sobota, 26 stycznia 2019

Moja miłość największa

Śpi i spokojnie tak oddycha
Gdzieś na ścianie zegar tyka
I odmierza czas leniwie
Który płynie tak szczęśliwie

Taki mały, mój Okruszek
Lubię gdy ma pełny brzuszek
I ten uśmiech kocham szczerze
Kiedy 5 kanapeczkę bierze

Małe dłonie, paluszki słodkie
Często odbite na szybie w oknie
Wypuszczą talerz, upuszczą szklankę
Zrzucą "niechcący" wiekową ramkę

Te bose stópki, tak ukochane
Ich tupot słodki budzi mnie rano
Same skarpetki się ich trzymają
Bucików szybko się pozbywają

Ząbki-perełki sznur w buzi cały
Co nie raz do krwi mnie pokąsały
I uśmiech słodki jak plaster miodu
Od słońca wschodu aż do zachodu

Te małe rączki, oplatają mą szyję
Niczym klejnoty- wnet czuję, że żyję
I szept najsłodszy, ledwo słyszalny
Co wzrusza wszystkie na świecie Mamy

Niech walą się mury i kończy się świat
Choć życie ma miliony wad
Gdy słucham w nocy Twego oddechu
Czuję jak mocno kocham Cię mój mały Człowieku

I choć zapłaczę przez Ciebie nie raz
I choć tak późno kładę się spać
I często na ubraniu mam plamę
Uwielbiam, gdy mówisz: "Ja kocham moją mamę!"

Wiosna czy lato, jesień czy zima
Prawda od wieków ten świat tak trzyma
Miłoś największa, nie do pokonania
To miłość, którą Dziecko obdarza Mama

Moja miłość największa❤❤❤

czwartek, 24 stycznia 2019

5 urodziny Piotrusia

Kiedy w 2013 roku w maju straciłam przytomność, myślałam, że to z przemęczenia. W szpitalu okazało się, że jestem w ciąży. Nie posiadałam się ze szczęścia. Mieszały się we mnie uczucia szczęścia i strachu. Zastanawiałam się co dalej i jak sobie z tym wszystkim poradzę. A od samego początku nie było łatwo. Ciąża była trudna, choć się do tego nie przyznawałam. Nawet moi Rodzice nie wiedzieli. Nikt. Świadomie byłam z tym wszystkim sama. Kiedy postanowiłam ujawnić ciążę, nie wszyscy się z niej ucieszyli. Wiele dni spędziłam w szpitalu, niejednokrotnie drżałam o moje Maleństwo. Nie chciałam znać płci Dziecka, bo zależało mi tylko na tym, żeby było zdrowe.
Ostatni miesiąc przeleżałam w szpitalu. Dwie "próby" porodu zakończyły się powrotem na patologię ciąży i czekaniem. Traumatyczny poród do tej pory tkwi w mojej pamięci. Ale warto było tak strasznie cierpieć...
23 stycznia 2014 roku, o godzinie 20:29, znacznie po terminie (42tc+1) przyszedł na świat mój mały CUD. Płakał tak głośno, dopóki położna nie przybliżyła mi Go do twarzy. Złapał mnie tak mocno i nie chciał puścić. Kiedy przewieźli mnie na salę pooperacyjną zaledwie chwilę czekałam na Synka. Przez pierwszy miesiąc miałam pomoc- był Po prostu TATA i moja Mamusia, ale później zostałam sama. A pod koniec połogu wylądowaliśmy w szpitalu dziecięcym, gdzie 1 noc przespałam na krześle, a drugą na podłodze. Musiałam sobie poradzić. Pamiętam, że za dnia silna, w nocy płakałam.
Tort na 5 urodziny mojego Synka
Minęło 5 lat. Głaszczę blond włoski, całuję kochaną rączkę. Niejednokrotnie płakałam przez tego Smyka. Były łzy szczęścia i bólu, a także rozczarowania własną bezsilnością. Zapewne popełnię jeszcze wiele błędów wychowawczych, ale jestem już o te 5 lat mądrzejsza. Nie pozwolę sobie wmówić, że jestem złą matką, bo nie jestem. Robię wszystko aby mój Syn rozwijał się prawidłowo i był szczęśliwy. Tak rozpieszczam Go i zapewne ma trzy razy tyle zabawek niż powinien mieć. Ale ma też wiele książek, które czytamy każdego dnia- bez czytania nie zaśnie. Mamy gry i kolorowanki. Mamy też piłki i torbę z foremkami do piasku. Tak daję Synkowi słodycze. Tak są dni, że do południa nie je nic, bo wstaje o 9 i nie ma ochoty na jedzenie, a ja nie mam zamiaru Go zmuszać. Ale za to nadrabia 3 miseczkami mleka z płatkami i 4 kanapkami. Tak pozwalam Mu krzyczeć, płakać, dąsać się i śmiać się w głos, bo to są emocje i nie chcę, żeby je w sobie tłumił. Tak pozwalam Mu bawić się wszystkimi zabawkami, bo ograniczenia są złe. Tak, pozwalam Mu grać na komórce i razem urządzamy demolkę grając na xBoxie. Tak, czasami śpię całą noc w rozkładanym fotelu obok Jego łóżka. Tak, czasami urządzamy "dzień brudaska" i pozwalam Mu pójść spać bez kąpieli. Tak, pozwalam Mu nie całować bliskich, a wręcz sama Mu tego zabroniłam. Tak, pozwalam Mu być "niegrzecznym". Tak... KOCHAM GO NAD ŻYCIE!!! 
Kocham Synka nad życie- to mój CUD!
Lubie być Mamą. Czasami bywa trudno, ale mój Syn, to największe szczęście jakie mnie spotkało. Nie zmieniłabym nic, a nic. Nie mogłam sobie nawet wymarzyć lepszego Synka. Mam nadzieję, że kiedyś powie, że dałam Mu dobre dzieciństwo. Na razie uwielbiam, kiedy zarzucając mi kochane rączki na szyję, mówi: Kocham Cię Mamo, jesteś najlepsiejsza na świecie!

niedziela, 20 stycznia 2019

Cisza przed burzą?

Od powrotu z Lublina minęło niespełna dwa tygodnie. W porozumieniu z szefostwem pracowałam zdalnie przez internet. Matylda dbała o mnie i rozpieszczała mnie swoimi przysmakami. Michał był prawie codziennie, chyba, że służba mu nie pozwalała.
- Oderwij się od tego na chwilę.
- Już, już. Została mi jedna sprawa do przeklikania.
- Nie za dużo tego?- pocałował mnie we włosy. Pójdę po herbatę. Obiad już jadłaś?
- Jeszcze nie. Jakoś zapomniałam o głodzie- spojrzałam na Michała przepraszającym wzrokiem.
- Mała tak nie można. Kończ to, a ja skombinuję nam obiad.
- Matylda cię lubi, to pewnie dostaniesz coś pysznego.
Cichutko zamknął drzwi, a ja przez chwilę słuchałam jak trzeszczą stare schody w domu Matyldy. Michał uspakajał moje skołatane serce, a jednocześnie cały czas czułam, że czegoś mi brakuje. Może dlatego własnie wróciłam do pracy i narzuciłam sobie wręcz mordercze tempo? Wydarzenia z Lublina cały czas dźwięcznie obijały się o nasze życie. Nie potrafiłam wymazać ich z pamięci. A może nie chciałam? Wiem, że raniłam nie tylko siebie, ale i Michała. Chociaż starałam się tego nie robić, on wiedział, że o Z nie zapomniałam. Nie wiem czy kiedykolwiek będę umiała zapomnieć.

 Kawa stała sie nieodłącznym elementem mojego biurka...
Lato zagarnęło już dnie. Tylko wieczory były jeszcze wiosennie chłodne. Często spacerowaliśmy, praktycznie każdego dnia. Michał pokazywał mi nowe zakamarki, wiele ciekawych miejsc, o których nawet nie wspominają przewodniki. Powoli przyzwyczajałam się do tej bliskości. 
- Lubię, kiedy jesteś blisko.
- Coś się stało?- zapytał zaskoczony.
-Nie. Dlaczego pytasz?
- To takie nagłe wyznanie.
- To źle?
- Nie, tylko mnie zaskoczyłaś.
Oparłam się o ogrodzenie i podziwiałam pasące się na łące konie. Podszedł do mnie od tyłu, objął mnie delikatnie. Przymknęłam oczy i pomyślałam, że jest mi tak po prostu dobrze, że ta chwila mogłaby trwać i nie kończyć się.
Michał działał na mnie wyciszająco. Uporządkowałam moje życie. Zamknęłam sprawy, które teoretycznie były nie do zamknięcia. Udało mi się zmienić zapisy umowy o pracę, tak, że 4 dni w tygodniu pracowałam zdalnie i tylko 1 miałam pojawiać się w siedzibie, żeby zaparafować pisma. Przeprowadziłam się na stałe do Matyldy.

- Dzień dobry Aniu- przywitałam się z sekretarką. Jest szeryf?
- Nie pan Marcin jeszcze nie przyszedł. Ma być dziś około dziewiątej. 
- A ma dziś jakieś spotkania?
- Tak, ale pod koniec dnia.
- Zadzwoń do mnie jak przyjdzie- zamknęłam drzwi sekretariatu i ruszyłam do gabinetu.
Lubiłam tą pracę. Czasami przytłaczała mnie ilość papierków. Potwierdzały tylko, że jestem "zwierzem terenowym". Gabinet urządziłam tak, jak chciałam-ogromne biurko, wygodny fotel, kącik kawowy, półka z książkami, po które najczęściej sięgałam i plakaty z wystaw w muzeach archeologicznych. Lubiłam tu pracować. Zaparzyłam kawę. Zapach wypełnił cały pokój. Rozkoszowałam się jej smakiem przy dźwiękach spokojnej muzyki.
 Decyzja o zmianie pracy nie przychodzi łatwo, zwłaszcza, kiedy w obecnej nie jest źle...
Poinformowałam szefa, że odchodzę. Obowiązywał mnie trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Marcin nie krył zdziwienia. Chyba nikt w firmie nie spodziewał się tego. Marcin zaproponował mi bezpłatny urlop na przemyślenie tematu. Wiedziałam, że najbliższe 3 miesiące pokażą jaką ścieżką pójdę przez kolejne 25 lat. Czekało mnie jeszcze kilka ważnych rozmów i dwa ważne egzaminy, ale swojej decyzji byłam pewna w 85%. Pozostałe 15% zostawało dla dla Michała. Nie wiedziałam, czy odważę się porzucić spokojne życie, które tak mozolnie układałam i zaryzykuję wszystko. Obawy, że wpadnę z deszczu pod rynnę nie chciały mnie opuścić. No i jeszcze Michał... On przecież nic nie wiedział o moich planach, o tym, że do akademii zdałam już prawie wszystkie testy...

wtorek, 15 stycznia 2019

12 westchnień za 2018 rokiem

Prawie miesiąc minął od kiedy opublikowałam na blogu ostatni post. Potrzebowałam takiego detoxu, wytchnienia i skupienia się na sobie i moich najbliższych. Pokazywałam Wam tylko zajawki na zdjęciach co u nas słychać. Ten post powstawał powoli, a ja spokojnie dojrzewałam do jego publikacji. Rok 2018 był dla mnie jednocześnie bardzo szczęśliwym, jak i bardzo trudnym. I tak zebrało się kilka przemyśleń. Tam gdzie tekst jest pogrubiony, możecie kliknąć, a przeniesiecie się do odpowiednich wpisów. Dziękuję Wam za wspólne przeżywanie ze mną minionego roku i zapraszam na dalszą wędrówkę razem. A już teraz 12 westchnień... 
Baba z wiankiem namieszała w 2018 całkiem przyjemnie...
1 ach ten biegnący czas...
Styczeń i 4 urodziny Piotrusia. Dotarło do mnie, że mój Syn nie będzie młodszy, że będzie rósł szybciej niż bym sobie tego życzyła. Był pierwszy bal w przedszkolu i przygotowanie do Dnia Babci i Dziadka. Na szczęście Dziadzio Andrzej stanął na wysokości zadania i pojawił się w przedszkolu- radość na twarzy Piotrusia uświadomiła mi, że boli mnie, że tak daleko mieszkamy od Rodziców. To już ten wiek, że uczucie do Dziadków stało się świadome i coraz bardziej będzie Mu Ich brakować. Kiedy mój Okruszek tak szybko urósł

2 jak koniec marzeń
Czasami trzeba podjąć trudną decyzję. Decyzję, która może i raczej na pewno zaważy na moim życiu. Po walce o marzenia i osiągnięciu wysokiego wyniku, o którym mogłam tylko śnić, musiałam je porzucić. Wybrałam bliskość i możliwość patrzenia jak czas zabiera mi mojego maleńkiego Syneczka- jak rośnie, zdobywa nowe umiejętności i przyjaźnie. I wiecie co? W ostatecznym rozrachunku, mimo iż byłabym od pół roku znów w domu, cieszę się z tamtej decyzji. Pół roku bez tych kochanych oczu złamałoby mi serce. Czasami żal mi munduru, ale...są przecież inne możliwości i wyzwania, prawda? Pamiętacie TEN WPIS?

3 jak kobiecość matki
Każda Mama ma czasami chwile zwątpienia. Czasami w zabieganiu zapomina o swojej kobiecości. Ja wreszcie na nowo ja w sobie odnalazłam i postanowiłam jej już nie gubić. Macierzyństwo nie ujęło nic z mojej kobiecości. Podkreśliło nawet niektóre jej aspekty, dopełniło ją i pozwoliło w pełni zrozumieć. Pisałam o tym TUTAJ!
Samoakceptacja pomaga rozwijać się i być szczęśliwym
4 czyli uśmiech do siebie
W 2018 roku dojrzałam do tego, żeby polubić siebie mimo oczywistych wad. Nauczyłam się uśmiechać... do siebie. Gonitwa za doskonałością niszczyła mnie od wewnątrz, a była to gonitwa za ideałem, którego nigdy nie osiągnę. A nie warto. Warto każdego dnia uśmiechnąć się do siebie i z tym uśmiechem obudzić ukochane Dziecko. Tak, żeby widziało szczęśliwą Mamę, a nie sfrustrowaną, złoszczącą się z byle powodu matkę... bo rozlaną herbatę można zetrzeć, a stłuczoną szklankę po prostu zamieść, tak, żeby opiłki nie wbiły się w kochane stópki. I nie liczy się rozmiar ubrania, bo Dziecko kocha za serce i dobro, a nie za wcięcie w talii. To tak nieistotne szczegóły... Pisałam o tym TUTAJ

5 jak samorozwój
Po raz kolejny postawiłam na kursu, szkolenia, konferencje i spotkania z inspirującymi ludźmi. Nie warto stać w miejscu, nie warto spoczywać na laurach. Lubie się uczyć, poznawać nowe, poszerzać horyzonty. Dlaczego miałoby być inaczej? Poznałam tyle wspaniałych inspirujących osób, które nie tylko pomogły mi rozwinąć skrzydła, ale i wzmagały wiatr, dzięki któremu mogłam płynąć tym wspaniałym okrętem coraz dalej i dalej, i dalej... Z przyjemnością wspominam m.in. konferencje w Poznaniu czy w Łodzi, gdzie Baba z wiankiem znów świetnie się bawiła...
Otaczaj się dobrymi ludźmi. Tu z Kasią z Kocikowej Doliny
6 jak Przyjaźń
Dla mnie Przyjaźń, to potężne uczucie. Zawsze wierzyłam, że Przyjaźń to najprawdziwsze, najbardziej szczere i potężne uczucie. To więź, która splata z pozoru obcych sobie ludzi, aby ich serca były szczęśliwe. Przyjaciele, to rodzina, którą sobie sami wybieramy. O mojej Przyjaźni pisałam m.in. TUTAJ

7 jak strata...
Strata, która złamała moje serce... Dla tych, którzy nie czytali odsyłam TUTAJ To był czas, kiedy zrozumiałam, że życie jest bardziej ulotne, niż mi się zdawało. Zrozumiałam, jak okrutni są dla siebie ludzie i że jesteśmy marionetkami w rękach włodarzy tego świata. Zrozumiałam, że są straty, których serce nie potrafi przeboleć. Zrozumiałam, że przed pójściem spać trzeba na nowo uśmiechnąć się do świata i ludzi, przeprosić i wybaczyć, bo jutro może nie nadejść...
Czasami tylko chwila samotności ukoi i pozwoli wszystko poukładać...
8 jak hejt
Chyba do końca nie wierzyłam w hejt, dopóki mnie personalnie nie dotknął. Zrozumiałam, że ludzie potrafią być niewyobrażalnie podli. Ludzie oceniają całokształt po skrawkach dostrzeżonych w internecie. Postanowiłam o tym napisać i pokazać, że nie dam się zniszczyć. Czytaliście TEN WPIS?

9 rozwój przez zabawę
Postawiłam na zabawki dla Piotrusia, które pozwolą Mu się rozwijać. Nie mogło więc zabraknąć MINIWAFLI od Marioinex czy naszych ukochanych PlusPlus'ów. Oczywiście nie mogło zabraknąć książek np. o dobrych manierach czy udzielaniu pierwszej pomocy. Ja z kolei zanurzyłam się w komiksach paragrafowych, o których pisałam Wam TUTAJ i TUTAJ. Rodzinnie graliśmy w MANHATTAN i spędzaliśmy ze sobą czas tworzą np. kartki świąteczne.

10 jak zabytki
Och dużo działo się w tej materii. Postanowiłam pokazać Wam kilka wspaniałych zabytków z terenu województwa Świętokrzyskiego, jak Karczówka czy Archiopactwo w Jędrzejowie. Opowiedziałam o krzemieniach i Rezerwacie Archeologicznym Krzemionki Opatowskie. Przybliżyłam Wam też moją pracę pisząc o ochronie zabytków.To moja pasja, która stała się moją pracą. To ogromne szczęście móc pracować w wybranym przez siebie zawodzie. Mam nadzieję, że chętnie zaglądacie do tych wpisów.
Współpraca z Policją na najwyższym poziomie pozwoliła na rozwijanie pasji i ochronę zabytków- efekty zadziwiły całe archeo- środowisko
11 piersi ważna sprawa
Wyjątkowo mocno zaangażowałam się w uświadamianie kobietom jak ważne są ich piersi. Starałam się pokazać, jak o nie dbać, jak się badać, a także jak pielęgnować, tak, aby cieszyć się tym atrybutem kobiecości jak najdłużej. Możecie o tym poczytać TUTAJ, TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ.

12 najważniejsze jest TU i TERAZ
Dosłownie. Bez odsyłania do tekstu na blogu. Bez wskazywania przemyśleń czy zdjęć. Tak po prostu. Stąd moja nieobecność w internecie i brak wpisów. Warto być, a nie tylko istnieć. Warto się wyłączyć, aby móc więcej widzieć, mocniej słyszeć, głębiej czuć i prawdziwiej zrozumieć.... POLECAM!
Zawsze bądź sobą, choćby to miało oznaczać leżenie na podłodze z królikami