię postawię- posłusznie nasunęłam szpilki na zamarzające stopy.- Co ty robisz? Bosy maraton po lodzie? Chcesz się rozchorować- mówiąc zakładał mi swoją kurtkę.
- Ja... poczułam się taka...- zupełnie nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Mała ja nie chcę cię skrzywdzić. Pragnę cię szalenie, wiesz o tym. Poczekam. Nie chcę być góralem na pocieszenie. Gdzie mieszkasz? Odprowadzę cię- wziął mnie na ręce.
- U Matyldy.
- W górze za Rynkiem?
- Tak- odpowiedziałam cicho.
Nie protestowałam. Teraz czułam jak zmarzły mi stopy przy tej ucieczce, jak cała przemarzłam bez butów i kurtki. Szedł szybko, pewnym krokiem. Nie wiem kiedy, wtuliłam twarz w jego ramiona, a on tylko przytulił mnie mocniej.
Obudziłam się przed świtem. W kominku, w moim pokoju, płonął ogień. Ktoś musiał go pilnować w nocy. Byłam w ubraniu. Podniosłam głowę, rozejrzałam się. W fotelu siedział Michał. Spał. Wstałam, przykryłam go kocem, a sama ruszyłam do łazienki. Ciepły prysznic zmył ze mnie wstyd nocnego wybryku. Wcisnęłam się w moją najcieplejszą flanelową koszulę i wróciłam do pokoju. Na stoliku była moja torebka- widocznie Monika lub Kasia ją przyniosły. Usiadłam na łóżku i patrzyłam na śpiącego Michała. Co on musiał sobie o mnie myśleć? Pewnie sądzi, że jestem wariatką.
- Dzień dobry- szepnęłam.
- Dzień dobry Mała- również szepnął.- Wyspana?
- Nie śmiej się. Chyba chora jestem- odpowiedziałam zawstydzona.
- Po takim biegu? Dziwisz się? Ledwo cię dogoniłem.
- Zrobiłam śniadanie. Tu jest ciepłe kakao, a w tym termosie herbata. Jeśli chcesz kawę, zejdę i zrobię.
- A ty co pijesz? Ładnie pachnie.
- Grzaniec od Matyldy, żebym się nie rozchorowała.
- Załatwisz taki dla mnie? Niosłem cię tu bez kurtki, a mróz był spory.
- Już idę. Tam jest łazienka, odśwież się- zaproponowałam.- Ręcznik jest na krześle w środku.
Kiedy wróciłam z grzańcem, stał w szlafroku w drzwiach od tarasu. Zapatrzony.
- Coś ciekawego na mieście?
- Powoli budzi się do życia. Dziękuję- odebrał ode mnie kubek.
- Siadajmy. Matylda powiedziała, że za pół godziny zrobi kontrolę czy zjedliśmy- uśmiechnęłam się.
Usiadł obok na sofie. Jedliśmy rozmawiając i popijając grzańce. Tosty zniknęły szybciej niż myślałam. Owoce jedliśmy dużo wolniej. Nagle, sama nie wiem dlaczego, pochyliłam się i pocałowałam go. Z przymkniętymi wciąż oczami cofnęłam się lekko. Wtedy o przejął inicjatywę, chwycił moją twarz w dłonie i całował. Tak delikatnie, powoli. Gładził mój policzek.
- Boże, jesteś taka piękna.
- Michał, ja nie chcę cię zranić- szepnęłam.
- Mała, daj z tym spokój. Chodź tu do mnie, przytul się.
- Dobrze- wtuliłam się w jego ramiona, którymi szczelnie mnie otoczył.
Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy. Matylda zajrzała i zabrała pustą tacę. Zeszliśmy na dół dopiero na obiad. Michał trzymał mnie mocno za rękę. Założyłam jego polar i zakomunikowała mu, że musi sobie załatwić nowy, bo ten jest już mój. Tylko się uśmiechnął. Moi przyjaciele nawet nie skomentowali naszego zniknięcia wczoraj. Wiedziałam, że pytania zaczną się, kiedy Michał wyjdzie.
Nie chciałam żeby wychodził. Dowiedziałam się, że kiedy mnie przyniósł, spałam wtulona w niego. Matylda pomogła mu mnie położyć. Całą noc dokładał do ognia w kominku. Wziął urlop na dwa dni. W głowie miałam mętlik, a w sercu szaleństwo. Czuł moją niepewność.
- Lubisz bawić się moimi włosami, co?- zapytałam, kiedy położyliśmy się na moim łóżku.
- Muszę przyznać, że mają taki intrygujący kolor- uśmiechnął się.- I tak ładnie pachną.
- Bajerujesz.
- Będę je wąchał codziennie. I codziennie będę je całował.
- To jeszcze odgarniaj moje wszędobylskie loki z ramion i twarzy, bo mi do ust włażą.
- Tak zrobię, jak teraz. I będę dotykał twoją delikatną skórę.
- I jeszcze mnie przykryj, bo zimno.
- Zimno ci?Jest bardzo ciepło w pokoju, można w koszulce chodzić. Mała ty masz gorączkę.
- Wiem kochanie.
- Ale ja mówię poważnie. Idę po lekarza.
- Dobrze Z. ja tu sobie poleżę.
- Jaki Z? Patrycja, co ty mówisz?
- Michał zimno mi...
Odgarnij włosy z mych ramion i ust...
c.d.n. ........................
Ciekawy i oryginalny wpis :)
OdpowiedzUsuńDziękuję
UsuńWow, intrygujące! Wrócę po więcej. ; -)
OdpowiedzUsuńZapraszam! Rozgość się!
UsuńO jeny, jakbym czytała kiepski romans. I to zdjęcie na koniec...Przepraszam, ale takie treści chyba nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńMało konstruktywna krytyka, ale i taką przyjmuję
UsuńBoże... PIĘKNIE WYGLĄDASZ!
OdpowiedzUsuńAneta! Zawstydzasz mnie!
UsuńMasz talent. Świetnie piszesz. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam!
UsuńCzekam na ciąg dlaszy :)
OdpowiedzUsuńBędzie, a więc rozgość się :)
UsuńJak lekko mi się czytało!
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy!
Kasia
Dziękuję i oczywiście zapraszam!
UsuńCóż.. czekam na rozwój sytuacji ;)
OdpowiedzUsuńCo też serce zaszepcze tej szalonej kobiecie?
UsuńŚwietnie się czyta - a Ty wyglądasz oszałamiająco i bardzo mi pasuje ten tekst do Twojego wizerunku. Spójna całość.
OdpowiedzUsuńAż sobie to wydrukuję! Komplement marca 2018!
Usuńświetnie się to czytało... Uwielbiam takie klimaty
OdpowiedzUsuńDzięki Kasiula😘
UsuńFajnie piszesz. Acz tekst mocno podobny do książek Natalii Sońskiej.
OdpowiedzUsuńA ja nawet nie znam tej autorki. Widocznie pokrewna dusza...
UsuńNikt tego nie wyda ^_^
OdpowiedzUsuńMam tylko jedno pytanie: KIEDY CIĄG DALSZY?
OdpowiedzUsuńLubię czytać to co w maleńkiej całości kojarzę... Lubię, kiedy Twoje teksty dają mi chwilę oddechu...
OdpowiedzUsuńBartek